4,2% inflacji wpisuje się w oczekiwania rynku i ministerstwa finansów. To spadek z 4,5% miesiąc wcześniej i 4,8% w szczycie sierpniowym. Spadająca inflacja cen żywności i paliw to powody dezinflacji, gdyż „stara” miara netto ciągle zwiększa się wraz z podwyżkami cen energii z 4,3 do 4,4-4,5% (podrożał węgiel i ogrzewanie). Nowa miara pozostała wg naszych szacunków bez zmian na poziomie 2,9%. Ciągle rosną ceny ubrań (0,3% m/m), ale ceny usług rynkowych zaczęły stabilizować się, potwierdzając oczekiwania antyinflacyjnego wpływu spowolnienia gospodarczego.
Na koniec roku oczekujemy spadku inflacji do 3,7%, taki scenariusz, wraz z recesją w Europie, spowolnieniem w Polsce oraz zacieśnieniem warunków udzielania kredytów sprzyjałby obniżkom stóp procentowych już na najbliższych posiedzeniach. Jednak RPP może powstrzymać się od takich ruchów czekając na odwrócenie trendu w inflacji bazowej.
Inny czynnik zmniejszający skłonność do obniżek to indeks restrykcyjności polityki pieniężnej (MCI), biorący pod uwagę zmiany kursu i stóp procentowych. Osłabienie złotego usunęło 2/3 zacieśnienia monetarnego z ostatniego roku doprowadzając indeks do poziomów notowanych ostatnio w lutym tego roku. Kłopot w tym, że MCI oparty na stawkach Wibor nie uwzględnia wzrostu marż kredytowych oraz ostatnich zmian w podejściu eksporterów do zabezpieczania ryzyka walutowego (a więc w rzeczywistości luzowanie polityki pieniężnej było znacznie mniejsze, skala wcześniejszego zacieśnienia również). Skala MCI abstrahuje również od stanu i perspektyw gospodarczych, oraz skali presji inflacyjnych – te są dziś znacznie bardziej sprzyjające niższym stopom procentowym niż w lutym tego roku.
Co to znaczy: Inflacja spada, pogarszają się perspektywy gospodarcze. Szansa na cięcie w nadchodzących miesiącach istnieje, ale na razie ciągle bardziej prawdopodobna wydaje nam się obniżka w styczniu i obniżenie stóp do 5% na koniec przyszłego roku.
PO powoli wycofuje się z projektu „euro w 2012 roku”
Prasa spekuluje, że premier Tusk rozważa odroczenie wejścia do ERM-2 i euro na później z powodu ryzyka jakie niesie niepewny wynik referendum. A może potwierdza to tylko, że pomysł „euro w 2011-2012” roku był w dużym stopniu przedsięwzięciem PR mającym przykryć krytykę rządu po pierwszym roku rządzenia.
Według dzisiejszego Dziennika premier Tusk zmienia zdanie w sprawie euro. Obawia się, że PiS może uznać wyniki referendum za nieważne (np. ze względu na niewystarczającą frekwencję) i nie poprzeć zmian w konstytucji, bez których w zgodnej opinii wszystkich nie ma sensu wchodzić do ERM-2. Taki rozwój sytuacji mógłby być ważnym czynnikiem destabilizującym pozycję złotego. W takich warunkach lepiej jest opóźnić moment wejścia do euro, np. o rok tak jak proponował prezydent. Inny ważny argument przeciw spieszeniu się do euro to kryzys finansowy i ryzyko jakie może nieść za sobą wchodzenie do ERM-2 w obecnych warunkach. Nie trudno wyobrazić sobie sytuację, w której NBP będzie zmuszony bronić kursu złotego (i zmniejszać swoje rezerwy walutowe) w sytuacji, kiedy przyczyny osłabienie będą leżeć poza Polską. Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której PiS poprze w końcu zmianę konstytucji a poparcie dla euro tak się zmieni, że wynik referendum będzie bardziej pewny. Możliwe, że najlepszym momentem na zmianę konstytucji będzie czas po wyborach parlamentarnych, w których jak wskazują obecne sondaże PO miałaby szanse na znaczące wzmocnienie swojej pozycji w Sejmie.
Co to znaczy: Opóźnienie projektu wejścia do euro, nie tak duże zaskoczenie.
Mateusz Szczurek
Rafał Benecki
Grzegorz Ogonek