Wśród zaproszonych gości znaleźli się m.in. Otylia Jędrzejczak, Mistrzyni Olimpijka i Mistrzyni Świata w Pływaniu, aktorzy Michał Milowicz oraz Tomasz Stockinger, piosenkarz Michał Wiśniewski, Marta Niewczas, Mistrzyni Świata w Karate Tradycyjnym, Tadeusz Donocik, Wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej, Michael Dembiński, Dyrektor ds. Strategii i Rozwoju Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej, Leszek Cieśla, Przewodniczący Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej, dziennikarz ekonomiczny Tomasz Sańpruch oraz Peter Grudniak, Prezes Zarządu HMP Polska.
Debata miała na celu uświadomienie Polakom koniczności planowania i aktywnego inwestowania w swoją przyszłość. Edukacja, kupno mieszkania, czy godziwa emerytura wymagają zgromadzenia odpowiednich środków. Zdaniem zaproszonych gości realizacja życiowych celów zależy od nas samych. Ani państwo, ani nikt inny nie wyręczy nas w zabezpieczeniu naszej przyszłości. Jednakże nie wszyscy wiedzą jak efektywnie gospodarować finansami w dłuższej perspektywie czasowej. W przeciwieństwie bowiem do rozwiniętych społeczeństw Europy Zachodniej, Polacy wciąż koncentrują się głównie na celach krótkoterminowych. Edukacja i budowa odpowiedniej świadomości społecznej mogą jednak przyczynić się do zmiany tej postawy.
– Chcemy, aby debata stała się początkiem ogólnopolskiej dyskusji. Mamy nadzieję, że dzięki takim imprezom uda się nam uświadomić Polakom, że nie można biernie czekać na przyszłość. Współczesny rynek finansowy oferuje możliwości zabezpieczenia realizacji życiowych celów. Trzeba tylko nauczyć się z nich korzystać. – przekonuje Peter Grudniak, prezes Zarządu HMP Polska.
Debata została zorganizowana pod patronatem HMI. Warszawa, 13 czerwca 2007, Hotel Hyatt Regency
Rozmowa z Peterem Grudniakiem, prezesem Zarządu HMP Polska.
Na emeryturę trzeba oszczędzać samemu
Dlaczego uważa Pan, że trzeba oszczędzać samodzielnie na emeryturę? Przecież mamy zreformowany system emerytalny, co ma chronić nasze bezpieczeństwo emerytalne.
Bo dociera do mnie coraz więcej sygnałów, które stawiają pod znakiem zapytania bezpieczeństwo przyszłych emerytów. A już zupełnym szokiem był dla mnie ubiegłoroczny wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie jednego z profesorów wyższej uczelni. Sędziowie uznali bowiem, że emerytura nie jest prawem, ale ….przywilejem! W tej sprawie chodziło o sytuację w której profesor chciał pobierać emeryturę i dalej pracować. Istotne jest jednak stwierdzenie, że emerytura jest przywilejem. Z tego stwierdzenia można wysnuć wniosek, że za parę lat ktoś uzna, że na taki przywilej państwa nie stać. I emerytur nie wypłaci.
Czy to realne zagrożenie, skoro zgodnie z reformą emerytalną, ci którzy są w nowym systemie emerytalnym mają swoje wydzielone konta emerytalne?
Tak, bo tylko na kontach w OFE są to realne pieniądze, a przez najbliższe kilka lat na emeryturę będą jeszcze przechodziły osoby funkcjonujące w starym systemie emerytalnym. Ich przyszłość zależy od tego co wypłaci im ZUS. Tymczasem mimo, że mamy konta w ZUS, to nie leżą na nich pieniądze. To tylko elektroniczny zapis, rodzaj zobowiązania państwa, że od takiego kapitału będzie nam naliczana emerytura. Cześć naszej składki na ZUS trafia do kieszeni obecnych emerytów. Co ważne tych pieniędzy jest ciągle za mało. Cała składka na ubezpieczenie emerytalne to obecnie 19,52 proc. tzw. podstawy wymiaru składek, czyli w uproszczeniu pensji brutto. Z tego ZUS, przekazuje do OFE 7,3 pkt. proc. żeby przekazać fizycznie tą gotówkę funduszom ZUS musi nawet zaciągać kredyt komercyjny, choć najczęściej dostaje dofinansowanie z budżetu, które pochodzi z emisji obligacji, a więc z powiększenia naszego długu.
Obecnie w Polsce emerytury finansowane są tylko w 58% ze składek przekazywanych do ZUS. Pozostałe 42% stanowią dopłaty z budżetu Państwa i kredyty. Moim zdaniem to symptom słabości tego systemu.
Dodatkowo sam Prezes rady nadzorczej Zakładu Ubezpieczeń Społecznych Robert Gwiazdowski oficjalnie mówi o kryzysie i przewiduje nieuniknioną katastrofę systemu emerytalnego i jego niewypłacalność.
Na ile jednak prawdopodobne jest, że pieniędzy na wypłaty nie starczy?
