„Jeszcze w czerwcu ubiegłego roku, tuż przed rozpoczęciem spadków na giełdzie, pracownicy banków mocno zachwalali swoim klientom najbardziej ryzykowne fundusze akcyjne. Pokazywali wówczas niesamowicie wysokie zyski, ale nie mówili o łączącym się z giełdą ryzyku. W konsekwencji sytuacji na giełdzie klienci zaczęli odczuwać skutki błędnych decyzji […].”, czytamy w „Rz”.
„- Decyzja klientów jest podejmowana niezależnie od rekomendacji dystrybutorów. Klienci zafascynowani historycznymi stopami zwrotu stopniowo wybierali coraz więcej funduszy ryzykownych. Trudno mówić o rekomendacjach, gdy w grę wchodzą emocje. W chwili obecnej inwestorzy są bardziej wrażliwi na ryzyko, a dystrybutorzy nadal starają się proponować fundusze, uwzględniając profil ryzyka danego klienta” – broni banków Beata Artemska, członek zarządu AIG TFI.
Pracownicy banków rozmawiają teraz z klientami zupełnie inaczej niż jeszcze kilka miesięcy temu. Dziennikarze „Rzeczpospolitej” w kilku oddziałach banków, gdy poprosili o poradę jako początkujący inwestorzy, którzy dostali nieoczekiwany spadek, najpierw dowiedzieli się, jakie są rodzaje funduszy i jakie łączy się z nimi różne ryzyko. Jako niedoświadczonym klientom rekomendowano fundusze stabilnego wzrostu. W połowie odwiedzonych oddziałów zachęcano ich do zrezygnowania z inwestycji w fundusze i założenia lokaty.
Coraz częściej w ofertach banków można znaleźć atrakcyjnie oprocentowane lokaty. Kilka instytucji proponuje dziś stawkę 6 proc., a Getin Bank poszedł jeszcze dalej i zaproponował aż 7 proc. na lokacie dwuletniej. Lokata to produkt całkowicie bezpieczny, który może być dobrym sposobem na przeczekanie niepewnych czasów.
Więcej na ten temat w „Rzeczpospolitej”.