Zachowanie rynków amerykańskich jest typowe dla końca roku. Graczy nic nie jest w stanie przestraszyć, a byki wykorzystują każdy pretekst na swoją korzyść. Tak zachował się rynek w środę, kiedy na całym świecie indeksy spadały. To zbudowało fundament pod czwartkową zwyżkę. Dane makro były dobrym pretekstem do podniesienia indeksów, a niekorzystne informacje były lekceważone.
Raport o tygodniowej zmianie na rynku pracy był gorszy od oczekiwań rynku. Prognozowano wzrost ilości wniosków o zasiłek z 457 do 465 tys. a było ich 474 tys. Spadła jednak znowu średnia 4. tygodniowa (roczne minimum) i ogólna ilość pobieranych zasiłków, więc dane uznano za neutralne. Po publikacji raportu miesięcznego oczekiwania inwestorów jednak bardzo wzrosły, więc nie mogły być odebrane jako znakomite. Publikacja bilansu handlowego USA od dawna nie wpływała na rynkowe nastroje, ale tym razem było inaczej, bo gracze byli wyczulenie na wszelkie impulsy. Okazało się, że deficyt handlowy nieoczekiwanie i znacząco spadł (z 36,5 na 32,9 mld USD). Co bardziej istotne zarówno eksport jak i import wzrosły do poziomu najwyższego od roku. To sygnalizuje, że zarówno w gospodarce USA jak i globalnej trwa ożywienie.
Indeksy giełdowe rosły od początku sesji z małym zachwianiem po pierwszych 30 minutach oraz po aukcji obligacji. Wtedy też zanurkowała cena ropy. Wszystko jednak szybko wróciło do normy. Byki wygrały tę batalię bez najmniejszego problemu, ale ciągle na małym obrocie. Najwyraźniej koniec roku jest ważniejszy od cen ropy i niepokojących inflacji ze świata. Indeks S&P 500 nadal jest w kanale trendu bocznego, ale w piątek może zaatakować jego górne ograniczenie – jeśli dane o sprzedaży będą dobre.
GPW rozpoczęła czwartkową sesję wzrostem, ale od początku nastroje były bardzo zmienne, co doprowadzało do szybkich zmian kierunków przez indeksy. Jednak byki dość szybko opanowały sytuację i WIG20 ruszył na północ. W czołówce były banki. Nastroje graczy zmieniały się jak w kalejdoskopie. W okolicach południa wszystko się uspokoiło – rynek czekał na impulsy ze świata. Przed pobudką w USA indeksy europejskie wyszły górą z marazmu, a WIG20 za nimi podążył, ale był to ruch nietrwały i znowu zapanował marazm. Publikacja danych makro w USA nawet pogorszyła nastroje, a końcówka sesji była fatalna – WIG20 znowu spadł praktycznie naruszając kanał 9. miesięcznego trendu wzrostowego.
Reasumując można powiedzieć, że nasz rynek zachowywał się cały czas bardzo słabo, bo po dwóch dużych spadkach praktycznie nie reagował na wzrosty indeksów na innych giełdach, gdzie przecież w tym tygodniu indeksy spadły zdecydowanie mniej. Nie widać też było żadnej obrony linii trendu. To wszystko może sygnalizować, że rynek szykuje się już do przyszłotygodniowego wygasania grudniowej linii kontraktów. Przetestujemy to dzisiaj po publikacji danych z USA. Jedynie naprawdę mocny wzrost wprowadziłby znowu obóz byków do gry.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi