„- Rynek walutowy jest bardzo rozchwiany, w takich warunkach naturalne jest rozszerzanie spreadów – mówi Marek Cherubin, dealer walutowy w BPH. Eksperci nie mają wątpliwości, że za coraz większe widełki zakupu (jest to kurs stosowany przy przeliczaniu kwoty wypłacanego kredytu) i sprzedaży (kurs przyjmowany do przeliczania wysokości rat) stoją rosnące koszty pozyskania walut obcych. Nie chodzi wyłącznie o zdobywanie pieniędzy na nowe kredyty, lecz również o zabezpieczenie walutami kredytów już spłacanych.”, czytamy.
„W tej chwili – ze względu na kryzys na rynku finansowym – jest to trudne i drogie. – Powiększanie spreadu, a głównie zawyżanie kursu sprzedaży, po którym przeliczana jest rata kredytu walutowego przez spłacających, to sposób na odbicie sobie dodatkowych nieoczekiwanych kosztów – przyznaje Marek Juraś, szef działu analiz DM BZ WBK. Według Bartłomieja Samsonowicza z Comperii.pl dochodzi do tego też coraz kosztowniejsze pozyskiwanie depozytów. – Niespodziewanej zmiany warunków działania bank nie może jednak zrekompensować sobie podwyżką marż odsetkowych, bo to oznaczałoby złamanie warunków umowy – dodaje. Natomiast różnice kursowe banki mogą ustalać je bez jakichkolwiek ograniczeń.”, czytamy dalej.
Obecnie większość kredytów hipotecznych udzielana jest we franku szwajcarskim. Sprawa spreadu dotyczy więc bardzo wielu osób. Niestety różnice kursowe nie są określane ani w umowach kredytowych, ani w regulaminach banków. Wielu klientów w ogóle nie zdaje sobie sprawy, że ponosi dodatkowe koszty z tego tytułu.
Więcej na ten temat w „Dzienniku”.
Na podstawie: Halina Kochalska