W poniedziałek jeszcze bardziej skurczyło się grono inwestorów, którzy odczuwają w swoich portfelach trwającą hossę. W górę poszły tylko dwa indeksy branżowe – WIG-Informatyka (bardzo nieznacznie) oraz WIG-paliwa. Ten ostatni, będąc na popołudniowym zamknięciu aż 3 proc. na plusie, samotnie hamował spadki indeksów i całej giełdowej koniunktury. PKN Orlen, Lotos, PGNiG, MOL i KGHM w komplecie poszły w górę. Częściowo to zasługa dobrej koniunktury panującej na światowych rynkach surowcowych (wzrost cen powinien w przyszłości pozytywnie wpłynąć na zyski spółek), a częściowo – efekt pojawiających się znów spekulacji dotyczących możliwości połączenia PKN Orlen i Lotosu.
Heroiczne wysiłki branży energetycznej i surowcowej na niewiele się zdały, bo prawie wszystkie pozostałe sektory gospodarki, obecne na parkiecie, traciły na wartości. Największym cieniem położyły się na giełdowych nastrojach spadki cen banków. Dość powiedzieć, że ich indeks branżowy WIG-banki potaniał aż o 1,8 proc. A bez wsparcia banków żadna hossa za długo nie może się utrzymać.
Trudności w poprawianiu rekordów giełdowych nie są niczym nadzwyczajnym. Wprawdzie na poniedziałkowym zamknięciu WIG20 znów znalazł się poniżej 3,9 tys. pkt., ale nie ma na razie powodu, by negować znaczenie wcześniejszego pokonania przezeń granicy 3850 pkt. Tej samej, która wielokrotnie blokowała dalsze wzrosty.
Na światowych rynkach nastroje są umiarkowanie pozytywne, więc jedynym powodem do wzmocnienia spadkowej korekty mogłyby być niepokoje polityczne i zwiększone ryzyko wcześniejszych wyborów parlamentarnych w Polsce. Ale nie wiadomo na ile inwestorzy przestraszą się konsekwencji kolejnego kryzysu politycznego. Do tej pory podobne wydarzenia nie wpływały znacząco na losy koniunktury.
