Piątek był w USA pierwszym dniem tygodnia, w którym w kalendarium pojawiły się ważne dla rynku dane makro. Są bardzo istotne, bo skoro świat finansów boi się spowolnienia gospodarczego to każde dobre dane dadzą dużo siły bykom, a każde złe niedźwiedziom.
Okazało się, że były zróżnicowane. Sprzedaż detaliczna w lipcu wzrosła o 0,5 proc. m/m (tego oczekiwano), a sprzedaż bez samochodów (bardziej istotna) wzrosła o 0,5 proc. (oczekiwano 0,2 proc.). To dobra informacja szczególnie, że czerwcowa sprzedaż detaliczna została zweryfikowana w górę (ogółem i bez samochodów o 0,2 pkt. proc.). Absolutnie fatalny był wstępny odczyt (za sierpień) indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan. Spodziewano się (nie bardzo wiem dlaczego) nieznacznego osunięcia, a tymczasem indeks spadł z poziomu 63,7 pkt. do 54,9 pkt., czyli do poziomu najniższego od 30 lat.
Indeksy giełdowe rozpoczęły dzień do zwyżki, po publikacji indeksu z Michigan zawróciły i dotknęły poziomów z czwartku. Potem znowu ruszyły na północ, ale wzrost był bardzo niepewny, a na półtorej godziny przed końcem sesji zaczął się załamywać. Udało się zakończyć sesję półprocentowym wzrostem indeksu S&P 500.
Po tym niewyraźnym wzroście indeksów, poniedziałek zapowiadał się niezbyt dobrze. Jednak wpierw okazało się, że w Japonii PKB spadł w 2. kwartale mniej niż tego oczekiwano, a potem pomogły rynkowi zapowiedzi fuzji i przejęć. Szczególnie przeżywano przejęcie Motorola Mobility przez Google, kupienie przez Time Warner firmy Insight Communications i to, że Bank of America sprzeda swój biznes związany z kartami kredytowymi. Zazwyczaj duża ilość fuzji i przejęć jest przejawem wiary w gospodarkę, ale według mnie był to czysty przypadek, że w poniedziałek było tyle informacji na ten temat.
Bykom nie zaszkodziło nawet to, co bardzo często szkodziło: średnia 50. sesyjna przecięła w dół 200. sesyjną. W ten sposób powstał tzw. „krzyż śmierci”, czyli bardzo obserwowany w USA sygnał sprzedaży. W poniedziałek rynki to zlekceważyły, ale gdyby we wtorek indeksy spadły to z pewnością sobie przypomną. Teraz na S&P 500 wsparcie jest na poziomie 1.172 pkt. Jego przełamanie anulowałoby formację podwójnego dna i sygnał kupna. Potężnym oporem jest poziom 1.260 pkt., czyli linia szyi formacji RGR. Jeśli ona padnie to z kolei zniknie sygnał sprzedaży.
GPW rozpoczęła piątkowa sesję małym spadkiem indeksów. Niespecjalnie pomagało to, że publikowane w piątek wyniki półroczne KGHM były lepsze od oczekiwań. Spadkowy początek sesji w Europie szkodził naszym bykom, ale spadek WIG20 był stosunkowo niewielki. Zresztą bardzo szybko indeksy wróciły do poziomu neutralnego, a potem zaczęły rosnąć. Po dwóch godzinach rynek wszedł w fazę marazmu (wyczekiwanie) i dopiero po publikacji danych o sprzedaży detalicznej w USA ruszył znowu na północ. Załamała wzrosty publikacja indeksu nastroju z Michigan, ale było to załamanie chwilowe. Nasi gracze zobaczyli, że Amerykanie odbudowują wzrosty, więc i u nas indeksy ruszyły na północ. WIG20 zyskał 1,66 proc., co na obecne standardy jest małym, wręcz nic nieznaczącym wzrostem.
Dzisiaj jednak nasz rynek nie bardzo ma wyjście – powinien rozpocząć sesję od zwyżki na fali optymizmu płynącego z USA. Jest jednak pewien problem. Jeśli wielu graczy oczekuje, że wzrosty jest tylko korektą to może się zacząć oczekiwanie na tę korektę, a to osłabiałoby obóz naszych byków.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi