Czwartkowa sesja rozpoczęła się od wzrostów. Najważniejsze było wyjście ponad poziom 1700 punktów. To ponad nim musiał znaleźć się WIG20 na koniec sesji, aby środowy szał zakupów akcji mógł być kontynuowany. Zadanie okazało się jednak zbyt wymagające i sesja zakończyła się silnym spadkiem indeksów.
Sytuację rynkową znacznie pogarszały spadki banków, Ponad 10 procentowe przeceny notowały BRE i BZ WBK. Pogłoski o fatalnym wyniku finansowym KGHM w 2008 roku również znalazły odzwierciedlenie w cenach – akcje taniały o 9 proc. Słabość naszego parkietu była niemal całkowicie odosobniona. W czasie kiedy WIG20 wyznaczał nowe minima na Zachodzie realizowano wzrostowy scenariusz. Tamtejszym graczom nie przeszkadzały ani słabe dane makro z Europy (zamówienia przemysłowe spadły w rok aż o 26 proc.) ani gorsze od oczekiwań wyniki Nokii i Microsoftu.
Obie spółki twierdziły, że już jest źle, a oczekują zdecydowanego pogorszenia. Zachodnie parkiety mimo to rosły i zmianę sytuacji sprowokowały dopiero dane ze Stanów. Nowych bezrobotnych przybyło aż 590 tysięcy i zbliża się już do rekordów z okresu pęknięcia bańki internetowej. Poza tym ilość wydanych zezwoleń na budowę oraz rozpoczętych budów była rekordowo mała. Według oficjalnych danych w Stanach buduje się obecnie mniej niż 50 lat temu. Końca kryzysu nie widać. Po tych danych indeksy europejskie zanurkowały, a nasz rynek wypadał najgorzej w całej Europie i tracił ponad 5 proc. Ostatnia nadzieja byków, którą jest techniczne wsparcie na 1550 punktów, w kluczowym momencie znalazło się na wyciągniecie ręki. Udało się je jednak obronić, a dodatkowo
w ostatniej chwili WIG20 wszedł ponad 1600 punktów. Główna zasługa w tym fiksingu, gdzie popytowi udało się zmniejszyć stratę o 1,5 procent, dzięki czemu zakończyliśmy na spadku o 3,5 proc.
Sesja w Stanach również nie należała do przyjemnych. Indeksy spadały już ponad 3 procent, ale obietnice pomocy nowego rządu wciąż są żywe, co zapewniło redukcję spadków i zakończenie 1,5 procentową przeceną. Niestety, z potwierdzenia środowych wzrostów nie zostało nic. Optymiści, którzy liczyli, na silnie odbicie srogo się zawiedli. Dołki co prawda ocalały, ale najbliższe dni powinny przynieść ich przełamanie i kolejną fazę spadków lub odbicie i uspokojenie nastrojów. W tej chwili większe szanse należy przypisywać podaży, ale nastroje lubią się szybko zmieniać, więc nie spisujmy byków na straty.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse
Źródło: AZ Finanse