Statystyki branżowe są imponujące – ceny mieszkań w okresie ostatnich dwóch lat wzrosły nawet o 70%, do użytku oddano ponad 60 tysięcy nowych lokali. W przyszłym roku mieszkań będzie jeszcze więcej i to o ponad 60% w stosunku do kończącego się 2007 roku. Jak wynika ze statystyk, mamy do czynienia z olbrzymią podażą, a co z popytem? Zaczyna spadać, bo zbyt wysoki pułap cen zniechęca każdego, zakupy inwestycyjne i spekulacyjne również przestają się opłacać. Jak obronić się przed „nadpodażą”? Odpowiedź można znaleźć w ofertach developerów, którzy rozpoczęli już walkę o klienta: darmowe tarasy, miejsca parkingowe, rabaty dla płacących gotówką. Oto broń jaką chcą konkurować między sobą firmy budowlane. Średnie ceny metra kwadratowego mogą spaść w przyszłym roku nawet o 10% i utrzymać się na takim poziomie przez rok czy dwa.
Tę samą tendencję widać na rynku wtórnym. Używane mieszkania nie stanowią już w zasadzie żadnej konkurencji dla nowych, a ich ceny zostały również mocno wywindowane. Tanieją więc lokale o najniższym standardzie, przeznaczone do generalnego remontu, mieszkania w blokach z dużej płyty i z kiepską lokalizacją. Na wartości zyskują natomiast spokojne nowoczesne osiedla na peryferiach wielkich miast, nawet kosztem irytacji wywołanej niedoskonałościami polskiej infrastruktury drogowej.
Na taki przełom czekaliśmy już od dawna. Rosnące ceny zaburzały spokój nie tylko kupujących ale również banków, które finansują inwestycje mieszkaniowe. Mimo swojej otwartości i elastyczności w stosunku do klientów, nie są w stanie już bardziej złagodzić procedur i zasad oceny zdolności kredytowej. Nawet wzrost płac nie może zmienić faktu, że statystycznego Polaka stać dziś na około 0,5 mkw. mieszkania.
Mamy więc stabilizację, ale zdaniem analityków Gold Finance nie można liczyć na długofalowość tego procesu. Jest to ewidentnie związane z cyklem koniunkturalnym. Obniżka cen wzmoży bowiem ponownie apetyty nabywców. Zrównanie popytu z podażą może gwarantować jeszcze przez jakiś czas równowagę na rynku, ale z czasem ceny mieszkań znów zaczną rosnąć, szczególnie jeśli sytuacja gospodarcza w naszym kraju nie ulegnie zmianie. Widać w tym przypadku analogię do trendów, jakie miały miejsce po wstąpieniu Hiszpanii do Unii Europejskiej. Po pięcioletnich wzrostach cen nieruchomości w tym kraju, nastąpił kilkuletni okres wyhamowania, a później kolejny drastyczny skok cen. Dynamika zmian w tym zakresie w naszym kraju jest znacznie szybsza, stagnacja może nie trwać długo… zatem świąteczne zakupy czas zacząć.