Zaś te, które wzrosły, nie czyniły tego w najlepszym stylu – zwykle zyskiwały tylko ułamki procenta. O dominacji KGHM świadczą też obroty, bo niemal co trzecia złotówka, która była przedmiotem handlu wśród dwudziestki największych spółek, została zaangażowana w akcje KGHM. Pod względem skali wzrostów dorównał mu wśród dużych firm tylko deweloperski gigant GTC. Ale udział tej spółki w zmianach indeksów jest bez porównania mniejszy, niż KGHM-u.
Wtorkowa sesja była więc teatrem jednego aktora, choć jego występ trudno określić inaczej, niż olśniewający. Bo nie tylko WIG20 dzięki miedziowej spółek osiągnął to, czego nie udawało mu się zdobyć od kilku tygodni. Swoje historyczne rekordy pobiły też w komplecie inne ważne indeksy – WIG, mWIG40 – oba urosły zgodnie o 1,3 proc. – a także indeks giełdowych maluchów sWIG80 – ten wzrósł aż o prawie 2 proc. To właśnie giełdowe średniaki i maluchy stały się drugim, tym razem zbiorowym bohaterem dnia. Inwestorzy z dużą ochotą wrócili po świętach do handlowania akcjami – na całym rynku wartość handlu sięgnęła 2,5 mld zł.
Polski rynek nie był jedynym, na którym po świętach beztrosko kupowano akcje. Najważniejsze europejskie indeksy też zwyżkowały, choć w mniejszej skali, niż warszawska giełda – o mniej, niż 1 proc. Sytuacja pozornie jest więc doskonała. Ale warto mieć się na baczności. Paliwo w postaci zwyżek kursu KGHM nie jest źródłem niewyczerpywalnym. A zmienników dla miedziowego koncernu póki co nie widać. Korekta należy się też giełdowym średniakom i maluchom, których notowania znów są rozgrzane do czerwoności. Póki ceny rosną w tempie 1 proc. na sesję, ryzyko gwałtownej zwałki jest stosunkowo niewielkie (bardziej prawdopodobne są łagodniejsze korekty w biegu). Ale każdy bardziej znaczący wystrzał indeksów powinien zapalić ostrzegawcze światełko w głowach posiadaczy akcji – na tak rozgrzanym rynku spadki przychodzą w najmniej oczekiwanym momencie.