Rekordowa seria trwa bez większych przerw na spadkowe korekty, a optymistom sprzyja szczęście. Kilka tygodni temu przed głębszym spadkiem ratowało nas podwyższenie oceny stanu polskiej gospodarki przez agencję ratingową Standard&Poor’s. Teraz w chwili, gdy coraz bardziej brakowało liderów, a rynek zaczynał się chwiać, przyszła decyzja o przyznaniu Polsce organizacji finałów Mistrzostw Europy w piłce nożnej. W międzyczasie rynkowi pomagały m.in. rosnące ceny miedzi, dzięki którym indeksy pchał w górę kombinat KGHM.
Ale, jak mówią sportowcy, szczęście sprzyja lepszym. A zwycięzców się nie sądzi. Nie ma więc sensu zastanawiać się, na ile nader pozytywne zachowania cen akcji jest uzasadnione prognozami ich wyników finansowych (to pytanie należałoby zadać zwłaszcza posiadaczom akcji spółek budowlanych). Dzięki temu, że w piątek WIG20 powrócił ponad niezwykle ważną z punktu widzenia analizy wykresów barierę 3600-3615 pkt., perspektywy rysują się optymistycznie.
Nie można więc wykluczyć, że zamiast pojedynczych zrywów kupujących, dzięki którym marsz indeksów w górę przebiega według schematu dwa kroki do przodu-krok w tył, nastąpi regularna, solidna fala wzrostów, która skokowo podniesie indeksy o 4-5 proc. Ten kij miałby oczywiście dwa końce, bo zapewne na finisz tej fali hossy spowodowałby proporcjonalnie gwałtowną korektę. Tej zresztą i tak nie unikniemy, choć jeśli nie nadejdą żadne złe wieści ze światowej gospodarki, możemy jeszcze na nią poczekać. Ale może niezbyt długo. Bo w najbliższych kilku tygodniach będą publikowane wyniki spółek za pierwszy kwartał, które zweryfikują obecne wysokie wyceny akcji.