Jeśli zaś chodzi o rynki amerykańskie to już w piątek oczywiste było, że poniedziałkowa sesja w USA może mieć duże znaczenia dla przyszłej koniunktury giełdowej. Wolumen w piątek był tak duży, że gdyby indeksy znowu spadły to nawis podażowy znacznie utrudniłby bicie rekordów. Posiadacze akcji mieli jednak szczęście, bo dane makroekonomiczne nie były publikowane, a ze spółek nadchodziły dobre informacje. Na rynku walutowym brak publikacji raportów makroekonomicznych nie pozwolił na kontynuację rajdu kursu EUR/USD, więc gracze zaczęli realizować zyski. Dolara wspomogła też korekta na rynku obligacji – po piątkowym, gwałtownym spadku rentowność wzrosła.
Mocniejszy dolar dał impuls graczom na rynku surowców do realizacji zysków. Cena złota, miedzi i ropy spadły. Spadkowi ceny ropy pomógł Mohammed al-Hamli, prezes OPEC, stwierdzając, że wysokie ceny ropy nieco go martwią. Wywnioskowano z tej wypowiedzi, że OPEC przymierza się do podniesienia wydobycia. Problem jednak w tym, że to nie była cała wypowiedź. Druga jej część mówiła o tym, że mimo wysokiej ceny ropy gospodarka światowa rozwija się całkiem szybko. Wniosek z tego jest prosty – dopóki OPEC nie zobaczy, że droga ropa bardzo szkodzi gospodarce to nie podniesie wydobycia.
Spadek ceny ropy szkodził akcjom sektora surowcowego, ale pomagał szerokiemu rynkowi. Najważniejsze były jednak informacje o wielu fuzjach i przejęciach mniej znanych w Polsce spółek (Transocean kupi GlobalSantaFe, Cerberus Capital Management kupi Greenwich, a Teleflex przejmie Arrow International). Również raporty kwartalne spółek tym razem pomagały bykom. Merck i Schering Plough podały lepsze od prognoz wyniki, a Merck dodatkowo podniósł prognozy. To pomogło sektorowi farmaceutycznemu. Lepsze od prognoz wyniki opublikował też Halliburton. Problemem dla NASDAQ i ostrzeżeniem była informacje Expedii, największej internetowej agencji turystycznej, która zmniejszyła kwoty przeznaczone na wykup własnych akcji motywując to brakiem atrakcyjnego źródła kredytowania.
Indeksy już na początku sesji gwałtownie ruszyły na północ, ale po okresie dwugodzinnej stabilizacji, około 19.00 zaczęły się osuwać. Szczególnie słabo wyglądał NASDAQ. Jak zwykle czekano na ostatnie 30 minut, kiedy to obie strony starają się pokazać swoją siłę. Byki rozpoczęły atak już na ponad 1,5 godziny przed końcem sesji. Trochę za wcześnie, jak się okazało, bo determinacji do podnoszenia indeksów na tak długi czas nie wystarczyło. Indeksy co prawda wzrosły, ale niezbyt mocno (szczególnie słaby był NASDAQ) i sytuacja nie wyjaśniała się.
Po sesji raporty kwartalne opublikowały między innymi Texas Instruments, American Express i Altera. Dwie pierwsze spółki rozczarowały, a trzecia opublikowała wyniki nieznacznie lepsze od oczekiwań. Nastroje po sesji nie były jednak bardzo złe. Indeks handlu posesyjnego (AHI) kosmetycznie się osunął, a kontrakty na amerykańskie indeksy prawie się od wczorajszego zamknięcia nie zmieniły. Dużo teraz zależy od dzisiaj publikowanych raportów. Gdyby też rozczarowały to huśtawka nastrojów będzie kontynuowana.
Dzisiaj w USA dane makro znowu nie będą publikowane i nie zastąpią tego raporty europejskie. Trzeba jednak pamiętać o tym, że rynek będzie dyskontował piątkowy raport o wzroście PKB w USA, a prognozy są bardzo dobre (3,2 proc.). To powinno wzmacniać dolara. Jeśli takiego procesu nie zobaczymy to będzie sygnalizowało, że zbliża się gwałtowne osłabienie amerykańskiej waluty. Dzisiejsze dane o europejskim bilansie płatniczym i zamówieniach przemysłowych wpłyną jedynie i to słabo na ruchy kursu EUR/USD. Podobny wpływ będzie miała publikacja wstępnych danych o indeksach PMI w sektorze usług i produkcyjnym strefy euro.
