Taki czarny scenariusz dzisiejszej sesji na warszawskiej giełdzie od kilku dni spędza sen z powiek drobnym inwestorom. Huczą również fora internetowe, na których gracze piszą o swoich obawach przed atakiem spekulacyjnym. Wszystko przez to, że jeden duży zagraniczny inwestor skupił w swoich rękach aż 40 proc.
wygasających dzisiaj kontraktów terminowych na WIG20. A ponieważ obstawił spadek indeksu, może spróbować pomóc szczęściu i zacząć masowo sprzedawać akcje. Im większy będzie bowiem spadek indeksu, tym więcej spekulant zarobi na kontraktach. Wydaje się jednak, że atak się nie uda.
A to dlatego, że zarząd giełdy znalazł bat na spekulantów. W ramach nadzwyczajnych działań zarząd GPW zdecydował się wprowadzić ograniczenia wahań kursów spółek z WIG-u 20 podczas dzisiejszej sesji: – Na otwarciu notowań kurs spółki nie może zmienić się o więcej niż 5 proc. – również o więcej niż 5 proc. nie mogą zmienić się kursy spółek podczas całej sesji. – Zmiana ceny w kolejnych zawieranych po sobie transakcjach nie może być wyższa niż 2 proc.
Jeżeli którakolwiek spółka wyrwie się z widełek, jej notowania zostaną automatycznie zawieszone. GPW wprowadziła też podobne widełki dla kontraktów terminowych. Zdaniem ekspertów działania podjęte przez GPW powinny skutecznie ograniczyć zapędy do zrzucenia WIG-u 20 w przepaść.
– Po prostu nie będzie możliwości doprowadzenia do spadków większych niż 5 proc. – tłumaczy Wojciech Maryański z Beskidzkiego Domu Maklerskiego. A to oznacza, że w najgorszym wypadku indeks WIG 20 zleci do poziomu 1700 pkt z 1790 na wczorajszym zamknięciu.
Maryański dodaje, że nawet bez ograniczeń wprowadzonych przez GPW zapowiadany atak spekulacyjny wydawał się mało prawdopodobny. – Wokół całej sprawy zrobiło się za dużo szumu. W takiej sytuacji żaden duży spekulant nie będzie się raczej decydował na uderzenie – uważa Wojciech Maryański.
Wiele wskazuje na to, że z próba spekulacyjnego zdołowania indeksu WIG20 już się odbyła. Mieliśmy z nią do czynienia w środę, tuż przed zakończeniem notowań. Jak ustaliła Komisja Nadzoru Finansowego, kolejną w ostatnich tygodniach sesję cudów zawdzięczamy wartemu 100 mln zł zleceniu, które wyszło z jednego domu maklerskiego. Spowodowało ono, że w jednej chwili indeks WIG20 zleciał aż o 1,5 pkt proc. i zamknął się z prawie 4-procentową stratą.
KNF na razie nie ujawnia, o jakiego inwestora chodzi. Przypomnijmy jednak, że za poprzednią sesją cudów z 12 listopada stał JP Morgan. Wówczas doszło do znacznego zawyżenia kurów kilku spółek. Sprawa podejrzenia o manipulację trafiła do prokuratury. Jeśli dziś KNF uzna, że jakaś transakcja była manipulacją, może zablokować rachunek inwestora i także skierować sprawę do prokuratury.
Łukasz Pałka