Jak podaje dziennik, według pomysłów Samoobrony NBP musiałby „współdziałać” z rządem przy ustalaniu polityki pieniężnej, miałby także obowiązek informowania ministrów o swoich planach i „napotkanych przeszkodach w realizacji celów”. Zdaniem Leppera NBP powinien nie tylko dbać o wartość polskiego pieniądza, ale także odpowiadać za stan gospodarki i poziom bezrobocia.
Samoobrona proponuje także zmiany w Radzie Polityki Pieniężnej. Sejm, Senat i prezydent powoływaliby do RPP nie po 3, tylko po 2 swoich reprezentantów. Rząd nie musiałby się porozumiewać z RPP w sprawie ustalania kursu złotego w stosunku do innych walut. Mógłby decydować praktycznie sam, jedynie pytając Radę o opinię. Samoobrona proponuje także ułatwienia w odwoływaniu prezesa NBP. Prezydent mógłby wnioskować o odwołanie prezesa banku centralnego, gdyby Sejm nie przyjął sprawozdania RPP z wykonania założeń polityki pieniężnej. W podobnych okolicznościach stanowiska mogliby stracić także członkowie Rady. Obecni członkowie RPP zostaliby pozbawieni stanowisk automatycznie w ciągu 30 dni od wejścia w życie projektu Samoobrony.
„Rzeczpospolita” pisze, że ugrupowanie Leppera chce się też dobrać do rezerwy rewaluacyjnej, czyli oszczędności NBP wynikających ze zmian kursu złotego wobec walut obcych. Eksperci Leppera wyliczają, że rezerwa to ponad 27 mld zł, z czego ok. 16 mld miałoby być wykorzystane na inwestycje w kraju. Problem w tym, że rezerwa rewaluacyjna to nie żywy pieniądz, tylko zapis księgowy. Po prostu wraz ze wzrostem ceny walut na papierze rośnie wartość rezerw wyrażona w złotych. Ale samych walut od tego nie przybywa. Samoobrona nie chce słuchać takich tłumaczeń.