„Bankowcy w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że od kilku miesięcy zasypuje ich góra próśb o umorzenie części lub całości zaciągniętych kredytów. Piszą, że stracili pracę, że pieniądze poszły na leki lub rehabilitację, że kredyty zaciągali w lepszych czasach, kiedy łatwiej im było związać koniec z końcem – opowiada anonimowo członek zarządu jednego z banków, odpowiedzialny za windykację.” czytamy.
„- Banki umarzają część rat w wyjątkowych i dobrze udokumentowanych sytuacjach. Chodzi zwykle o osoby będące w dramatycznej sytuacji życiowej. Obowiązek zapłacenia podatku od umorzonej kwoty może być dla nich problemem.” informuje dzisiejsza „Gazeta Wyborcza”.
Wciąż wiele osób nie radzi sobie z zaciągniętymi kredytami i co gorsze, wyjściem z sytuacji jest dla nich zaciągnięcie nowych pożyczek. Wpaść w spiralę długów jest bardzo łatwo. Ale wyjść z niej często okazuje się niemożliwe. Dlatego przed założeniem karty kredytowej, podpisaniem umowy debetu w koncie czy zaciągnięciem kredytu zawsze warto się kilka razy zastanowić, czy nasze dochody pozwolą nam na ich spłatę.
Więcej w artykule Maciej Samcika „Bank umorzy raty, fiskus każe zapłacić podatek” w „Gazecie Wyborczej”.