PKO BP to jeszcze największy detalista w Polsce. Swój prymat zachowa nawet po połączeniu Pekao SA i BPH. Jednak rynkowa pozycja w tym segmencie, nie przekładała się do tej pory bezpośrednio na zgromadzone aktywa przez PKO TFI. I nie ma się co dziwić. Bank jeszcze do niedawna niechętnie przekierowywał pieniądze swoich klientów do TFI.Widoczna zmiana nastąpiła po odkupieniu 25% akcji TFI od Credit Suisse Group. Z naszych informacji wynika jednak, że PKO BP nie chce na tym skończyć i będzie próbowało całkowicie przejąć kontrolę nad TFI, założonym równo 10 lat temu. Tak przynajmniej głosi plotka, do której przez przypadek dotarliśmy.
I nie ma się co dziwić. Przy szybko rosnących aktywach, coraz lepszych wynikach inwestycyjnych, nie ma sensu dzielić się z kimś zyskiem. Przykład SEB pokazuje, że TFI bez wsparcia dużego dystrybutora, może mieć problemy ze zdobywaniem aktywów – chyba, że zajmie dochodową niszę lub ma ponadprzeciętne zyski, ułatwiające podejmowanie działań promocyjnych. Być może, żeby rozwód był bezbolesny, CS dostanie coś na otarcie łez – na przykład będzie zarządzało zagranicznymi funduszami PKO.
Sam rozwód z punktu widzenia klienta może się odbyć praktycznie w sposób niezauważalny. W końcu w nazwie TFI nie ma już dawno śladów Credit Suisse. Przejęcie zarządzających nie musi być też takie trudne. A w sumie lepiej zapłacić lepsze pieniądze ludziom, nawet nowym, niż cały czas dzielić się bardzo dużymi przecież zyskami z firmą, która mogłaby mieć obecnie trudności w obronie sensu utrzymywania jej jako współakcjonariusza. Dystrybucję i dostęp do kilku milionów klientów (poza PKO BP na przykład Bank Pocztowy) zapewnia przecież bank, a obecnie znaleźć dobrych zarządzających nie jest znowu aż tak trudno. Jednym słowem bank spokojnie poradzi bez CS. W drugą stronę może być już trudniej. A czy nasza plotka okaże się prawdziwa, zapewne dowiemy się w najbliższych tygodniach lub miesiącach.