W historii było wiele postaci, które mogłyby być interesującym wzorem działania dla menedżerów, ale niewielu bohaterów tak dobrze odzwierciedla przymioty menedżera -lidera, jak Admirał Horatio Nelson.
Wpisuje się on doskonale w charakterystykę mądrego wojownika – wymiatacza, który mając niewystarczające zasoby i musząc borykać się z przeważającą siłą wroga stawia na smart-ne rozwiązania, innowacyjne działanie i bardzo przemyślany, dopracowany styl zarządzania ludźmi.
Wyobraźmy sobie, jak to jest służyć pod dowództwem człowieka, który:
- Zawsze skupiony jest na tym, co przybliża do zwycięstwa , jest zorientowany na główne cele i pod tym kątem ocenia ludzi. Czy to pod Abukirem czy pod Trafalgar oczekiwał, że każdy z jego kapitanów obierze sobie za cel konkretny okręt wroga i będzie zgodnie z założonym planem wydawał właściwe rozkazy do ataku czy abordażu. Pod tym kątem oceniał ich działania: czy działają tak, by zbliżyć się do zwycięstwa i czy wcześniej odpowiednio wyszkolili załogę do realizacji założonego planu? Sam dawał najlepszy przykład dbałości o cel ostateczny – zwycięstwo w bitwie, walcząc w pierwszym szeregu. Daleki był także od karania marynarza za nieistotne przewinienia, które popełniali w dobrej wierze, gdy za wszelką cenę starali się pokonać przeciwnika.
- Zawsze wnikliwie omawia plany działania ze swymi ludźmi, delegując zadania bojowe i wyznaczając cele osobiste. Zaowocowało to rozbiciem w puch w ciągu 12 godzin francuskiej floty, dowodzonej w sposób tradycyjny, autorytarny. Przed bitwą pod Abukirem dokładnie zaplanował różne warianty działań, następnie wysłuchał uwag wszystkich swoich komendantów, poprosił każdego o analizę pierwotnie założonych przez niego planów ataku, wyznaczył każdemu precyzyjny cel do zdobycia i pokazał jego odpowiedzialność za zwycięstwo w bitwie. Dzięki temu w 12 godzin rozbili francuską flotę idącą szykiem torowym, czekającą na rozkazy głównodowodzącego, gdzie kapitanowie okrętów wroga nie wiedzieli, co mają czynić, obawiali się przejąć inicjatywę i w ten sposób praktycznie „szli pod nóż” Anglików pod wodzą Nelsona.
- Zawsze troszczy się o swoich podkomendnych, dbając o ich wysokie morale, motywację i dumę z tego, kim są i co robią. Admirał Nelson, robił wszystko, by z bandy zdeprawowanych desperados, służących w bardzo ciężkich warunkach stworzyć załogi dumnych ze swego ducha bojowego, zdyscyplinowania i nieugiętości. Marynarze odpłacili mu za to bezwarunkowym poświęceniem. Każdy człowiek wiedział, za co odpowiada, jaki jest jego cel i jaki ma wnieść wkład do ostatecznego zwycięstwa. Z pionków stali się prawdziwymi ludźmi morza, którzy sami decydowali o swoim losie i wiedzieli, o co walczą. Ten styl dowodzenia i motywowania podkomendnych zaowocował wielkim zwycięstwem pod Trafalgar – rozgromiono 33 okręty liniowe floty hiszpańsko-francuskiej, nie tracąc nawet jednego własnego okrętu.
- Zawsze szuka lepszych rozwiązań i sposobów, które jeszcze bardziej zbliżą jego załogi do zwycięstwa. Admirał Nelson analizował na bieżąco, czy jego marynarze działają tak, jak tego oczekiwał. Gdy tylko zauważał błędy, osobiście lub za pośrednictwem swoich kapitanów korygował umiejętności artyleryjskie, manewrowe, sugerował skuteczniejsze posunięcia taktyczne prowadzące do zwycięstwa. Nelson zasłynął m.in. nowatorskim sposobem łamania szyku bojowego wroga i wykorzystywaniem błędów francuskich kapitanów, starających się wprowadzić flotę Nelsona w pułapkę na mieliznach. Potrafił wykorzystywać od razu takie spostrzeżenia, jak to, że francuskie okręty nie były w ogóle przygotowane do walki z lewej burty, lub że wiatr uniemożliwił wrogowi w pewnym momencie wzajemne osłanianie się.
- Odtruwa swoich podkomendnych, nie pozwalając wkraść się zwątpieniu, ale jednocześnie utrzymuje wysoki poziom dyscypliny. Admirał Nelson wiedział, że na okrętach trzeba utrzymać wojskową dyscyplinę, ale wcale nie musi oznaczać to traktowania podwładnych jak bezrozumnych wykonawców rozkazów. Rozumiał, że zwykli marynarze też potrzebują uznania i respektowania ich własnej godności. Nawet gdy trzeba było kogoś ukarać bądź zbesztać, starał się dawać ludziom drugą szansę i dawał od razu sygnał, że dostrzega poprawę. Gdy przychodziły chwile zwątpienia, np. gdy wiadomo było, że wróg ma przytłaczająca przewagę liczebną, odrywał ludzi od narzekania a skupiał na działaniu, doszkoleniu i planowaniu rozwiązania problemów.
Źródło: Wymiatacze.pl