Weekendowe spotkanie ministrów finansów grupy G-8 zakończyło się, jak można było przypuszczać, w dobrych nastrojach. Uznano, że światowa gospodarka rozwija się prawidłowo i podwyżki stóp procentowych jej nie zaszkodzą. Nic więc dziwnego, że Mark Cliffe, szef ekonomistów z ING Bank NV w Londynie, przyrównał obradujących ministrów finansów do cheerleader’ek , które zawsze podczas przegranego meczu przekonują publiczność, że nie ma się o co martwić. A tym czasem, jak dowodzi Barclays Capital, mamy obecnie do czynienia z najszybszym tempem wzrostu inflacji w ciągu ostatniej dekady. Reakcja rynków wydaje się być zatem uzasadniona. Póki nie zostanie przezwyciężona obawa o to, że podwyżki stóp procentowych przeciwdziałające inflacji w dłuższej perspektywie nie wywołają recesji a tylko lekkie spowolnienie gospodarcze, póty nie ma co liczyć na trwały powrót inwestorów na rynki akcji czy surowców. Dość powiedzieć, że pod koniec ubiegłego tygodnia w Stanach Zjednoczonych znowu doszło do odwrócenia krzywej rentowności, co zwykle w przeszłości zapowiadało recesję. Z odwróceniem krzywej rentowności obligacji mamy do czynienia wówczas, gdy rentowności papierów o krótszym terminie do wykupu są wyższe niż te o dłuższym terminie. Taki obraz krzywej rentowności dowodzi, iż uczestnicy rynku spodziewają się spowolnienia gospodarczego a w efekcie w dłuższej perspektywie obniżek stóp procentowych. Oczekiwany wzrost kosztu pieniądza oddziałuje wówczas jedynie na krótszy odcinek krzywej rentowności przeceniając obligacje o krótszym terminie, co powoduje wzrost ich rentowności. Ostatnio proces ten miał miejsce w lutym i w marcu, kiedy to różnica między rentownością 2-letnich papierów skarbowych USA i 10-letnich sięgnęła poziomu 16 pb. Obecnie obserwuje się różnicę na poziomie 1-2 pb. To nie wiele, lecz cierpliwość uczestników rynku była ostatnio wystawiona na dużą próbę, nie dziwi zatem, że reagują oni na każdy nawet najmniejszy sygnał zwiastujący spowolnienie najsilniejszej gospodarki na świecie. Zwykle, kiedy to krzywa rentowności ma charakter normalny, w ciągu ostatnich 20 lat różnica w rentowności wspomnianych obligacji wynosiła średnio 92 pb. oczywiście na korzyść 10-latek. Proces inwersji krzywej rentowności jest zatem jednym z elementów mogących zapowiadać spowolnienie gospodarcze. Warto zatem go obserwować zwłaszcza w kontekście dzisiejszych wystąpień przedstawicieli FED z Benem Bernanke na czele (jego wypowiedź przewidziana jest na 1.30 w nocy). Nastawienie członków FOMC jest w ocenie ekonomistów kluczowe, by rozpoznać siłę i determinację z jaką władze monetarne Stanów Zjednoczonych będą starali się oddziaływać na istniejąc zagrożenie inflacyjne podnosząc koszt pieniądza. Stłumienie inflacji jest bowiem dla nich ważniejsze niż utrzymanie wysokiego tempa wzrostu gospodarczego. Jednak zbyt silna reakcja może w dłuższej perspektywie pchnąć kraj w kierunku recesji i to jest to, czego obawiają się inwestorzy na całym świecie. Spadek konsumpcji zza oceanu może bowiem w dotkliwy sposób zaszkodzić zwłaszcza eksportowym gospodarkom Azji.
Póki co jednak, dzisiaj nam to nie grozi. Nikkei kończy sesję o 0,6% wyżej niż w piątek, a będące na „plusie” kontrakty terminowe na indeksy amerykańskie zwiastują dobry początek notowań na parkietach europejskich. Na rynku walutowym, po czwartkowym spadku EUR/USD poniżej 1,27 istnieje realne prawdopodobieństwo kontynuacji aprecjacji dolara. Jednak aby to się stało konieczny jest spadek poniżej poziomu 1,26 przy którym EUR/USD obecnie się znajduje. Amerykańskiej walucie mogą pomóc odważne antyinflacyjne wypowiedzi członków FOMC. Ewentualne spadki na eurodolarze nie będą pomagały naszej walucie. O godz. 8.20 za euro płaci się 3,98 zł a za dolara 3,15 zł.
Jeśli dziś indeksy giełdowe zakończą dzień na plusie nastroje inwestorów z pewnością się poprawią. Nie zmienia to jednak obrazu rynku. Obowiązującym krótkoterminowym trendem jest nadal trend spadkowy.
Michał Kowalski, Analityk w firmie Expander