GPW poszła we wtorek za innymi giełdami Eurolandu. Co prawda, reagując na wzrost ceny surowca, rosły kursy w sektorze paliwowym, ale to nie wystarczyło. WIG20 zaczął od spadku, bardzo szybko wrócił nad kreskę, ale nie miał siły na dalsze wzrosty, a to uruchomiło większą podaż. Gorzej zachowywał się MWIG40. Tydzień przedświąteczny ma swoje prawa – część graczy postanowiła zrealizować zyski nie czekając na końcówkę tego tygodnia. Po południu popyt zaczął przeważać reagując na pozytywny zwrot na rynkach Eurolandu, ale słabe amerykańskie dane makro wymusiły spadek na fixingu. Pozytywny obraz rynku nadal się jednak nie zmienił.
Dzisiaj dowiemy się, jaka w Polsce (w marcu) była sprzedaż detaliczna i stopa bezrobocia. Oczekiwane są dane optymistyczne – spadek bezrobocia i wzrost dynamiki sprzedaży. Wydaje się mało prawdopodobne, żeby były one zdecydowanie gorsze od prognoz, a tylko takie mogłyby zaszkodzić złotemu (na akcje nie wpłyną). Dobre dane są już od dawna zawarte w cenach akcji, ale mogą zostać wykorzystane jako pretekst do zwyżki indeksów.
O niesprecyzowanej (niestety) godzinie komunikat po posiedzeniu ogłosi też Rada Polityki Pieniężnej. Wszystko przemawia za podwyżką stóp, ale nie wiemy, czy RPP nie pójdzie na rękę prezesowi Skrzypkowi i nie odłoży decyzji jeszcze o miesiąc. Tak czy inaczej podwyżka jest już zawarta w cenach, więc reakcji nie powinniśmy zobaczyć. Brak podwyżki wywoła zdziwienie i być może chwilowy wzrost indeksów, ale nie radziłbym korzystać z tego pretekstu. Dla rynku akcji bez znaczenia jest to, czy podwyżka nastąpi teraz czy za miesiąc.
Ciekawa może być reakcja na raport kwartalny BZ WBK. Jeśli będzie tylko nieco gorszy od oczekiwań to nastąpi brutalna realizacja zysków, która zaszkodzi całemu sektorowi bankowemu. Raport lepszy od prognoz może sprowokować rynek do dwóch różnych reakcji. Pierwszą jest realizacja zysków, zgodnie z zasadą „kupuj pogłoski, sprzedawaj fakty”, a drugą wzrost kursu banku. Nie muszę dodawać, że dla posiadaczy akcji na całym rynku najlepsza byłaby ta ostatnia reakcja. Nie wykluczam, że właśnie ten raport przesądzi o przebiegu całej sesji. Jeśli jednak tak się nie stanie to przełomowy moment powinien nastąpić o 14.30, czyli po pierwszej partii danych makro z USA. Początek sesji powinien być jednak negatywny, bo we wtorek spore spadki cen ropy i miedzi miały miejsce już po zakończeniu naszej sesji i rynek nie mógł już zareagować.
Coraz gorsze wieści z rynku nieruchomości w USA
We wtorek rano giełdy Eurolandu zachowywały się bardzo niepewnie. Żadnego wrażenie na graczach nie wywarł lepszy od prognoz raport kwartalny Texas Instruments. Być może trochę niepokoju wprowadzał wzrost ceny ropy. Niewątpliwie zaszkodziły poranne informacje ze spółek. Okazało się, że Alcatel – Lucent poinformował, że poniósł straty na poziomie operacyjnym. O 17 procent spadł też zysk British Petroleum. Indeksy spadały. Takie są prawa wykupionego rynku, na którym wystarczy mały impuls, żeby wywołać spadki. Kurs EUR USD po prostu stabilizował się (z tendencją do dalszego osuwania) – czekano na dane makro z USA. Jednak po południu wszystko się zmieniło. Kurs EUR/USD ruszyły szybko na północ, a indeksy giełdowe szybko odrobiły straty. Rynek walutowy czekał na słabe dane makro z USA, a indeksy giełdowe reagowały na raporty kwartalne amerykańskich spółek. Bykom nie udało się jednak obronić rynku przed spadkiem indeksów.
W USA ciągle stawiane jest to samo pytanie: co jest ważniejsze dla graczy na rynku akcji, fundamenty czy nastroje? I odpowiedź jest zawsze taka sama – nastroje. Zacznijmy jednak od początku, czyli od opublikowanych we wtorek danych makroekonomicznych. Wszystkie były bardzo słabe. Indeks zaufania konsumentów opublikowany przez Conference Board spadł do poziomu niższego niż oczekiwano, ale różnica była nieznaczna. Z pewnością nie taka, żeby w tym szampańskim nastroju ktoś się tym bardzo przejmował.
Bardzo słaby był jednak raport o sprzedaży domów na rynku wtórnym. Okazało się, że spadła ona aż o 8,4 procenta. W medialnych przekazach wybija się na pierwszy plan informację o tym, że był to największy spadek od 1989 roku. Fakt, był największy, ale w skali procentowej. Ilość sprzedanych domów aż tak tragiczna nie była. Nastąpił powrót do poziomów z 2004 roku. Spadła również mediana cenowa. Był to już ósmy z rzędu miesięczny spadek cen. Tę tendencję potwierdził raport S&P/Case- Shiller, który stwierdzał, że w lutym ceny spadły o jeden procent. Był to kolejny spadek po styczniu, w którym ceny spadły po raz pierwszy od 2001 roku. Być może pozytywnym sygnałem było to, że spadły również zapasy niesprzedanych domów. Nie ulega jednak wątpliwości, że rynek nieruchomości najgorszego nie ma jeszcze za sobą.
