Zaczęło się nieźle – to był skutek niezłej sesji w USA w środowy wieczór naszego czasu i jeszcze lepszych nastrojów w Azji o poranku – ale potem indeksy zaczęły się osuwać pod własnym ciężarem. Na zamknięciu indeks największych spółek WIG20 był 0,45 proc. na minusie, zaś indeks całej giełdy WIG tracił niecałe ćwierć procenta.
Zdaniem analityków popyt chłodziło to, że inwestorzy cały czas dyskontują niezłe, ale jednak gorsze, niż oczekiwano, wyniki finansowe niektórych spółek – Agory, PGNiG, czy banku BZWBK. Dodatkowo PGNiG podał, że jego wynik netto za czwarty kwartał będzie niższy o 1,1 mld zł z powodu odpisu aktualizującego wartość majątku. Nie pomagały też wieści z USA. Inwestorów zawiódł indeks Filadelfia Fed (odzwierciedlający koniunkturę w przemyśle), który wyniósł minus 24 pkt wobec oczekiwanych minus 10 pkt.
Nasza giełda w czwartek zachowała się nieco gorzej, niż inne parkiety Starego Kontynentu. Niemiecki indeks cen akcji DAX poszedł w górę o 0,1 proc., zaś francuski CAC – o prawie 1 proc. Niskie były też obroty – znowu nie przekroczyły 1,5 mld zł. Popyt wciąż jest w jakimś letargu i chyba posiadacze akcji powoli przygotowują się do końca konsolidacji po kilkunastoprocentowym odbiciu cen akcji. Jeśli WIG20 zacznie się osuwać w większym tempie, to powinny go zatrzymać bariery najpierw 2900 pkt., a potem 2800 pkt (teraz ma niecałe 3100 pkt).
