Sytuacja na rynkach finansowych jest niepewna. Pojawia się coraz więcej opinii o nadchodzącej bessie. Należy postawić pytanie, czy wchodzimy w fazę długoterminowych spadków, czy może już w niej jesteśmy?
Dane giełdowe z kilku ostatnich miesięcy nie są optymistyczne. Lokalny szczyt na WIG20 został zanotowany w połowie kwietnia. Od szczytu na poziomie 2605 pkt. WIG20 zniżkował do okolic 2300 pkt., gdzie znajduje się do dziś. Spadek w tym okresie wyniósł prawie 13 proc.
Bankier.pl zebrał wypowiedzi 23 analityków. Ich zdaniem, najbliższe miesiące mogą być decydujące dla trendu długoterminowego. Ze szczególną uwagą należy śledzić doniesienia zza Atlantyku. Jeżeli spadki zostaną pogłębione, będziemy musieli pogodzić się z myślą, że po raz kolejny znajdujemy się w fazie bessy.
Jesteśmy w bessie. Od 2007 r.?
Według siedmiu analityków jesteśmy obecnie w fazie bessy. Część z nich uważa, że trwa ona nie od kwietnia bieżącego roku, lecz od początku kryzysu z 2007 r., a ostatnia 14-miesięczna hossa była tylko korektą dużej fali spadkowej.
Zdaniem Emila Łobodzińskiego z Investors TFI, to ciągle bessa, a w krótkim horyzoncie znajdujemy się w trendzie bocznym, który w niedalekiej przyszłości może zmienić się w dłuższą falę spadkową. Podobne zdanie ma Mirosław Saj z DnB NORD. Jako początek obecnie trwającej bessy podaje dokładny termin – 30.10.2007. Jego zdaniem, trwały powrót do trendu spadkowego nastąpi, gdy WIG20 spadnie poniżej poziomu 2173 punktów.
Również Krzysztof Kolany z Bankier.pl uważa rok 2007 za początek wciąż trwającej bessy. Analityk twierdzi, że 14-miesięczne odbicie zostało spowodowane „państwowymi stymulantami w postaci rekordowo niskich stóp procentowych i rozdętych deficytów budżetowych”. Według analityka antykryzysowe działania będą skutkowały niższą, nawet niekiedy ujemną dynamiką wzrostu gospodarczego, a także pogorszeniem wyników spółek, zwłaszcza banków.
Negatywny charakter „sztucznej” stymulacji gospodarek zauważa również Marcin Dziadkowiak z Bankier.pl. Według niego działania rządów w celu pobudzenia gospodarek przyniosły wzrost zadłużenia, „co na dłuższą metę będzie nie do wytrzymania dla ich budżetów. Będziemy mieli więc do czynienia z kolejnymi problemami w wielu gospodarkach, ale już na znacznie większą skalę, niż to było dotychczas”.
Bessa wychyla głowę
Bessa nadchodzi również według analityków technicznych, którzy dostrzegają tworzącą się formację głowy z ramionami. Według Andrzeja Tomczyka z Admiral Markets doszło do przełamania ważnych barier na indeksach Dow Jones i S&P500. – Wsparcia te były o tyle istotne, iż powstrzymały spadki na amerykańskich rynkach w lutym, maju oraz czerwcu bieżącego roku. Ponadto, poziom wsparcia dla indeksu S&P500 przy 1050 pkt. oraz dla indeksu DJIA przy 9900 pkt. wydaje się być linią szyi, tworzącej się od stycznia 2010 r. formacji technicznej, zapowiadającej odwrócenie trendu wzrostowego – zauważa Tomczyk.
Kolejnych negatywnych danych ze Stanów Zjednoczonych, gdzie olbrzymie pieniądze wpompowane w system finansowy wcale nie spowodowały znaczącego ożywienia gospodarczego, spodziewa się Sławomir Dębowski z Globtrex.com. Z publikowanych na Bankier.pl prognoz Dębowskiego wynika, że kluczowe będzie przebicie minimów z maja, które da silny sygnał do dalszej przeceny. Analityk uważa, że kolejna fala spadkowa powinna mieć zasięg podobny do różnicy między kwietniowym szczytem a majowym dnem (360 pkt.). – Dopiero potem możliwe jest dłuższe odbicie – uważa analityk.
