Jak zazwyczaj w takich sytuacjach, kiedy nie widać już żadnej nadziei pojawił się zupełnie nie oczekiwany popyt i w ciągu paru godzin z głębokich minusów WIG20 przeniósł się na zieloną stronę i rósł już nawet na trzy procent. Ostatecznie zakończyliśmy tylko 1-procentowym wzrostem, ale ilość pracy wykonanej przez giełdowe byki była i tak niezwykle duża.
Wczorajsza sesja w Stanach nie przebiegła po myśli kupujących i ostatnie minuty przyniosły tam totalną wyprzedaż przez co indeksy spadły o 3 procent, jednak dziś rynki azjatyckie zupełnie nie przejmując się tym rosły i to bardzo wyraźnie. Łącząc taką sytuację z dynamicznymi spadkami naszego rynku przez ostatni miesiąc daje to szanse na wzrosty. Dodatkowo z uwagi na weekendową zmianę czasu, która w Stanach jeszcze nie nastąpiła krajowi inwestorzy będą mogli przez najbliższe tygodnie o godzinę dłużej pasjonować się handlem na amerykańskim rynku. Wczoraj to nie miało znaczenia, ale w czasie gdy indeksy będą tam szybko rosnąc nasi gracze odbiorą to jako sygnał zakupów i wzrostów.
Cały czas martwi sytuacja na rynku walutowym. To co złoty w piątek stracił na wartości wczoraj znacznie odrobił, ale takie rozchwianie bez żadnego fundamentalnego powodu powoduje, że część analityków uważa to za oczywisty atak spekulacyjny instytucji finansowych na polską walutę. Jeżeli taki scenariusz okazałby się prawdopodobny to jesteśmy dopiero na początku obserwowania dużej zmienności złotówki i akcji. Będzie to problem szczególnie duży dla OFE i TFI, które przez zmienność będą obawiać się nawet najmniejszego zaangażowania na rynku.
Krzysztof Barembruch
A-Z Finanse