Było to jednak osłabienie bardzo niewielkie i niewykluczone, że dzisiaj będzie dużo większe. Co prawda ani nowe wybory ani rząd mniejszościowy z całą pewnością nie pogorszą sytuacji, bo trudno ją będzie pogorszyć, ale niepewność zawsze walucie szkodzi. Nie nastawiałbym się jednak na coś bardzo istotnego – będzie to najwyżej większa realizacja zysków, a i tak docelowo o zachowaniu naszej waluty zadecyduje to, co będzie się działo na rynku EUR/USD po publikacji w USA raportu z rynku pracy.
WGPW rozpoczęła dzień od wzrostu, a szczególnie dziwnie wyglądały drożejące akcje KGHM (cen miedzi w środę szczególnie mocno spadła, a w czwartek ten spadek kontynuowała). Bardzo dobrze zachowywał się TechWig. Duży wpływ miały zlecenia arbitrażystów nadal korzystających z dodatniej bazy na kontraktach. Przed południem niewielka poprawa sytuacji na rynkach Eurolandu zwiększyła też i u nas popyt, a losy sesji były już przesądzone. Fundusze wykorzystują każdą okazję, żeby podnieść indeksy przed tygodniem, w którym jest dzień wygasania grudniowej serii kontraktów. Bardzo pozytywna reakcja rynków Eurolandu na wypowiedzi prezesa ECB była już tylko kropką nad „i”. Po prostu zwiększyła skalę zwyżki naszych indeksów. Co prawda końcówka sesji sprowadziła na rynek realizację zysków, ale nic to nie zmieniło w pozytywnym obrazie rynku.
Dzisiaj możemy mieć lekki problem zarówno z taniejąca miedzią jak i z polityką, ale nie przypuszczam, żeby to było poważny hamulec dla rynkowych byków. Zbyt dobrze zachowuje się szeroki rynek pod wodzą spółek technologicznych i banków. Sesja powinna się jednak rozpocząć spadkiem indeksów. Teoretycznie logiczne byłoby, gdyby rynek czekał na to, co przyniosą dane z rynku pracy w USA, ale często fundusze nie czekają i wyprzedzająco podnoszą indeksy. W każdym razie ostateczne rozstrzygnięcie powinno mieć miejsce właśnie po tym raporcie. Cokolwiek by się jednak nie wydarzyło to nie zmieni tego, że będzie nadal obowiązywał sygnał kupna.
Czekanie na raport z rynku pracy w USA
Czwartkowy poranek przyniósł próbę odrabiania spadku kursu EUR/USD. Gracze czekali na decyzje banków centralnych Anglii i ECB. W Eurolandzie indeksy nadal zachowywały się neutralnie – rynki czekały na rozwój sytuacji. Z czasem jednak optymizm zaczął przeważać i rynki ruszyły na północ, a pomagały im przemiana na rynku walutowym – euro zaczęło szybko tracić. Powodem była informacja zgodnie z którą Chiny w 2007 roku chcą usprawnić mechanizm wymiany juana (czyta: dopuścić do szybszego wzmacniania chińskiej waluty). Potem nastąpiła stabilizacja i czekanie na decyzje banków.
Bank Anglii pozostawił stopy na poziomie pięciu procent nikogo to nie poruszyło, bo taka decyzja była ogólnie oczekiwana. Europejski Bank Centralny podniósł stopy o 25 pb. do 3,5 proc., ale to też niczego nie zmieniło. Trochę zamieszania wywołała konferencja Jean-Claude Tricheta, prezesa ECB. Stwierdził on, że utrzymuje się ryzyko wzrostu inflacji, a polityka banku pozostaje akomodacyjna. Powtórzył też, że bank pilnie obserwuje zachowanie cen. Rynek odczytał to jako zapowiedź podwyżki stóp w pierwszym kwartale 2007 roku. Jednak w czasie poświęconym pytaniom szef ECB stwierdził, że jego uwag nie należy traktować jako zapowiedzi podwyżki stóp w lutym, na co rynki zareagowały wręcz euforycznie. Poza tym ECB obniżył prognozy wzrostu inflacji w przyszłym roku. Po tych informacjach kurs EUR/USD spadł, a indeksy giełdowe gwałtownie ruszyły na północ i tam sesje się zakończyły.
W USA każdy rynek szedł w czwartek swoją drogą. Zbyt mało było informacji, żeby wykreować sensowne i spójne ruchy. Dowiedzieliśmy się tylko tego, że ilość noworejestrowanych bezrobotnych wzrosła w zeszłym tygodniu bardziej niż oczekiwano. Przed miesięcznym raportem te dane nie mogły nikim poruszyć. Można powiedzieć, że rynki właśnie się do tego raportu szykowały.
Kurs EUR/USD stabilizował się nieco powyżej czwartkowego zamknięcia, a rentowność obligacji wzrosła (korekta najwyraźniej się przedłuża). Na rynku surowców widać było oddziaływanie różnych czynników. Nieznaczne nawet osłabienie dolara pomagało we wzroście ceny złota i ropy, której dodatkowo pomaga czekanie na decyzję OPEC (przyszły czwartek). Kolejny dzień mocno spadła cena miedzi – zapasy tego metalu są duże, a popyt się zmniejsza. Do 1,5 rocznej linii trendu wzrostowego zostało już tylko nieco więcej niż 1,5 procenta.
Indeksy giełdowe usiłowały trzymać się blisko środowego zamknięcia, ale negatywnych informacji ze spółek było zbyt wiele, żeby to się mogło całkiem udać. Rynkowi NASDAQ szkodziło obniżenie rekomendacji dla BlackBerry i Research In Motion oraz raport, który sugerował opóźnienie w dostawach iPhone produkowanego przez Apple. Poza tym Credit Suisse obniżył rekomendację dla sektora budowy domów. Nie były to powody, dla których indeksy musiały spadać, ale brakowało pozytywnego impulsu, więc nic dziwnego, że rynki się osunęły. Taka korekta jest dla rynku bardziej zdrowsza niż ciągłe wzrosty.
W ostatnim dniu tygodnia najważniejszymi danymi makro będzie miesięczny raport z amerykańskiego rynku pracy. Jak zwykle przypominam, że najczęściej ma on bardzo graniczony wpływ na rynek akcji, ale może wywołać gwałtowne ruchy na rynku walutowym. Prognoza mówi o niezbyt dużym (około 100 tysięcy) wzroście zatrudnienia w amerykańskim sektorze pozarolniczym oraz o wzroście (mało wiarygodnej) stopy bezrobocia do 4,5 proc. Takie dane zostałyby uznane za neutralne i nie wywołałyby reakcji rynków. Dane dużo lepsze poprawiłyby humor posiadaczom dolarów i mogłyby wywołać niewielką korektę na rynku akcji (byłby to znakomity pretekst do zgarnięcia części zysku). Dane dużo gorsze zaszkodziłyby dolarowi, a dla akcji byłyby neutralne. Drugą publikacją będzie indeks nastroju Uniwersytetu Michigan. Będą to dane wstępne z początku grudnia i trudno oczekiwać, żeby miały istotny wpływ na rynki. Gdyby jednak, wbrew prognozom, indeks wzrósł to pomogłoby akcjom i dolarowi.