Na kwestię długoterminowego oszczędzania Polaków trzeba spojrzeć trzeba nie tylko w kontekście systemu emerytalnego, ale również ogólnych możliwości rozwojowych Polski. Bez oszczędności nie ma inwestycji, a bez inwestycji nie ma długofalowego wzrostu gospodarczego – wyjaśnia Zbigniew Jagiełło, Prezes PKO Banku Polskiego.
Tomasz Jaroszek, Bankier.pl: Osobowość roku. Zapytam wprost: inaczej jest być prezesem największego banku w Polsce, czy bank to bank i specyfika pracy wygląda tak samo?
Zbigniew Jagiełło, Prezes PKO Banku Polskiego: PKO na tle innych banków wyróżnia skala działalności a przez to wpływu naszych decyzji na sektor czy całą polską gospodarkę. To bardzo duża odpowiedzialność.
Efekt skali działa w obie strony. Może Pan wywołać trend w sektorze, jak i jednym błędem rozsierdzić setki tysięcy klientów. Zaskoczył Pana kiedyś efekty skali, pozytywnie bądź negatywnie w czasie pracy w PKO Banku Polskim?
Trudno mówić o zaskoczeniu – wszelkie decyzje biznesowe są poprzedzone dokładnymi badaniami rynku. Na pewno można mówić natomiast o dużej satysfakcji, kiedy wprowadzane przez PKO Bank Polski nowoczesne rozwiązania stają się dzięki skali naszego działania standardem rynkowym. Tak było np. z kartami płatniczymi wyposażonymi w funkcję płatności zbliżeniowych, które upowszechniły się w Polsce de facto dopiero po podjęciu przez nas decyzji o wymianie starych kart na nowe w technologii EMV. To między innymi dzięki PKO Bankowi Polskiemu obecnie nasz kraj jest w europejskiej czołówce pod względem liczby dokonywanych transakcji zbliżeniowych.
Oddział bankowy ma przyszłość? Pada coraz więcej głosów, że za kilka lat będziemy już głównie posługiwać się bankiem wirtualnie.
Upowszechnienie się bankowości elektronicznej to bodaj największa zmiana technologiczna, jaka nastąpiła w sektorze finansowym w ostatnich kilkunastu latach. Należy jednak pamiętać, że poprawnie działający oddział jest dla każdego banku centrum zysków, a nie kosztów.
Bankowość elektroniczna sprawdza się bardzo dobrze przy prostych produktach, takich jak konto osobiste, jednak już w przypadku bardziej skomplikowanych – i jednocześnie zyskownych dla banku – produktów, np. kredytu hipotecznego, większość klientów czuje się bardziej komfortowo, mając możliwość osobistego kontaktu z prawdziwym, a nie tylko wirtualnym doradcą. Bankowość elektroniczna jest i będzie ważnym kanałem sprzedaży i obsługi dla każdego banku, ale na pewno nie zastąpi w wielu miejscach tradycyjnej bankowości oddziałowej.
Pojawia się problem długoterminowych oszczędności Polaków, a właściwie ich braku. Ma Pan pomysł na nakłonienie Polaków do oszczędzania samemu, zamiast liczenia na emeryturę państwową? Na rynku widać lokaty z oprocentowaniem gwarantowanym nawet na kilka lat.
Na kwestię długoterminowego oszczędzania Polaków trzeba spojrzeć trzeba nie tylko w kontekście systemu emerytalnego, ale również ogólnych możliwości rozwojowych Polski. Bez oszczędności nie ma inwestycji, a bez inwestycji nie ma długofalowego wzrostu gospodarczego, który jest niezbędny, aby podnieść standard życia w naszym kraju do poziomu zachodnioeuropejskiego.
Niedostateczna ilość długoterminowych oszczędności jest również problemem dla samych banków, które w wielu przypadkach zmagają się z niedopasowaniem terminów zapadalności aktywów i wymagalności pasywów – długoterminowe kredyty są finansowane krótkimi depozytami. Z pewnością różnego rodzaju zachęty podatkowe mogłyby skłonić Polaków do patrzenia na oszczędności długoterminowo.
Widmo kryzysu w Europie to wzrost spekulacji na temat kolejnej wojny depozytowej. Zobaczymy powtórkę wyścigu banków po oszczędności Polaków?
Na rynku rzeczywiście zauważyć można pewne sygnały świadczące o powrocie części banków do bardziej agresywnej strategii przy pozyskiwaniu środków klientów. Dla utrzymania zrównoważonego rozwoju społeczno-gospodarczego ważne jest jednak, aby nie doszło do eskalacji tych tendencji i co za tym idzie rozpętania wojny depozytowej. Uważam tego typu zjawisko za hazard moralny zagrażający stabilności systemu finansowego.
