Dzień po powrocie ze świątecznego leniuchowania, giełdy zafundowały nam brutalny powrót do niespokojnej rzeczywistości. Inwestorzy po raz kolejny przypomnieli sobie o europejskich kłopotach finansowych. Tym razem jednak nasza giełda zachowuje się spokojniej niż inne zachodnie parkiety.
WIG20 zakończył dzień spadkiem o 1,6 proc. przy niewielkich obrotach w wysokości 469 mln zł. Zdecydowanie gorzej zakończyła się sesja u naszego zachodniego sąsiada. Niemiecki DAX spadł o 2,5 proc, indeks we Francji zanurkował o 3,1 proc. Indeks DJ Euro Stoxx 50 zakończył dzień spadkiem o 3 proc. Głównym powodem spadków europejskich indeksów były obawy o sytuację ekonomiczną Hiszpanii i Włoch. Temat, jak wiadomo, jest szeroko omawiany i niestety często powracający. Tym razem niepokój inwestorów wzbudził wzrost rentowności dziesięcioletnich hiszpańskich obligacji do poziomu około 6 proc. Jest to najwyższy poziom od końca listopada 2011 roku, kiedy rynki mocno obawiały się o przyszłość strefy euro. Z pewnością nie pomogła też wypowiedź prezesa hiszpańskiego banku centralnego, który stwierdził, że jeśli gospodarka osłabnie, to banki hiszpańskie będą musiały zwiększyć kapitały. Nie pomogła publikacja wskaźnika zaufania wśród inwestorów w strefie euro na kwiecień, który spadł do minus 14,7 pkt., po spadku o 8,2 pkt. miesiąc wcześniej. Nie wszystkie napływające w dniu wczorajszym informacje były negatywne. Nieoczekiwanie, w lutym o 1,6 proc. r/r wzrósł eksport Niemiec. O 0,3 proc. m/m w lutym wzrosła również produkcja przemysłowa we Francji. Jednak te informacje były wczoraj przez inwestorów ignorowane.
Sesja w USA również miała przebieg korzystny dla niedźwiedziego obozu. Dow Jones spadł o 1,6 proc., S&P500 o 1,7 proc., Nasdaq o 1,8 proc. Cały czas reagowano jeszcze na piątkowe dane o dużo mniejszym przyroście miejsc pracy w USA niż się spodziewano. W marcu w USA przybyło 120 tys. miejsc pracy i był to wynik znacznie poniżej oczekiwań ekonomistów. Inwestorzy za oceanem nie pozostawali również obojętni na doniesienia ze Starego Kontynentu, jednak ich reakcja była zdecydowanie bardziej stonowana. Po sesji w USA wyniki za pierwszy kwartał tego roku podał koncern aluminiowy Alcoa, rozpoczynając w ten sposób tradycyjnie sezon publikacji wyników kwartalnych. Niespodziewanie wynik okazał się lepszy od prognoz. Spółka podała zysk wysokości 10 centów na akcję oraz 6 mld dolarów przychodów. Analitycy spodziewali się straty w wysokości 4 centów na akcję. Po publikacji wyników w handlu pozasesyjnym akcje spółki zyskiwały około 5 proc.
Swoich kilka groszy do ostatnich spadków dołożyły również rynki azjatyckie. Indeksy w Chinach spadają z powodu gorszych wskaźników dotyczących importu, co może świadczyć o słabnącym popycie wśród chińskich konsumentów. Dziś otrzymamy porcję danych z USA. Poznamy m.in. liczbę wniosków o kredyt hipoteczny, ceny w eksporcie i imporcie, a o 20:00 naszego czasu opublikowany zostanie raport o stanie amerykańskiej gospodarki, zwany potocznie Beżową Księgą. Być może wczorajsze wyniki Alcoa poprawią dziś nieco nastroje wśród inwestorów. Oczywiście, po tak dużych przecenach trudno mówić o nagłym powrocie do optymizmu, ale niewątpliwie mamy dzisiaj szansę na uspokojenie sytuacji na światowych parkietach.
Źródło: Noble Securities SA