Private equity to najlepsze źródło kapitału dla przedsiębiorcy, który chce rozwijać swój biznes. Niestety zarezerwowane jest tylko dla najlepszych.
Kredyt dla wybranych
Skąd wziąć pieniądze na rozwój firmy? Możliwości jest przynajmniej kilka. Kredyt bankowy to wyjście dla tych, którzy osiągają dobre wyniki finansowe. Banki chcą pożyczać tylko takim firmom, które przez ostatnie kilka lat osiągają zyski – działają zgodnie z zasadą, że parasol możemy otrzymać, gdy świeci słońce, a musimy oddać, gdy pada. Banku nie interesuje specjalnie to, czy firma będzie rozwijać swoją działalność i zwiększać swoją wartość. Najważniejsze jest, aby utrzymywała wysoką płynność i terminowo obsługiwała zadłużenie, bo bank chce otrzymać z powrotem swoje pieniądze wraz z odsetkami. Dodatkowo, bank zabezpiecza się na majątku przedsiębiorcy – nieruchomościach czy maszynach, których wartość jest zawsze znacznie wyższa niż kwota kredytu. W ostateczności, jeśli kredyt nie będzie spłacany, bank przejmie zabezpieczenie, by je sprzedać.
Takie podejście nie powinno dziwić. Jeszcze kilka lat temu aż 25 procent kredytów udzielonych firmom nie było spłacanych terminowo. W ostatnim czasie ten udział spadł (głównie z uwagi na zaostrzenie polityki udzielania kredytów przez banki), jednak nadal jest on znacznie wyższy niż w przypadku gospodarstw domowych – ulubionego klienta polskich banków. Działalność gospodarcza jest zajęciem ryzykownym, szczególnie na początkowym etapie – 70 procent firm bankrutuje w ciągu pięciu lat od rozpoczęcia działalności. Oczywiście banki analizują kondycję poszczególnych branż i zależnie od swojej oceny odkręcają lub zamykają kurek z pieniędzmi. Z uwagi na skalę swojej działalności i brak doświadczonych, w zarządzaniu różnymi biznesami, specjalistów nie są jednak w stanie rzetelnie ocenić, czy dana firma ma ponadprzeciętne szanse na sukces. W efekcie wielu przedsiębiorców, którzy z pewnością zasługują na wsparcie, odejdzie z kwitkiem z oddziału banku.
A może akcje lub obligacje?
Przedsiębiorcy, którzy potrafią przekonać do siebie inwestorów, mogą spróbować szczęścia na rynku papierów wartościowych, a więc sprzedać akcje lub wyemitować obligacje. To drugie rozwiązanie nie różni się zbytnio od kredytu bankowego. To pożyczka, z tą różnicą, że udzielają jej inwestorzy, którzy w zamian za swój kapitał również oczekują odsetek. Im lepsze zabezpieczenie (np. hipoteka na nieruchomości), tym niższe może być oprocentowanie takiego długu. Nadal jednak są to pieniądze, które trzeba zwrócić i to w dosyć krótkim czasie – zwyczajowo do 2 lat. Jeśli nie mamy pewności, że nasz biznes przyniesie w takim czasie zyski wyższe niż koszt obligacji, to mogą się one okazać pętlą, którą sami założymy sobie na szyję.
Z kolei sprzedając akcje, nie pożyczamy od nikogo pieniędzy. Oddajemy natomiast inwestorom część swojej firmy, a tym samym część przyszłych zysków. Jeśli chcemy sprzedać akcje, nasza firma musi być oczywiście … spółką akcyjną. To forma prawna, która wymaga wyższego kapitału zakładowego (min. 100 tysięcy złotych) i jest bardziej kosztowna w obsłudze prawnej i księgowej (m.in. sprawozdanie roczne musi być badane przez biegłego rewidenta). Te koszty są jednak niewielkie w porównaniu z wydatkami, które poniesiemy, wprowadzając spółkę na giełdę. A będzie to konieczne, ponieważ inwestorzy, którzy kupią akcje, chcą mieć możliwość ich sprzedaży w dowolnym momencie. Miejscem obrotu akcjami jest właśnie giełda, a w przypadku mniejszych firm tzw. alternatywny system obrotu, czyli NewConnect.
