Pytanie o dalsze losy hossy wymaga rozstrzygnięcia kwestii jak długo branże budowlana i bankowa będą w stanie pchać pod górkę giełdowy pociąg. Obie lokomotywy koniunktury wydają się coraz bardziej osamotnione. W piątek tylko indeksy WIG-budownictwo oraz WIG-banki zdołały poprawić swą wartość. Co będzie, gdy bankowo-budowlany duet się zmęczy? Czy znajdzie zmienników? W piątek na odsiecz nie poszedł ani KGHM (spadł o prawie 5 proc. po informacjach o spadku cen miedzi na światowych giełdach), ani koncerny paliwowe, czy energetyczne.
Analizując wykres WIG20 trudno szukać jakichś barier, które mogłyby zatrzymać hossę – indeks jest przecież tuż przy historycznych szczytach. Patrząc na długość poprzedniej fali wzrostów można byłoby wyznaczyć kres tej, która trwa od kilku dni, na ok. 6 proc. powyżej obecnego poziomu. To całkiem dobra perspektywa, choć przecież rynek jest na tyle rozgrzany, że w każdej chwili – w przypadku jakiegoś negatywnego sygnału z zagranicy – może przyjść ostra korekta. Na razie nic na nią nie wskazuje – bardziej prawdopodobny wydaje się wariant łagodnego „odpoczynku”, jak po poprzedniej fali hossy, tej sprzed trzech tygodni. W piątek na wyznaczających nastroje giełdowego świata parkietach amerykańskich euforii zakupów co prawda nie było, ale i nie dochodziły z nich żadne niepokojące sygnały. Z drugiej strony na rynek wciąż dochodzą informacje o rekordowym zainteresowaniu rodzimych drobnych inwestorów funduszami inwestycyjnymi. Nawet przy mniejszym zainteresowaniu „zagranicy” polskimi akcjami, fundusze stabilizują koniunkturę, kupując akcje za wpłacane przez nowych klientów pieniądze.
Dość ważna dla określenia dalszego kierunku marszu cen akcji może się okazać poniedziałkowa sesja. WIG20 po piątkowym lekkim ochłodzeniu znajduje się w okolicach 3525 pkt. Jeśli inwestorzy z jakichś przyczyn nie będą skłonni dalej kupować akcji, to istotne będzie zachowanie indeksu w okolicach 3500 pkt. Udana obrona tej bariery wydatnie zwiększyłaby szansę na kontynuację hossy.