Wczoraj posłowie uzgodnili projekt uchwały dotyczącej nowej komisji śledczej, w piątek zajmie się nią Sejm.
– Ceny usług są u nas znacznie wyższe niż w innych krajach, a kredyty zbyt drogie i niedostępne dla polskich przedsiębiorstw – mówi Artur Zawisza, poseł PiS. Według niego konkurencja na rynku jest mniejsza niż w innych krajach, ponieważ większość banków trafiła w ręce zagranicznych grup finansowych, a nadzór bankowy dopuścił do intensywnej konsolidacji banków.
Czy banki działające w Polsce rzeczywiście zdzierają z klientów skórę w formie prowizji? Według firmy Capgemini przeciętny Polak wydaje na prowizje związane z prowadzeniem konta równowartość 91 euro rocznie. Dla porównania mieszkaniec Czech – 68 euro, a Słowak – 48 euro. Nawet Austriacy i Niemcy, którzy zarabiają kilkakrotnie więcej od nas, płacą 80-100 euro prowizji, a Holendrzy – 25 euro.
Według posła Zawiszy polskie filie zagranicznych banków nie muszą tak ostro jak na rodzimych rynkach walczyć o klientów. – W Polsce pięć największych banków kontroluje 52 proc. rynku. To więcej niż w Niemczech, Włoszech, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii czy Francji – mówi poseł.
„Gazeta” pisze, że w Czechach i na Słowacji udział „wielkiej piątki” jest wyższy niż u nas – wynosi 65-67 proc. A w Holandii, która ma prowizje bankowe najniższe w Europie, pięć największych banków kontroluje aż 84 proc. sektora. Według dziennika koncentracja rynku bankowego nie przekłada się więc bezpośrednio na wysokość płaconych przez klientów prowizji. Jest wręcz odwrotnie – silniejsze banki dzięki efektowi skali mogą sobie pozwolić na obniżanie cen.
Michał Macierzyński z finansowego portalu Bankier.pl uważa, że większy od koncentracji rynkowej wpływ na poziom prowizji ma niskie „ubankowienie” Polaków. Z usług banków korzysta u nas 50-60 proc. obywateli. Średnia europejska to ponad 90 proc. Koszty banków rozkładają się więc u nas na mniejszą liczbę klientów.
Dodaje ponadto, że w Polsce źle działa sektor instytucji finansowych non-profit takich jak SKOK-i czy banki spółdzielcze. W Niemczech, Wielkiej Brytanii czy USA instytucje niezarobkowe (unie kredytowe, kasy budowlane itp.), zdobyły 20-30 proc. udziału w rynku oferując znacznie tańsze usługi niż banki komercyjne. I wywierają na banki presję, by też obniżały prowizje. – Dopóki „spółdzielcy” i SKOK-i nie zaczną spełniać swojej roli, oferować na masową skalę naprawdę tanich usług finansowych, konkurencja na polskim rynku będzie słabsza niż na Zachodzie – tłumaczy ekspert Bankiera.pl.