Banki i surowce, a potem długo nic
W poniedziałek rano kursy walut na polskim rynku stabilizowały się z lekką tendencją do umacniania (reakcja na piątkowo – weekendowe osłabienie dolara). Gracze czekali na nowe impulsy, ale bardzo szybko dało się zauważyć reakcję na spadek kursu EUR/USD i nasza waluta zaczęła tracić. Proces ten zahamowała publikacja danych o inflacji bazowej. Okazało się, że w czerwcu w Polsce ta miara inflacji (bez żywności i paliw) wzrosła o 1,8 proc. (oczekiwano 1,6 proc.). Te dane zaczęły wzmacniać naszą walutę, a kropkę nad i postawiła agencja Fitch podwyższając perspektywę ratingu Słowacji. Jednak w końcu dnia spadek kursu EUR/USD znacznie ograniczył wzmocnienie złotego.
Dzisiaj rozpoczyna się posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej, która będzie miała bardzo twardy orzech do zgryzienia. Gospodarka nie jest już taka silna jak w pierwszym kwartale, ale płace szybko rosną, co zwiększa presję inflacyjną (widać to w każdych danych). W tej sytuacji kolejne raporty mogą przechylić szalę na korzyść „jastrzębi” bądź „gołębi”. Taką rolę spełnić może dzisiejszy raport o sprzedaży detalicznej. Jeśli jej dynamika znacznie przekroczy oczekiwane około 15 procent to „jastrzębie” dostaną poważny argument przemawiający za podwyżką stóp. Spadek dynamiki sprzedaży może taką decyzję odwlec. Dane o bezrobociu nie będą miały najmniejszego znaczenia. Dla złotego im wyższa dynamika sprzedaży tym lepiej. Podobnie powinien reagować rynek akcji. Powinien, ale zapewne nie będzie, bo i tak dla graczy na GPW największe znaczenie będą miały nastroje panujące na świecie.
A w poniedziałek przed sesją na GPW raport kwartalny opublikował Bank Millenium rozpoczynając sezon publikacji raportów kwartalnych polskich spółek. Zysk był znacznie wyższy od oczekiwań (o 40 procent), co bardzo pozytywnie wpłynęło na cały sektora bankowy. To z kolei uspokoiło rynek i indeksy zaczęły (z początku na bardzo małym obrocie) rosnąć. Ten właśnie mały obrót sygnalizował, że zwyżka może być nietrwała i rzeczywiście bardzo szybko nastąpił zwrot, po którym WIG20 ustabilizował się, podobnie jak inne indeksy europejskie, na poziomie zbliżonym do piątkowego zamknięcia. Po opublikowaniu lepszych od oczekiwań raportów kwartalnych Mercka i Schering Plough indeksy znowu ruszyły na północ, a akcje banków drożały coraz mocniej. Podobnie zachowywał się sektor surowcowy, a to szybko podnosiło WIG20, który błyskawicznie odrabiał piątkowe straty. Dzieła dopełnił fixing podnoszą dodatkowo indeks największych spółek.
Wydawałoby się, że wszystko jest znowu na dobrej drodze, bo WIG20 odbił się od dolnego ograniczenia klina (górne jest na poziomie 3.942 pkt.), więc hossa będzie kontynuowana. Zapewne na rynku blue chipów tak będzie, ale martwić może postawa małych i średnich spółek. MWIG40 rośnie nieprzekonująco. Po wyrysowaniu podczas sesji 17 lipca świeczki – młota powinien rosnąc zdecydowanie bardziej dynamicznie. Jeszcze gorzej wygląda nieważony indeks cenowy, który wczoraj spadł. Tam formacja podwójnego szczytu ostrzega, że przecena będzie kontynuowana. Można więc wstępnie zakładać, że większe spółki czeka jeszcze okres wzrostów i niektóre z nich pobiją przed publikacja raportów kwartalnych rekordy, ale dla mniejszych spółek ten okres zwyżki może być jedynie korektą poprzedniego spadku. Po jej zakończeniu zniżka powinna być kontynuowana.
Dzisiaj plusem jest wczorajsze zachowanie rynku w USA, ale minusem spadek cen surowców. Jednak wczoraj nie przeszkadzało to w dużych wzrostach cen akcji KGHM i PKN, więc pewnie i dzisiaj nie będzie za bardzo szkodziło. Wydaje się jednak, że to banki musza wziąć na siebie ciężar sesji. Najbardziej prawdopodobne jest wprowadzenie rynku w marazm, z którego wyjdzie po publikacji pierwszych raportów kwartalnych amerykańskich spółek.