Temat inwestowania dla dywidendy poruszyliśmy w kwietniu, a teraz zlokalizujemy jedno z najlepszych pastwisk, gdzie można kupić „dojne krowy”. Jak wiele innych, także to zlokalizowane jest przy Wall Street.
Najbardziej elitarnym gronem spółek dywidendowych jest indeks S&P 500 Dividend Aristocrats. Aby spółka mogła trafić do tego grona musi spełnić bardzo wyśrubowane kryteria. Agencja Standard & Poors wymaga, aby akcja wchodząca w skład tego indeksu przez ostatnie 25 lat co roku zwiększała wartość wypłacanej dywidendy.
Ponadto w wolnym obrocie muszą znajdować się akcje o kapitalizacji przynajmniej trzech miliardów dolarów, a średnie dzienne obroty walorami spółki muszą przekraczać pięć milionów dolarów. Sama spółka musi także należeć do indeksu S&P500 zrzeszającego 500 największych pod względem kapitalizacji spółek w Stanach Zjednoczonych. W skład indeksu S&P 500 Dividend Aristocrats musi wchodzić przynajmniej 40 spółek. Kryteria są nieco łagodzone, jeśli na rynku nie znajdzie się odpowiednia ilość podmiotów. Kompozycja indeksu zmieniana jest co roku i obecnie (maj 2011r.) indeks ten zrzesza 43 spółki.
Wykres S&P 500 Dividend Aristocrats za ostatnie pięć lat
Źródło: Standard & Poors.
Warto odnotować, iż w przeciwieństwie do samego indeksu S&P500 jego „arystokratyczny” odpowiednik zdołał odrobić straty z lat 2008-09 i pod koniec kwietnia ustanowił nowy rekord wszech czasów, od dna bessy zyskując 88%. S&P 500 Dividend Aristocrats rozpoczął swą karierę 29 grudnia 1989 roku, startując z poziomu stu punktów.
Lista „błękitnokrwistych dojnych krów”
Źródło: Dział Analiz Bankier.pl na podstawie danych Bloomberga. Stan na 4.05.2011r.
Wśród amerykańskich dywidendowych arystokratów dominują średnie spółki (tj. o kapitalizacji 10-30 mld USD) reprezentujące głównie sektor chemiczny, spożywczy przemysłowy, ubezpieczeniowy oraz handel detaliczny. W oczy rzuca się brak banków, telekomów, wielkich koncernów farmaceutycznych oraz spółek użyteczności publicznej. Brakuje też wielu znanych marek i powszechnie rozpoznawalnych blue chipów – wśród „arystokratów” znalazło się tylko siedem spółek ze średniej przemysłowej Dow Jonesa.
Co wyróżnia arystokratów?
Głównym wyróżnikiem „szlachetnie urodzonych” spółek jest… przeciętność. Na pierwszy rzut oka większość z nich nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym. Żadna nie oferuje finansowych fajerwerków: poza trzema przypadkami nie spotkamy stopy dywidendy przekraczającej 5%. Średnia wynosi zaledwie 2,6% i jest wprawdzie wyższa od średniej dla całego indeksu S&P500 (1,7%), ale aż 120 ze 500 największych amerykańskich spółek jest w stanie zaoferować wyższą stopę dywidendy. Przeciętna oferowana stopa dywidendy jest też niższa od rentowności amerykańskich 10-letnich obligacji skarbowych (obecnie 3,2%). Więc na szybkie zyski nie ma co liczyć.
Historyczne stopy dywidendy dla indeksu S&P 500 Źródło: multpl.com
Drugą cechą dywidendowych arystokratów są względnie wysokie wyceny. Niestety na rynku rzadko kiedy dobre rzeczy bywają tanie i to samo dotyczy giełdy. Inwestorzy wysoko cenią stabilne i regularnie dzielące się zyskami spółki i dlatego przeciętna wycena sięga blisko 17-krotności rocznego zysku (i 15,5-krotności prognozowanego wyniku za 2011 rok). Najtańszy arystokrata wyceniany jest na blisko 10-krotność zysków z ostatnich czterech kwartałów. O „okazjach” nie ma więc mowy.
Jednakże „arystokraci” nie narzekają na brak zainteresowania. Nieprzypadkowo Warren Buffett posiada akcje wszystkich pięciu największych spółek z tego indeksu. Na koniec 2010 roku arystokratyczne walory stanowiły 38,8% portfela akcji Berkshire Hathaway, który jest jednym z głównych akcjonariuszy Coca-Coli, J&J i P&G.
Jak to kupić?
Wszystkie spółki wchodzące w skład S&P 500 Dividend Aristocrats są notowane na giełdzie w Nowym Jorku. Aby kupić akcje dowolnej z nich, wystarczy posiadać rachunek w polskim domu maklerskim oferującym dostęp do rynków zagranicznych. Niestety prowizje pobierane przez brokera będą znacznie wyższe niż w przypadku zakupu akcji na GPW. Ale w przypadku pasywnych inwestycji długoterminowych koszty te nie powinny stanowić poważnego obciążenia.
Strategia inwestowania w „arystokratyczne” spółki dywidendowe jest taka sama jak w przypadku ich „plebejskich” odpowiedników. Cała operacja sprowadza się do schematu: wybierz, kup i regularnie reinwestuj dywidendę. Praca inwestora ogranicza się do zlecenia transakcji i ewentualnego przebalansowania portfela (jednak raczej nie częściej niż raz na rok).
Inwestowanie w spółki dywidendowe można nawet porównać do kupna obligacji, która co roku wypłaci w miarę pewny dochód, lecz dodatkowo będzie zyskiwała na wartości (choć raczej niezbyt szybko). Dojrzałe, stabilne i regularnie dzielące się zyskiem korporacje wydają się być jednym z lepszych i bezpieczniejszych sposobów zabezpieczenia majątku przed nadchodzącym okresem wysokiej inflacji. Według mnie w obecnej dekadzie „arystokraci dywidendy” okażą się bezpieczniejszą lokatą kapitału niż obligacje skarbowe.
Krzysztof Kolany
Analityk Bankier.pl
[email protected]
Źródło: Bankier.pl