Reakcja na te publikacje rynku obligacji, walutowego była racjonalna. Rentowność obligacji spadła (mimo, że w żadnym wypadku te dane nie przyśpieszają obniżki stóp), a dolar wyraźnie stracił do euro. Mniej logiczne było zachowanie rynku surowców, ale i tu znajdzie się jeszcze jakieś mniej lub bardziej racjonalne uzasadnienie. Kontrakty na miedź staniały o prawie 2,5 procenta, bo po pierwsze miedź i tak jest za droga, a po drugie słaby rynek budowy domów zmniejsza zapotrzebowanie na miedź. Bardziej wątpliwej natury był spadek ceny ropy. Może niewielki wpływ miało to, że stagnacja w USA zmniejszy popyt na ten surowiec. Jednak największe znaczenie miało chyba to, że dzielnie bronił się silny opór techniczny na poziomie 66 USD. Nieracjonalny był spadek ceny złota, tak mocno negatywnie skorelowanego z dolarem. Wyglądało to tak jakby gracze na tym rynku poszli po prostu za innymi surowcami.
Zachowanie rynku akcji było wyjątkowo nieracjonalne, ale taki ten rynek jest od dawna, co już chyba nikogo nie dziwi. Owszem, dane makro miały jakiś wpływ, ale raczej niezbyt duży. Tylko dlatego, że były takie słabe indeksy euforycznie nie rosły. Dla inwestorów najważniejsze było na przykład to, że IBM zwiększył swój program wykupu akcji o 15 mld USD i podniósł o 33 centy dywidendę. Cena akcji rosła o blisko 5 procent (najmocniej od 2002 roku) pomagając we wzroście indeksu DJIA. Pomagał mu również dobry raport kwartalny DuPonta. Indeksowi NASDAQ pomagał z kolei duży wzrost kursu Texas Instruments po tym jak w poniedziałek po sesji spółka ta opublikowała (bardzo niejednoznaczny) raport kwartalny. Nikomu specjalnie nie przeszkadzało, że Target (sieć sprzedaży) obniżył prognozy kwietniowej sprzedaży. Widać, że rynek lekceważy nadal wszelkie ostrzeżenia i chce rosnąć. Nie sposób powiedzieć, jak długo utrzyma się jeszcze takie oddzielenie kierunku indeksów od realnej gospodarki.
Po sesji lepszy od prognoz raport opublikowała Amazon.com. Spółka podniosła też prognozę na 2007 rok. Cena akcji w handlu posesyjnym wzrosła o ponad 10 procent. W drugim kierunku poszły akcje Sun Microsystems, którego przychody były niższe od prognozowanych (cena akcji po sesji spadła o ponad 5 procent). Reagując na te niejednoznaczne sygnały AHI, indeks handlu posesyjnego, wzrósł o 0,15 proc., ale kontrakty rano osuwały się reagując na spadki indeksów w Azji, która bardziej obawia się amerykańskiej recesji niż sami Amerykanie. Dzisiaj jednak raportów spółek jest nieco mniej, a raportów makro więcej, więc to one właśnie mogą mieć większe znaczenie.
Godzinę po otwarciu sesji w Eurolandzie, dowiemy się jak klimat gospodarczy ocenia niemiecki instytut Ifo. W sporze między instytutami ZEW i Ifo to właśnie ten drugi miał rację przedstawiając pozytywny obraz klimatu w gospodarce niemieckiej i dlatego jego znaczeni jeszcze bardzie wzrosło. Jeśli indeks wzrośnie to pomoże kursowi EUR/USD – spadek podziała odwrotnie, ale i tak będą to impulsy bardzo krótkoterminowe. Rynki będą czekały na dane z USA. Indeksy giełdowe mogą nawet w ogóle nie zareagować na tę publikację.
W USA raporty nadejdą w trzech partiach. Na godzinę przed rozpoczęciem sesji w USA dowiemy się, jakie w marcu były zamówienia na dobra trwałego użytku. Im wyższe tym lepiej dla dolara i akcji. Pół godziny po otwarciu sesji opublikowany zostanie raport z rynku nieruchomości. Sprzedaż nowych domów (a szczególnie ich ceny) są ważnym wskaźnikiem nastrojów panujących wśród chętnych do kupna domu Amerykanów. Prognoza mówi o sporym wzroście sprzedaży i to jest główne zagrożenie, bo możliwa jest negatywna niespodzianka. Nieoczekiwany spadek sprzedaży zaszkodziłby dolarowi i akcjom. Wzrost podziałałby odwrotnie. Godzinę po rozpoczęciu handlu zostanie opublikowany raport o stanie amerykańskich zapasów ropy i paliw, ale reakcji nie da się przewidzieć, bo będzie zależała nie tyle od samych danych ile od nastroju dominującego na rynku. Wcześniej kilka zdań powie jeszcze Ben Bernanke, szef Fed, ale nie oczekuję reakcji rynków. Temat wystąpienia jest dla graczy zupełnie nieistotny.
Kropkę nad i powinna postawić publikacja (dwie godziny przed końcem sesji) Beżowej Księgi Fed (raportu o stanie gospodarki). Widzieliśmy wielokrotnie jak gracze wybierają z takich raportów jedno zdanie, najbardziej im odpowiadające w danym momencie, i robią z niego impuls dla konkretnego ruchu. Nie da się przewidzieć, co tym razem zostanie wybrane, ale z pewnością byki poszukają czegoś pozytywnego.