Wgłębiając się nieco w sytuację na rynku można stracić nieco z dobrego nastroju, bo w statystykach bynajmniej nie widać tej przewagi popytu, którą sugerują wyniki indeksów. Liczba spółek rosnących była bardzo zbliżona do spadających, ba tych ostatnich było nawet o 8 więcej (159). A do tego mizerne obroty, które znów nie przekroczyły nawet miliarda złotych.
Inwestorzy, którzy mogli mieć nadzieję na to, że przełom jest tuż-tuż mają prawo być nieco zdezorientowani. Miało być dobrze, a wyszło jak zwykle. Ale nadziei na kontynuację wzrostów z pierwszej części ubiegłego tygodnia nie wolno tracić. Gracze czekają na impuls i mogą go dostarczyć spodziewane jeszcze w tym tygodniu dane makro z USA, dotyczące najpotężniejszej gospodarki świata, a także kwartalne wyniki spółek.
Poniedziałek zaczął się dobrze dla inwestorów za Oceanem, indeksy Dow Jones, S&P oraz Nasdaq poszły w górę od 1 do 1,8 proc., co daje pewne nadzieje na to, że i u nas we wtorek wzrosty cen będą kontynuowane.
