Wczorajsza sesja w Stanach do samego końca nie miała jednoznacznego wyniku. Indeksy zmieniały kolory kilka razy, ale decydująca okazała się końcówka. Ostatnia godzina należała do kupujących dzięki czemu S&P500 zakończył wzrostem o 1,2 proc. co zmniejszyło tegoroczny spadek do zaledwie 5,5 proc.
Najgorzej radziły sobie spółki technologiczne. Indeks Nasdaq dzięki optymistycznemu zrywowi zdołał jedynie zredukować trwające w trakcje sesji 1,5 proc. spadki. Ta słabość była wynikiem wtorkowych informacji z Intela o spadku w ciągu roku zysków o ponad połowę. Gracze zdają sobie sprawę, że kreatywne księgowanie aktywów finansowych w bankach nie pomoże sektorowi produkcyjnemu, więc akcje producentów mogą być obarczone wysokim ryzykiem. Wzrost w USA wpłynął na dzisiejsze zachowanie parkietów azjatyckich, które rosły o 1-2 proc.
Przedsmak amerykańskiej rozgrywki mogliśmy obserwować wczoraj w kraju. Środową sesję rozpoczęliśmy neutralnie. Co prawda WIG20 znajdował się poniżej wczorajszego zamknięcia, ale spadek o 0,3 proc. nie robił większego wrażenia. Nie było też widać tak wyraźnego jak we wtorek podziału na spółki duże i małe. Szerokiemu rynkowi udało się nawet na moment wyjść „nad powierzchnię”, ale po chwili mimo poprawiającej się sytuacji na niemieckiej giełdzie, wrócił na czerwoną stronę.
Stabilizacja na niewielkich minusach trwała parę godzin. Podaż próbowała jeszcze przed południem silniejszego ruchu w kierunku wczorajszych minimów, ale po fiasku sforsowania poziomu 1750 pkt. rynek powrócił na wysokość porannej stabilizacji. Spokój utrzymywał się na wszystkich frontach giełdowych zmagań. Nawet publikacje danych z kraju ani zagranicy nie wpływały na sytuację.
Informacje o wzroście o 0,2 proc. inflacji bazowej (czyli bez paliw i żywności) w USA oraz spadku cen w ujęciu całościowym o 0,1 proc. zostały zlekceważone. Podobnie rynki potraktowały komunikat z GUS o inflacji w Polsce sięgającej 3,6 proc., która nieznacznie przekroczyła oczekiwania. Jedynym zaskoczeniem była publikacja indeksu NY Empire State. Ten wskaźnik rozwoju gospodarczego rejonu Nowego Jorku z oczekiwanych -35 pkt. okazał się znacznie wyższy i pokazał wartość -14,7 proc. To wciąż spadek, ale i tak oznaczający wyraźne poprawę nastrojów. W tak jednoznacznie pozytywną sytuację uwierzyły tylko rynki walutowe na których umocnił się dolar. Pozostali gracze, chyba nie do końca potraktowali dane serio i profilaktycznie postanowili poczekać z reakcjami na dane o produkcji przemysłowej.
Tu niestety przyszło negatywne zaskoczenie. Produkcja przemysłowa spadła dwukrotnie bardziej niż oczekiwano, bo aż o 1,5 proc., ale dla krajowego rynku nie przeszkadzało to w wykreowaniu ruchu wzrostowego. Podobnie jak później w USA ostatnia godzina okazała się decydująca i wystarczyła bykom na dojście do poziomu neutralnego, a następnie wyciągnięcia indeksu do poziomu 1784 pkt. To dokładnie wartość na jakiej rozpoczynał się handel na początku tygodnia.
Końcowy ruch doprowadził do wzrostu WIG20 o 0,8 proc. na przekór zachodnim parkietom. Trudno odczytywać to za sygnał siły popytu, ponieważ już dziś z samego rana to wczorajsze wyciąganie rynku na siłę do góry może się zemścić negatywnym otwarciem. Dzięki tej wzrostowej akcji wciąż jednak byki utrzymują psychologiczną przewagę, która przy dobrej atmosferze zewnętrznej powinna w czwartek pomóc w dalszych wzrostach.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse
Źródło: AZ Finanse