Sławomirowi Skrzypkowi zarzucano tuż po wyborze na prezesa NBP, że nie nadaje się, nie ma doświadczenia ani stosownego wykształcenia. Że jest zbyt chwiejny. Był jednym z najlepszych prezesów NBP co dostrzegli również prezesi innych europejskich banków centralnych. Czy Belka ma szansę dorównać Skrzypkowi?
Marek Belka, ekonomista, ale nie bankowiec, przemycał już w swoich wypowiedziach informacje o współpracy banku z rządem i niewielu zwróciło na to uwagę. Ci jednak, którzy dostrzegli te sygnały łapią się za głowę i pytają „a co z niezależnością banku centralnego, co z suwerennością prezesa”? Poczekajmy.
Wybór prezesa NBP wzbudził kontrowersję nie tylko z uwagi na postać Marka Belki, ożenionego z SLD i przysposobionego przez Platformę. Ten wybór wciąż jest dyskusyjny z uwagi na okoliczności w jakich został poczyniony. Nie prezydent a pełniący obowiązki prezydenta wysunął kandydaturę Belki i w dodatku pełniący obowiązki, który za niespełna dwa tygodnie zwycięży lub polegnie w starciu z potężnym kontrkandydatem w wyborach prezydenckich.
Sądząc po chaotycznych ruchach Platformy Obywatelskiej, można przyjąć założenie, że Donald Tusk rękami Bronisława Komorowskiego chce jak najdokładniej okopać się by po porażce wyborczej nie zostać na lodzie. Stąd gwałtowne tempo wyboru prezesa NBP, podpis pod ustawą o IPN, której poległy prezydent Lech Kaczyński ani myślał podpisywać, Stąd również szukanie możliwości przejęcia TVP i jak najszybsze obsadzanie wakatów swoimi ludźmi.
Tyle polityki w kontekście wyboru prezesa polskiego banku centralnego. Czas na komentarz ekonomiczny.
Sylwetka prezesa NBP
Profesor Marek Belka studia i tytuły naukowe zdobywał na Uniwersytecie Łódzkim. Człowiek lewicy choć z SLD wystąpił w 2005 roku. W czasach PRL działacz ZSPM i PZPR. Niemal od zawsze w pobliżu rządu, najlepiej lewicowego – był m.in. doradcą ekonomicznym prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. W rządzie Cimoszewicza, wicepremier i minister finansów – zastąpił Grzegorza Kołodkę. I tak aż do 1997 roku, kiedy SLD po przegranych wyborach musiała oddać władzę na kilka lat. Wrócił do rządu na fotel wicepremiera i ministra finansów w rządzie Leszka Millera. Wtedy właśnie zasłynął podatkiem od dochodów kapitałowych, do dziś nazywanym podatkiem Belki. Podatek, wprowadzany na rok, miał pomóc w łataniu ogromnej dziury budżetowej, obowiązuje do dziś. Inwestorzy, a nawet zwykli klienci banków ciułający po kilka tysięcy na standardowych lokatach bankowych nie mogą Belce tego zapomnieć.
Belka był również następcą Leszka Millera jednak sposób w jaki został premierem nie tyle drażnił i śmieszył wielu polityków. Stołkiem prezesa Rady Ministrów cieszył się zaledwie przez rok. Tę przygodę kończył w mało chwalebnych okolicznościach.
Od 2006 roku związany z międzynarodowymi organizacjami – najpierw z ONZ, a potem z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. MFW zrezygnował z Belki po tym, jak zgodził się on kandydować na stanowisko prezesa NBP.
Poglądy prezesa NBP
Prezes powinien być nudny, czyli tłumacząc z Belki na nasze, nie powinien wzbudzać sensacji swoimi wypowiedziami. Jest w tym sens, ale nie upierałabym się, że to prawda absolutna.
Tuż po sejmowym głosowaniu, nowy prezes NBP odżegnywał się od konieczności rewolucjonizowania polityki pieniężnej i banku. Zapowiedział jedynie „mocny sygnał”, który ma utwierdzić rynek w przekonaniu, że polska waluta jest stabilna, a fundamenty polskiej gospodarki zdrowe. Oby wytrwał w tym przekonaniu.
Belka mówił również o przyszłorocznym budżecie, który jego zdaniem powinien być bardziej ambitny niż obecny i podkreślał, że polska gospodarka na tle Europy wypada dobrze. Nie odniósł się jednak do pytań o stopy procentowe i ewentualne ich podwyższanie. Zapowiedział jedynie, że nie będzie wyprzedzał swoimi wypowiedziami decyzji Rady Polityki Pieniężnej. Równie enigmatyczne jest zdanie Belki odnośnie wprowadzenie do Polski wspólnej waluty europejskiej. Departament MFW, którym do niedawna kierował marek Belka, rekomendował polskiemu rządowi zwiększenie deficytu budżetowego. Teraz, kiedy gospodarka rozpędza szybciej niż zakładał MFW, Belka uważa, że zaostrzanie polityki budżetowej nie wpłynie już na zahamowanie rozwoju.
Źródło: Gazeta Bankowa