Uważa Pan wojnę depozytową za patologie systemu finansowego?
W sytuacji wynikającej z prawa równorzędnej gwarancji dla depozytów złożonych we wszystkich bankach, podstawowym czynnikiem konkurencyjnym między poszczególnymi instytucjami staje się oferowane oprocentowanie lokat. Tym samym w niektórych bankach może narodzić się pokusa przyciągania klientów wysokimi odsetkami, które nie mają odzwierciedlenia w rachunku ekonomicznym. Ryzyko niewypłacalności jest bowiem w takim wypadku przerzucane na instytucje państwowe gwarantujące depozyty, a pośrednio na podatników. Uważam, że rynek bankowy powinno chronić się przed tego typu zagrożeniami.
Coraz więcej regulacji ze strony nadzorców systemu bankowego, nie boi się Pan, że utrudnienie dostępu do kredytu wobec klienta zahamuje drastycznie rozwój sektora? Chyba trudno będzie pobić rekordowy pod względem wyników rok?
Kluczem do prawidłowego funkcjonowania sektora bankowego jest odpowiednia proporcja między zapewnieniem możliwości rozwojowych i bezpieczeństwa. Choć polskie banki są w relatywnie dobrej kondycji, zwłaszcza w stosunku do zachodnioeuropejskich, to nie można lekceważyć dbałości nadzoru finansowego o ich bezpieczeństwo w przyszłości.
Banki jako instytucje zaufania publicznego od lat działają w wymagającym otoczeniu prawnym i regulacyjnym, więc są w stanie dostosowywać swoją działalność do nowych przepisów bez uszczerbku dla możliwości biznesowych. Prawdą jest jednak, że bardzo dobre wyniki tegoroczne trudno będzie powtórzyć. Oprócz osłabienia popytu na kredyty, trzeba w tym kontekście zwrócić również uwagę na prawdopodobny wzrost kosztów finansowania.
Panie Prezesie, Szymon Majewski zaskoczy nas jeszcze w tym roku, czy raczej bank zaskoczy nas kolejną, kontrowersyjną gwiazdą w kampanii reklamowej?
Jesteśmy zadowoleni z efektów biznesowych dotychczasowej współpracy, dlatego zamierzamy ją kontynuować.
Grecja znowu uratowana. Chciałby Pan żeby opuściła strefę euro?
W interesie Polski jest utrzymanie spójności i trwałości strefy euro jako obszaru zrzeszającego naszych największych partnerów handlowych. Ewentualne odrzucenie przez Grecję wspólnej europejskiej waluty byłoby szokiem gospodarczym o trudnych do precyzyjnego określenia rozmiarach i konsekwencjach. Z dostępnych analiz nie wynika jednoznacznie, że powrót do drachmy byłby korzystny dla samych Greków. Taki ruch to zatem ogromne ryzyko. Ostateczną decyzję będą jednak musieli podjąć w tej sprawie greccy politycy w porozumieniu ze społecznością międzynarodową.
Jak ocenia Pan decyzję Europejskiego Banku Centralnego o masowych pożyczkach dla banków? Nie zamiatamy problemu zadłużenia pod wielki dywan gotówki?
Europejski Bank Centralny po objęciu prezesury przez Mario Draghiego niewątpliwie zdecydował się dużo aktywniej niż wcześniej włączyć się w rozwiązywanie problemów gospodarczych, z którymi zmaga się strefa euro. Decyzja o udzieleniu na masową skalę preferencyjnych pożyczek europejskim bankom spełniła swoją rolę – znacząco zwiększyła płynność w sektorze finansowym, a co za tym idzie – umożliwiła spadek oprocentowania obligacji Włoch i Hiszpanii do w miarę bezpiecznych poziomów.
Trudno powiedzieć w tej chwili, czy ta aktywność zaowocuje trwałym powrotem zaufania inwestorów do zagrożonych niewypłacalnością krajów unii walutowej, ale niewątpliwie należy kibicować EBC w misji stabilizowania sytuacji w Europie.
Warto jednak równocześnie zwrócić uwagę, że preferencyjne warunki dostępu do finansowania niektórych banków europejskich, stwarzają na rynku nierównowagę pod względem pozycji konkurencyjnej. Instytucje nie mające dostępu do tanich środków EBC, takie jak PKO Bank Polski, muszą korzystać ze znacznie droższych źródeł finansowania na warunkach rynkowych.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: PR News