Przez większość sesji indeksy oscylowały wokół piątkowego zamknięcia lub znajdowały się lekko na minusie, dopiero rozpoczęcie notowań w Stanach Zjednoczonych, gdzie ceny akcji spadały oraz niekorzystne dane z rynku nieruchomości spowodowały większą przecenę na krajowym parkiecie. Departament Handlu USA poinformował, że sprzedaż domów na rynku pierwotnym spadła o 3,9% w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego. Analitycy spodziewali się wzrostów o 5,7%. Zapasy niesprzedanych domów wzrosły od poziomu najwyższego od lat 16, co w niedalekiej przyszłości może doprowadzić do spadku cen na tym rynku. Tymczasowo w relacji rocznej mediana cen spadła o 0,3%, co nie jest jeszcze wynikiem alarmującym. W odpowiedzi na te publikacje, ceny akcji w USA spadły, w ślad za nimi podążyły indeksy w Warszawie. Pamiętać należy jednak, że rynek pierwotny to jedynie ok. 1/6 rynku nieruchomości w USA, natomiast opublikowane w piątek dane z rynku wtórnego pokazały, że sprzedaż w tym segmencie odbiła się od dołka. Wydaje się jednak, że sytuacja na rynku nieruchomości będzie czynnikiem, który będzie inwestorów niepokoił jeszcze przez dłuższy czas. Wczoraj za oceanem po raz kolejny traciły spółki związane z rynkiem kredytów hipotecznych. Kolejnym czynnikiem wzbudzającym obawy inwestorów jest drożejąca ropa naftowa. Surowiec ten kosztuje już na giełdzie NYMEX niemal 63 USD za baryłkę. Wysokie ceny ropy grożą zwiększeniem presji inflacyjnej. Gospodarka Stanów Zjednoczonych znajduje się w bardzo niekorzystnej sytuacji – z jednej strony widać oznaki zahamowania gospodarczego, a z drugiej – inflacja nie chce spaść do poziomu uznanego przez Fed za bezpieczny. Jednak czynniki te nie popsuły nastrojów inwestorom do końca sesji – po spadku cen indeksy w USA zaczęły odrabiać straty i zakończyły notowania na niewielkich plusach (Nasdaq: +0,3%, S&P500: +0,1%, Dow Jones: -0,1%). Pokazuje to dużą siłę rynku i dobrze wróży notowaniom również na GPW. Mimo przewagi sprzedających w poniedziałek bardziej prawdopodobny jest scenariusz kontynuacji hossy niż nawet średnioterminowych spadków. Po kilku zwyżkowych sesjach, częściowe cofnięcie popytu jest sytuacją naturalną, bieżący tydzień powinien mieć jednak saldo dodatnie dla inwestorów.
Dziś rozpoczyna się dwudniowe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. Jak już wielokrotnie pisałam, nie spodziewamy się zmiany poziomu stóp procentowych. Ponadto poznamy odczyt wskaźnika Ifo z Niemiec oraz wskaźniki Conference Board ze Stanów Zjednoczonych. Uwaga inwestorów będzie się jednak skupiać na wystąpieniu szefa Fed Bena Bernanke przed amerykańską komisją senacką. Przedmiotem wystąpienia będzie między innymi sytuacja na amerykańskim rynku kredytów hipotecznych. Szef Fed zapewne będzie próbował uspokoić nastroje wśród inwestorów, a wtorkowa sesja będzie upływać w oczekiwaniu na jego słowa.