W czwartek po trzech dniach spadków oczekiwano odbicia, którego siła miałaby pokazać, że nadal nie brakuje chętnych do kupna. Zadanie to udało się bykom zrealizować dość dobrze tylko przez pierwszą godzinę, bo później indeks powrócił na minimalne plusy, a na rynku zapanował spokój.
Powodów do zwiększenia aktywności było jak na lekarstwo, bo decyzje banków centralnych Szwajcarii i Anglii nie mogły być inne jak pozostawienie tamtejszych stóp na rekordowo niskich poziomach. Wyjątkowy optymizm panował natomiast na giełdzie ateńskiej. Po wtorkowych problemach z obniżaniem raitingu dla Grecji wczoraj tamtejszy indeks ATGI zyskał 5,15 proc. i była absolutnym liderem wzrostów w Europie.
Jak zawsze w czwartek pojawiły się informacje o liczbie nowych bezrobotnych w USA, która tym razem okazała się znacznie wyższa od ubiegłotygodniowego odczytu i wyniosła 474 tysięcy. Dość interesująco w tym kontekście prezentowały się dane o łącznej liczbie osób na zasiłku w Stanach. Ich ilość spadła z 5,4 mln do 5,15 mln. Tak duża obniżka w tydzień przy jednoczesnym wzroście liczby nowych bezrobotnych oznacza, że albo wybitnie wzrosło zapotrzebowanie na pracę tymczasową z okazji świątecznych przygotowań lub też znaczna część osób straciła prawa do zasiłku. Za drugim uzasadnieniem przemawia fakt, że dokładnie rok temu w grudniu i styczniu mieliśmy wyraźny przyrost bezrobotnych. Jeżeli przez rok nie znaleźli pracy teraz będą tracić przywileje i znikać ze statystyk.
WIG20 mógł dzień zakończyć neutralnie, ale w samej końcówce pojawiła się podaż, która sprawdziła indeks na minusy. Mamy więc czwarty spadek z rzędu, i tak słabej serii WIG20 nie miał od przełomu sierpnia i września. Wtedy, dokładnie tak samo jak teraz, rynek zachował się tak po wyznaczeniu nowego szczytu. Potem aż miesiąc trzeba było czekać na wyjście z konsolidacji. Teraz sytuacja wcale nie jest lepsza, bo ostatnie dwa dni to przecena skoncentrowana głównie na spadkach największych spółek, czyli filarów ewentualnej hossy. Jeżeli do nich dołączą mniejsze walory to niewielka korekta zmieni się w istotną przecenę.
Dziś możemy mieć przedsmak tej sytuacji. Początek zapewne będzie niemrawy, bo i wczorajsza sesja w Stanach nie przyniosła żadnych nowości poza tą, że S&P500 po raz dwunasty zamknął się odrobinę powyżej 1100 pkt. Już od miesiąca indeks kręci się na tej wysokości, ale dzisiejsze dane o sprzedaży są kolejna szansą na wyrwanie się z impasu. Niezależnie od tego jakie one będą (lepsze czy gorsze) powinny wpłynąć na zachowanie EUR/USD, a wykreślenie kierunku na rynku walutowym przełoży się na decyzje o kupnie lub sprzedaży. Dane mają też znacznie z powodów ubiegłotygodniowego zaskoczenia spadkiem bezrobocia w USA, bo pokażą czy była to tylko świąteczna niespodzianka czy realna poprawa gospodarcza. W tej chwili trudno uwierzyć, że możliwe zerwanie z korelacją umacniana dolara i giełdowych spadków. Rynek walutowym jest najszybszym i najpotężniejszym rynkiem, więc utrata jego wiodącej roli byłaby wydarzeniem.
Paweł Cymcyk
Źródło: AZ Finanse