Prognozy ankietowanych analityków technicznych są zbliżone. Według Tomczyka w perspektywie 3 miesięcy indeks S&P500 straci ponad 15%, a DJIA ponad 13%. Analityk prognozuje również wartość WIG20 na poziomie 1900 punktów. Opinię tę potwierdza Dębowski, który prognozuje jesienną wartość indeksu w przedziale 1800-1940 punktów, po czym jednak spodziewa się dłuższego odbicia.
Bessy nie ma. Ale zaraz będzie
Niektórzy analitycy uważają, że jeszcze nie ma bessy, natomiast w najbliższym czasie jest duża szansa, że do niej dojdzie. Wojciech Bogacki z Raiffeisen Bank Polska sądzi, że o bessie będziemy mówić, gdy polskie indeksy spadną do poziomu niższego niż lutowe minima (2200 pkt. dla WIG20 i 37000 pkt. dla WIG).
Umiarkowanym pesymistą jest również prezes Quercus TFI Sebastian Buczek. – Po 14-miesięcznej minihossie mamy odreagowanie, które w niekorzystnym scenariuszu może przybrać postać średnioterminowej fali spadkowej – twierdzi Buczek.
Podobnie uważa Marcin Mazurek z BRE Banku: – Wydaje się, że rynki będą teraz trwały w zawieszeniu (z potencjałem do dalszej korekty w dół) w związku z mieszanymi danymi z gospodarek zarówno dojrzałych, jak i wschodzących – mówi zachowawczo analityk.
Bez paniki, to tylko korekta
Wśród ankietowanych analityków są też optymiści, którzy uważają, że nie można mówić o bessie i, mimo możliwych spadków w najbliższym czasie, rozpoczęta w kwietniu korekta trendu wzrostowego niebawem minie, po czym powrócimy do okresu giełdowego wzrostu cen.
Zdaniem Przemysława Kwietnia z XTB jesteśmy obecnie w fazie spodziewanej korekty po fali hossy. Analityk podkreśla, że rynek po dużych wzrostach zasłużył na długo wyczekiwane przez wiele osób obniżenie cen akcji.
Optymistą jest Paweł Cymcyk z A-Z Finanse. Analityk stwierdza stanowczo, że nie ma podstaw, aby uważać, że jesteśmy w fazie trendu spadkowego. Uważa, że inwestorzy powinni przygotować się na „czas dłuższego trendu bocznego z dużą ilością fałszywych sygnałów zarówno wzrostu, jak i spadku”. Według Cymcyka taki okres powinien dominować w latach 2010-2011.
Również Łukasz Bugaj z Xelion-u uważa, że nie mamy bessy, „gdyż nie mamy do czynienia z długotrwałym spadkiem indeksów oraz pełnym ukształtowaniem się trendu spadkowego”. Umiarkowanym optymistą jest również Ryszard Petru z BRE Banku, który spodziewa się tylko kilkutygodniowych spadków.
Analitycy podzieleni tak samo jak rynek
Według 7 z 23 ankietowanych analityków, jesteśmy aktualnie w fazie bessy. Zdaniem 16 pozostałych nie mamy w tej chwili bessy, jednak tylko dziesięciu z tej grupy jest o tym przekonana w pełni. Pozostała grupa 6 ekspertów uważa, że to jeszcze nie jest bessa, ale może ona w najbliższym czasie wystąpić.
Co to jest bessa?
Bessa nie ma jednoznacznej definicji. Różne podejścia stosują analitycy techniczni i fundamentalni. W obrębie analizy wykresów również występują różnice. Sygnał bessy wygenerowany zostanie w innym momencie dzięki falom Elliotta, a innym przy liczbach Fibonacciego lub analizie trendów, formacji cenowych czy średnich kroczących. Specjalista od makroekonomii spojrzy na problem jeszcze z innej strony, analizując wskaźniki wyprzedzające.
Popularna w Stanach definicja bessy mówi, że z takim zjawiskiem mamy do czynienia, gdy nastąpi 20-procentowa przecena od szczytu głównego indeksu. Niektórzy z kolei mówią o trwałym trendzie spadkowym, gdy spadki indeksów występują przez dwa kolejne kwartały.
Niezależnie od definicji, wszyscy ankietowani analitycy sugerują, że znajdujemy się obecnie w bardzo ważnym momencie, który zdecyduje o losach trwania lub zakończenia trendu wzrostowego, a może nawet o powrocie do bessy stulecia.
Źródło: Bankier.pl