W obliczu narastających problemów budżetowych coraz większą popularność zyskuje pomysł opodatkowania banków. Niektórzy politycy argumentują, że to lepsze rozwiązanie niż podwyżka VAT-u. Ale kto ostatecznie poniesie koszty „podatku bankowego”?
Rząd mówi, że kondycja polskich finansów publicznych jest dobra, ale nie beznadziejna. Tegoroczna dziura budżetowa to faktycznie niemal 100 miliardów złotych, czyli przeszło 7% PKB. Względna skala niedoboru lokuje Polskę w towarzystwie Portugalii i Włoch, co do wypłacalności których wierzyciele mają poważne wątpliwości. Obecne tempo przyrastania długu gwarantuje nam rychłe zderzenie z konstytucyjną barierą 60% długu publicznego w relacji do PKB.
Dlaczego rosną podatki
Sytuacja jest więc bardzo poważna, a rząd Donalda Tuska przed wyborami samorządowymi i parlamentarnymi boi się podjąć trudne i na krótką metę niepopularne reformy (wydłużenie wieku emerytalnego, likwidację przywilejów emerytalnych, opodatkowanie rolników). Rząd nie chce lub nie potrafi zatrzymać rosnącego zatrudnienia w administracji publicznej. W rezultacie wydatki rosną znacznie szybciej od dochodów, czego nie zmieni nawet wyższy wzrost gospodarczy. Gdy brakuje odwagi, najłatwiej jest sięgnąć do kieszeni podatników, którzy często żyją w błogiej nieświadomości i nawet nie wiedzą, jakie podatki płacą.
Stąd pomysł podwyżki VAT-u, który jako podatek pośredni bywa niezauważany przez wyborców, ale przynosi gros dochodów budżetowi państwa. Rząd podwyższając wszystkie trzy stawki planuje uzyskać dodatkowe pięć miliardów złotych. To pięć miliardów mniej w kieszeniach konsumentów, których wydatki mogłyby generować wzrost PKB.
Ile płacą banki
Pojawiła się więc koncepcja, aby zamiast konsumentów opodatkować te okropne banki, które nic sobie nie robią z „kryzysu” i nadal zarabiają grube miliardy. W ławach opozycji zaczęła się licytacja: SLD proponuje 0,3% od sumy aktywów, a PiS chce 0,45%. Piewcy tych pomysłów przemilczają jednak kwestię, iż sektor bankowy już teraz odprowadza do budżetu niemałe kwoty. Przede wszystkim jest to podatek dochodowy (CIT). W zeszłym, kryzysowym roku banki zapłaciły z tego tytułu 2,3 miliarda złotych. Do tego dochodzi ok. miliard złotych VAT-u, którego banki są de facto płatnikiem. Ponieważ usługi finansowe są zwolnione z tego podatku, to instytucje finansowe nie mogą sobie odliczyć VAT-u od zakupionych towarów i usług, działają więc na rynku jako konsument. Poza tym sektor bankowy zatrudnia około 170 tysięcy ludzi, których pensje (w sumie 1,4 mld złotych) zasilają kasę ZUS-u i budżetu (PIT).
Politycy zapominają także, że banki bezpłatnie pełnią funkcję poborcy podatkowego, łupiąc Polaków przy pomocy tzw. podatku Belki. Bank inkasuje 19% od przychodów z (prawie) każdej lokaty i oddaje te pieniądze państwu. Ale teraz mielibyśmy pójść krok dalej i opodatkować nie tylko pasywa banków (czyli depozyty), ale także aktywa. Bowiem postulowany podatek byłby uzależniony od sumy bilansowej banku.
Opodatkuj wszystko, co się jeszcze rusza
Dla państwa to wręcz nie do pomyślenia, że taka góra pieniędzy jest w ogóle nieopodatkowana! To 1,13 biliona złotych majątku, na który można nałożyć haracz. Już jeden promil rocznie z tej sumy to 1,1 miliarda na wypłatę pensji dla urzędników czy utrzymanie floty ministerialnych samochodów. Gdyby zrealizować propozycje polityków opozycji, to banki musiałyby odprowadzać do budżetu od 3,4 do 5,1 miliarda złotych. Oznaczałoby to podwojenie obciążeń podatkowych banków oraz skonsumowało 32-47% ubiegłorocznych zysków branży. Stawka istotnie zaporowa w porównaniu do 19% w przypadku CIT.
Jednakże procesy gospodarce rzadko kiedy przebiegają w sposób liniowy. Po drodze natrafiają na miliony często niewidocznych zależności, które potrafią wypaczyć oczekiwany rezultat. Moim zdaniem jest mało prawdopodobne, aby koszty ewentualnego „podatku bankowego” ponieśli akcjonariusze banków w postaci mniejszego zysku i dywidendy. Ponieważ konkurencja i mobilność klientów na polskim rynku finansowym pozostają mocno ograniczone, to bankom łatwo będzie odbić sobie koszty podatku na klientach. Dodatkowe opłaty i prowizje lub wyższe marże odsetkowe będą najprawdopodobniej bezpośrednim skutkiem wprowadzenia podatku od bankowych aktywów.
Różnica jednak jest. W przypadku podwyżki VAT-u koszty poniosą wszyscy konsumenci. Zaś przy podatku bankowym obciążeni zostaną tylko (albo aż) wszyscy konsumenci usług bankowych. Dlatego nieprawdą jest, że koszty podatku bankowego będą „społecznie obojętne”.
Źródło: PR News