Mimo dodatkowych kosztów i konieczności podzielenia się informacjami o swojej działalności z inwestorami (a przy okazji z konkurencją), wiele firm próbuje pozyskać kapitał przez emisję akcji. Niestety jest to rozwiązanie znacznie trudniejsze i niedostępne dla każdego. Nie wystarczy chwytliwy pomysł na biznes. Inwestorzy znają już wiele przykładów firm z NewConnect, które po pozyskaniu kapitału zatrzymały się na etapie pomysłu. Działalność tego typu spółek skutecznie popsuła opinię o „małym parkiecie”. Inwestorzy indywidualni są więc bardzo ostrożni, powierzając swój kapitał przedsiębiorcy, który nie ma przecież żadnego obowiązku oddać go w przyszłości. Może się więc okazać, że mimo poniesienia wysokich kosztów może nam się nie udać pozyskać odpowiednich środków na rozwój firmy.
Fundusze tylko dla orłów
Bardziej profesjonalną i sprawiedliwą ocenę naszego biznesu i pomysłów na rozwój znajdziemy poza rynkiem publicznym – w tzw. funduszach private equity i venture capital (PE/VC). To instytucje mało znane przeciętnemu polskiemu inwestorowi. Wynika to stąd, że zajmują się one inwestowaniem pieniędzy instytucji finansowych w firmy, które mają wysoki potencjał wzrostu wartości. W co inwestują? Internetowe start-up’y, duże firmy handlowe, przedsiębiorstwa produkcyjne, czy spółki wymagające restrukturyzacji – są wszędzie, gdzie jest szansa na zainwestowanie w biznes, który za kilka lat będzie znacznie więcej wart niż obecnie. Nie narzekają na brak kapitału od dużych instytucji finansowych, dlatego nie mają żadnego interesu, by szukać go wśród drobnych ciułaczy.
Specjaliści zatrudnieni w tego typu funduszach na co dzień zajmują się wyłącznie szukaniem okazji inwestycyjnych. Spośród setek analizowanych firm tylko te najlepsze mają szansę na pozyskanie inwestora w postaci funduszu. Inwestor tego typu nie pożycza pieniędzy, lecz obejmuje udziały/akcje w spółce. W praktyce wsiada więc do tego samego wózka, co przedsiębiorca – zarówno sukces, jak i porażka będą wspólnym doświadczeniem biznesmena i inwestora. Warto dodać, że osoby zarządzające takimi funduszami są podwójnie zmotywowane do osiągnięcia sukcesu. Po pierwsze, ich wynagrodzenie zależy od wypracowanych zysków, a po drugie, powszechną praktyką jest inwestowanie ich prywatnych środków w wybrane spółki.
Trudno się dziwić, że fundusze robią wszystko co w ich mocy, by wspomóc rozwój firmy. Jeśli jest to konieczne, delegują specjalistów do pomocy w zarządzaniu firmą, pomagają w budowie strategii, wejściu na nowe rynki, czy szukaniu kontrahentów. Przygoda funduszu ze spółką trwa z reguły kilka lat, a jej finałem jest sprzedaż akcji np. na giełdzie lub inwestorowi strategicznemu, czyli większej firmie z danej branży.
O ile wejście na giełdę to propozycja dla wybranych, o tyle wsparcie ze strony funduszy PE/VC jest tylko dla orłów. Ostra selekcja przynosi efekty, które widać w wynikach funduszy PE/VC. – W ciągu ostatnich 20 lat średnia roczna stopa zwrotu wypracowana przez ponad tysiąc amerykańskich funduszy venture capital wyniosła blisko 28 procent. W tym samym czasie indeks S&P 500 skupiający 500 amerykańskich firm notowanych na giełdzie przyniósł średnio 8,3 procent zysku, a technologiczny NASDAQ – 8,6 procent – mówi Konrad Grabowski, zarządzający Portfelem Private Equity w Wealth Solutions. Wyraźnie widać, że inwestycja w starannie wybrane firmy, których rozwój jest wspierany przez profesjonalistów z funduszy PE/VC, przynosi lepsze efekty niż pasywny zakup akcji na giełdzie.
Piotr Suchodolski