Dziś warszawski parkiet będzie musiał udowodnić, że koniunktura na nim nie jest zależna wyłącznie od notowań jednej spółki. Utrzymanie czwartkowej dynamiki wzrostu indeksów może być jednak trudne.
W czwartek na europejskich parkietach panowały zmienne nastroje. Pierwsza część sesji przyniosła zwyżki indeksów w Paryżu i Frankfurcie o 1,5-1,7 proc. Wczesnym popołudniem inicjatywę przejęły niedźwiedzie. Inwestorzy nie przejęli się danymi o spadku produkcji w strefie euro. Zareagowali dopiero na złe wieści zza oceanu. Ostatecznie CAC stracił 0,15 proc., a DAX zyskał 0,4 proc.
O 0,9 proc. w górę poszedł FTSE. Wskaźnik giełdy londyńskiej od początku drugiej dekady grudnia ubiegłego roku kontynuuje tendencję zwyżkową. Musi ona budzić respekt swoją konsekwencją, szczególnie na tle nerwowych ruchów na większości pozostałych parkietów europejskich. W jej wyniku FTSE zyskał nieco ponad 7 proc. DAX wzrósł w tym czasie o prawie 9 proc., ale zasługuje na ujemne punkty za styl, w jakim tego dokonał. Zwyżka to w znacznej mierze efekt dwóch dynamicznych sesji, w trakcie których zyskał po 3 proc., po których następowały kilkudniowe niewielkie korekty. Widać za to uderzającą analogię w zachowaniu się FTSE i amerykańskiego S&P500, zarówno co do skali wzrostu, jak i konsekwencji, z jaką byki prowadzą rynek w górę.
Na Wall Street wczoraj sytuacja była równie zmienna, jak w Europie. Jedyna różnica, to rozkład tej zmienności w ciągu dnia. Pierwsze godziny handlu to spadek indeksów. S&P500 tracił 0,5 proc. Jak na dużo gorsze niż się spodziewano informacje o liczbie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, która powróciła znów w okolice 400 tys. i zaskakująco słabej dynamice sprzedaży detalicznej w grudniu, to wynik całkiem niezły. Mimo kiepskich danych za grudzień, dynamika sprzedaży detalicznej w całym ubiegłym roku była najwyższa od 11 lat. Byki szybko się pozbierały i na koniec dnia doprowadziły indeksy do poziomu o 0,2 proc. wyższego, niż na środowym zamknięciu. W przypadku S&P500 to jednocześnie poziom najwyższy od końca lipca 2011 r. Do pokonania psychologicznego poziomu 1300 punktów już tylko mały krok.
Na parkietach azjatyckich dziś sytuacja była zróżnicowana. Nikkei zyskał 1,4 proc. Na kilkadziesiąt minut przed końcem handlu w Szanghaju indeksy traciły po 1,2-1,7 proc. Notowania kontraktów na amerykańskie i europejskie indeksy zwyżkowały rano po około 0,2 proc., nie dając wyraźnych wskazówek co do nastrojów na początku notowań w Europie. Jedynie te na CAC40 rosły o 0,5 proc.
Jeszcze trudniej o takie wskazówki w przypadku naszego parkietu. W warunkach słabnącego entuzjazmu byków na głównych giełdach kontynentu i wygaśnięcia euforii, związanej z pozornym złagodzeniem formuły miedziowego podatku, piątek może przynieść niewielkie wahania indeksów i korektę czwartkowej zwyżki lub co najmniej wyhamowanie jej dynamiki.
Źródło: Open Finance