Środek sezonu narciarskiego wypełniają doniesienia o lawinach w różnych częściach świata. Sprawdzamy, czy ubezpieczenie turystyczne obejmuje ratownictwo górskie po osunięciu się śniegu i gdzie można korzystać z ochrony.
Czwarty stopień zagrożenia lawinowego w słowackich Tatrach, tragiczny wypadek polskich narciarzy w Indiach, akcja ratunkowa w dolinie Val Badia we Włoszech. To kilka tematów z ostatnich dni, które przypominają o ryzykownej stronie uprawiania sportów zimowych
w wysokich partiach gór. I zwracają uwagę na ich ubezpieczeniowy kontekst, bo kontuzje na stokach i związane z nimi ratownictwo górskie, transport medyczny i koszty leczenia, wchodzą w zakres polisy turystycznej na zagraniczny wyjazd narciarski.
– Tak skrajne sytuacje jak np. niedawny wypadek w Himalajach zdarzają się stosunkowo rzadko, ale jednak się zdarzają i warto mieć tego świadomość planując podróż. Zgłoszenia poważnych wypadków w odległych częściach świata trafiają do nas od kilku do kilkunastu razy w roku. Do mniej poważnych w skutkach zdarzeń dochodzi na stokach bardzo często, takimi sprawami zajmujemy się codziennie. Każda z nich niesie za sobą konsekwencje finansowe i organizacyjne, związane z pracą ratowników, lekarzy czy transportem w kraju pobytu lub powrotnym do Polski. Jedne i drugie można zabezpieczyć w ramach polisy – mówi Andrzej Paduszyński, dyrektor Departamentu Ubezpieczeń Indywidualnych w Compensa TU Vienna Insurance Group
Ochrona przed skutkami lawiny
Do podstawowych przyczyn szkód, które są objęte ubezpieczeniem, należą tzw. zdarzenia losowe – czyli niezależne od turysty sytuacje spowodowane działaniem sił przyrody. To zarówno takie zjawiska atmosferyczne jak ulewny deszcz, huragan, grad czy uderzenie pioruna, jak i ryzyka bezpośrednio związane z przebywaniem i uprawianiem sportu w górach, m.in. lawina czy zaleganie śniegu lub lodu.
– Oznacza to, że jeżeli turysta jeździł na nartach zgodnie z warunkami umowy ubezpieczenia, np. na wyznaczonych do tego trasach, to po osunięciu się śniegu otrzyma w razie potrzeby wsparcie w ramach turystycznego assistance oraz zwrot kosztów leczenia – dodaje Andrzej Paduszyński z Compensy.
Ochrona nie tylko na europejskich stokach
Podczas zakupu ubezpieczenia należy w przybliżeniu określić miejsce, w którym będzie się jeździć na nartach. Ubezpieczyciele zazwyczaj stosują podział na kraje Europy oraz pozostałe części świata. Jeżeli ktoś wybiera się na narty np. do Indii czy Kanady, przeważnie nie musi o tym informować sprzedawcy.
– Wystarczy, że turysta zadeklaruje uprawianie sportów zimowych poza naszym kontynentem, a dla ubezpieczyciela będzie to wystarczająca informacja, aby właściwie określić zakres ochrony i cenę polisy. Za ubezpieczenie do odległych krajów płaci się więcej, ale różnice w porównaniu z „europejską” polisą nie są duże. Oczywiście wszelkie niestandardowe plany, np. zjazdy poza wyznaczonymi trasami lub inne sporty ekstremalne, trzeba zgłosić i precyzyjnie nazwać, bo one mogą wpłynąć na wysokość składki lub w ogóle możliwość zakupu ochrony – zauważa Andrzej Paduszyński z Compensy.
Według kalkulacji Compensy ubezpieczenie turystyczne dla 2 osób, które w lutym wybierają się na tygodniowy wyjazd narciarski poza Europę (niezależnie od kraju pobytu), kosztuje od 229 do 295 zł. To przedział 16-21 zł za osobę dziennie – niewiele wyższy w porównaniu z polisą kupowaną na europejski stok. W najwyższym wariancie ubezpieczeni korzystają z pokrycia kosztów leczenia oraz assistance z opcją ratownictwa i transportu medycznego do 100 tys. euro, NNW do 20 tys. zł, ochronę wartego nawet 5 tys. zł bagażu (także sprzętu sportowego) oraz OC w życiu prywatnym z sumą gwarancyjną na poziomie 250 tys. zł.
Polisa jest też rozszerzona o klauzulę sportów zimowych. Czyli do ochrony włączone zostają szkody, do których doszło podczas jazdy na nartach czy desce snowboardowej. Ubezpieczenie zawiera też inne typowo narciarskie rozszerzenie – do 200 euro zwrotu za skipass lub wypożyczony sprzęt, jeżeli po kontuzji nie można było z nich skorzystać.
Źródło: Compensa TU SA Vienna Insurance Group