To niemal pewny scenariusz, bo struktura demograficzna Polski jest coraz gorsza i tego stanu nie da się tak szybko odwrócić. System repartycyjny, taki jaki funkcjonował w Polsce do czasu reformy emerytalnej i z którego dostają pieniądze emeryci urodzeni przed 1 stycznia 1949 roku działa dopóty, dopóki więcej młodych osób pracuje, niż pobiera emerytury. W Polsce ta struktura się pogarsza: liczba pracujących spada, a emerytów rośnie. To zresztą bolączka nie tylko Polski, ale też innych krajów Europy. Ludzie żyją coraz dłużej i w związku z tym jest ich coraz więcej. Oznacza to, że coraz więcej pieniędzy potrzeba na emerytury. Jeszcze w 1955r.- 60 letnia kobieta miała średnio przed sobą 17,5 roku życia, teraz jest to około 22,5 roku.
I tak obecnie w Polsce mamy około 13 proc. osób w wieku emerytalnym. Dodatkowo zatrważająco brzmią dane liczbowe – w 1996 roku było w Polsce 3 130 000 emerytów, a w ciągu ostatnich 10 lat populacja emerytów wzrosła o 30% i osiągnęła w roku 2006 liczbę 4 330 000. Prognozy GUS mówią, że w 2030 r. będzie to około 24 proc. – niemal co czwarty Polak będzie emerytem!
Co to oznacza dla systemu emerytalnego?
To, że może nie wystarczyć dla wszystkich pieniędzy z budżetu. Może więc okazać, że idąc tropem wspomnianego orzeczenia Trybunału, kolejne grupy będą pozbawiane „przywileju” w postaci emerytury, albo – w najlepszym razie- będzie ograniczona ich wysokość. Może się więc okazać, że jedynym pewnym sposobem na emeryturę jest posiadanie własnych oszczędności . Nie tylko w OFE, ale też w innych formach oszczędzania.
Jakie tu kwoty są potrzebne?
To stosunkowo prosto policzyć. W uproszczeniu przyszła emerytura to wynik działania: zgromadzony kapitał emerytalny podzielony przez liczbę miesięcy, które może przeżyć dana osoba. Do tego oczywiście zakładane są różne korekty, różne są też tzw. produkty emerytalne. W ubiegłym roku pojawiło się takie opracowanie Ministerstwa Polityki Społecznej, z którego wynika, że z każdego tysiąca złotych oszczędności emerytalnych można liczyć na 4-5 zł miesięcznej emerytury. Łatwo więc sobie policzyć ile trzeba zgromadzić, żeby na emeryturze nie martwić się jak związać koniec z końcem. (patrz grafika: Ile pieniędzy na przyzwoitą emeryturę).
Wygląda na to, że nawet jeśli przyjmiemy, że dostaniemy emeryturę z ZUS i OFE, to i tak będzie to mało.
Oczywiście, i to wiadomo już teraz nawet przy optymistycznym założeniu, że możemy liczyć na pieniądze z ZUS. Już przy wprowadzaniu reformy emerytalnej określono, że tzw. Stopa zastąpienia, czyli wskaźnik pokazujący relację emerytury do ostatniego wynagrodzenia wyniesie 40-60 proc. Ten wskaźnik jest aktualnie przez wielu fachowców korygowany w dół.
Dlaczego więc stworzono taki system?
System zakładał istnienie trzech filarów, ale w praktyce u nas funkcjonują dwa; ZUS – z którego wysokość wypłat jest niepewna i OFE. Do tego miał istnieć trzeci filar – czyli dobrowolne oszczędności emerytalne. Miał on być oparty o ulgi podatkowe. Jak to wyszło widzimy: ani Pracownicze Programy Emerytalne, ani Indywidualne Konta Emerytalne nie są zakładane w skali pozwalającej na spokojne myślenie o przyszłym systemie emerytalnym. Żaden rząd nie zdecydował się do tej pory na wprowadzenie realnej ulgi podatkowej, której efekty byłoby widać natychmiast, w rocznym PIT, a nie w odległej przyszłości. Słyszę tylko zdumiewające tłumaczenie, że rządu nie stać! Nie stać teraz, a będzie stać za kilka lat na fundowanie zasiłków opieki społecznej osobom, które dostaną emeryturę w wysokości 20 proc. Średniego wynagrodzenia? Mówi się, że w Niemczech reforma emerytalna dopiero będzie. Al. Niemcy już wiele robią, żeby złagodzić kryzys emerytalny. Już wydłużyli wiek przejścia na emeryturę do 67 z 65 lat. Od lat funkcjonują tam realne zachęty podatkowe, do oszczędzania na emeryturę. A u nas? Wydatki na polisę na życie, są kosztem uzyskania przychodu. Może być ona zlikwidowana np. po 5 latach, a pracownik dostaje pieniądze i kupuje sobie np. samochód czy meble. Dlaczego kosztem uzyskania przychodu nie mogą być polisy o charakterze oszczędności emerytalnych?
Co w tej sytuacji robić?
Jestem prezesem firmy oferującej jako pierwsza w Polsce programy oszczędnościowe z gwarantowaną rentą dożywotnią, więc moje słowa będą potraktowane jako reklama, ale to powiem: trzeba samemu oszczędzać dodatkowo na emeryturę. To nie tylko moje zdanie, mówią o tym wszyscy eksperci, naukowcy. Przy czym nie muszą to być duże kwoty. Nawet 100 zł miesięcznie odkładane od początku kariery zawodowej, dzięki potędze procentu składanego da po 40 latach duże kwoty. Niestety ludzie odkładają cały czas decyzję o budowaniu kapitału emerytalnego. Tymczasem im wcześniej zaczniemy tym lepiej, bo mniejsze mogą być obciążenia finansowe.
Rozmawiał: Marcin Jaworski
autor jest dziennikarzem Gazety Prawnej