Dziura na dziurze – tak w skrócie można opisać to, co dzieje się nie tylko na polskich drogach, ale również w budżetach państw członkowskich UE. Niższe niż planowano dochody, no i oczywiście wyższe niż planowano wydatki w budżetach państw UE powodują lawinowe powstawanie deficytów. Nie jest więc żadnym zaskoczeniem, że mapa „dziur” budżetowych w Europie zaczyna przypominać swoim wyglądem szwajcarski ser.
Recesja uderza w finanse państwa
Mniema się, zresztą nie bez pozornej jedynie słuszności, że zdrowe finanse publiczne to filar stabilnego wzrostu gospodarczego, który niejako stanowi mianownik silnego ekonomiczne państwa. Choroby zaś, jakie ujawniają się na tym polu powodują osłabienie się organizmu gospodarczego państwa, czego częstym następstwem jest wzrost nierównowagi w budżecie, wywołujący znane zjawisko – deficytu budżetowego. Wysoki zaś deficyt, to niebezpieczeństwo związane m.in.: ze wzrostem długu publicznego oraz coraz wyższymi kosztami jego obsługi. Skala oraz siła uderzeniowa obecnego spowolnienia gospodarczego już dziś unaoczniła nam słabości, jakie w obszarze finansów publicznych, posiadają gospodarki krajów UE. Rozdmuchane wydatki rządowe oraz wysoki stopień ich sztywności, to główne bolączki, z którymi na co dzień próbują się uporać – zazwyczaj mało skutecznie – przywódcy wielu państw. Polska nie jest tutaj bynajmniej wyjątkiem, a jedynie potwierdza tę regułę. Wydatki bowiem naszego państwa rosną – w mniejszym lub większym stopniu – nieprzerwanie od kilkunastu już lat, a poziom wydatków sztywnych w budżecie sięga obecnie prawie 75 proc. Efektem tych działań, jest wciąż wysoki poziom deficytu budżetowego, który nieprzerwanie trawi polską gospodarkę od blisko 18 już lat. Nawet okresy gospodarczego ożywienia, jakie przeżywaliśmy w Polsce w latach 1995-1997 oraz 2005-2007 nie były wystarczającymi argumentami dla naszych włodarzy, na rzecz istotnego zredukowania tego niechlubnego wskaźnika. Dzisiaj, gdy sytuacja gospodarcza w Polsce uległa ponownie pogorszeniu, jest już na to za późno, a wszelkie zmiany i propozycje wysuwane przez rząd mają charakter raczej interwencyjny i zarazem kosmetyczny.
Wyższe deficyty w krajach UE to pewnik
Kryzys finansowy – który coraz wyraźniej odciska swoje piętno na realnej sferze gospodarki – pogorszy sytuację w finansach publicznych nie tylko w Polsce, ale także w większości krajów UE – wynika z alarmujących prognoz Komisji Europejskiej. W roku 2009 oraz 2010 wzrost nierównowagi fiskalnej będzie dotyczył niemal wszystkich krajów członkowskich UE. W praktyce oznaczać to będzie kolejne przyrosty poziomu deficytów sektora finansów publicznych zarówno w krajach UE oraz strefy euro. W wielu państwach UE wzrost ten może sięgnąć nawet do 4,5 – 5,0 proc. PKB. Nieco lepiej ma za to kształtować się sytuacja w tych państwach strefy euro, w których wzrost deficytów nie powinien raczej przekroczyć wartości 4,0 proc. PKB. Niemniej jednak w obu przypadkach będziemy mieli do czynienia z sytuacją, jaka w bilansach budżetów krajów członkowskich UE, nie była notowana od 15 lat.
Ostry wzrost deficytów sektora finansów publicznych w roku 2009 będzie przede wszystkim wynikał ze słabnącego tempa wzrostu gospodarczego w krajach UE. Niski poziom wzrostu PKB w istotny sposób przekłada się bowiem na cykliczne komponenty budżetu. W praktyce dochodzi więc m.in.: do spadku, a niekiedy i załamania się, poziomu dochodów budżetowych, co nawet przy niewielkim wzroście podatków – które w okresie recesji mają zapewnić państwu dodatkowe dochody – powoduje systematyczne narastanie deficytu. Dlatego też przywódcy państw, w obawie przed wystąpieniem nadmiernego deficytu, redukują poziom wydatków w swoich budżetach do niezbędnego minimum. Cięcia dotyczą także wydatków inwestycyjnych, które uchodzą w budżetach za najbardziej prorozwojowe i które w okresach gospodarczej dekoniunktury mogą – w istotny zresztą sposób – pobudzić niski poziom popytu krajowego.
W roku bieżącym w krajach strefy euro – graniczna wartość poziomu deficytu sektora finansów publicznych w relacji do PKB, ustalona na poziomie 3,0 proc. – zostanie przełamana m.in.: w Irlandii, Grecji, Hiszpanii, Portugalii, Słowenii oraz we Włoszech. Jednak największy wzrost deficytu spodziewany jest w Irlandii, która jeszcze do niedawna odnotowywała w swoim budżecie same nadwyżki. W roku 2007 deficyt sektora finansów publicznych w tym kraju wyniósł +0,2 proc. PKB, ale w roku 2008 było już znacznie gorzej i wyniósł on –6.3 proc. PKB. Dramatyzmu sytuacji w Irlandii dodaje jeszcze fakt, iż prognoza KE na rok 2009 mówi o deficycie rzędu – 11,0 proc. PKB. Nieco lepsza sytuacja ma panować w finansach publicznych krajów takich, jak: Belgia, Niemcy, Austria oraz Słowacja (przyp. od stycznia 2009 – członek strefy euro), w których deficyt nie powinien być wyższy niż 3,0 proc. PKB.
W państwach, które wciąż pozostają poza strefą euro, sytuacja ulegnie także pogorszeniu. Dotyczyć ono będzie szczególnie takich krajów, jak: Rumunia, Litwa, Łotwa oraz Estonia. Na Łotwie deficyt w roku 2009 sięgnie – bagatela 6,3 proc. PKB, pomimo że jeszcze w roku 2007 Łotysze wykazali w sektorze finansów publicznych – niewielką wprawdzie, ale jednak – nadwyżkę na poziomie 0,1 proc. PKB. Całkiem dobrze na tym tle wypada za to gospodarka Węgier. Po bardzo restrykcyjnie prowadzonej tam w ostatnich latach polityce fiskalnej – co podyktowane było głębokim kryzysem w sektorze finansów publicznych – sytuacja zaczyna się powoli normalizować. KE przewiduje, że deficyt sektora finansów publicznych w tym kraju, nie będzie w roku 2009 wyższy niż prognozowane 2,9 proc. PKB, co w obecnych warunkach bez wątpienia można uznać za duży sukces, tym bardziej że jeszcze w roku 2006 wynosił on blisko 10 proc. PKB.
Pomimo, że w porównaniu z innymi krajami UE, sytuacja Polski wygląda całkiem nieźle, to nie zmienia to faktu, iż Polska została zakwalifikowana przez władze KE do grona tych państw, u których w roku 2009 należy oczekiwać przekroczenia granicy referencyjnej w zakresie deficytu sektora finansów publicznych. To może oznaczać, że już niebawem znowu będziemy się zmagać z problemem, któremu na imię: „procedura nadmiernego deficytu”.
Bartosz Niedzielski
Źródło: Bankier.pl