W gruncie rzeczy zastanawiające jest, że mimo utrzymującej się presji inflacyjnej w gospodarce (CPI 2,7%) znacznie powyżej poziomu uznanego przez Fed za bezpieczny, sugeruje się między wierszami rozluźnienie polityki monetarnej. Osobiście odniosłam wrażenie, że po raz kolejny Ben Bernanke za wszelką cenę próbuje stworzyć dobry klimat wokół inwestowania na rynku kapitałowym, podczas gdy gospodarce grozi silne spowolnienie gospodarcze. Tymczasowo inwestorzy w całej Europie ochoczo ruszyli do podbijania cen akcji. Warszawska giełda po raz kolejny była najsilniejszą giełdą regionu, a indeksy WIG, mWIG40, sWIG80 zanotowały swe historyczne maksima. Na zamknięciu w czwartek WIG20 zyskał 2,01% do 3470,55 pkt, WIG wzrósł o 1,96% do 56 315,40. Potwierdzeniem chęci do kupna akcji były bardzo wysokie obroty – na całym rynku było to 2,9 mld zł, a wśród spółek zaliczanych do WIG20 – 1,8 mld. Wybicie rynku na obecne poziomy zmniejsza szansę na silną średnioterminową korektę. Można stwierdzić, że rynek jest silny również dlatego, że w trakcie notowań wysokie ceny praktycznie nie spowodowały chęci realizacji zysków i osuwanie się na niższe poziomy było bardzo płytkie. Na Wall Street po wcześniejszej bardzo udanej sesji przyszedł czas na ostudzenie nastrojów inwestorów. Część z nich postanowiła zrealizować zyski i notowania nie miały już tak dynamicznego przebiegu, jak poprzednio. Dow Jones wzrósł o 0,11%, natomiast Nasdaq spadł o 0,17%. Na warszawskiej giełdzie również trudno będzie utrzymać wczorajszy entuzjazm graczy, spodziewałabym się również na GPW oscylowania indeksów wokół poziomu wczorajszego zamknięcia.
Na rynku walutowym czwartek upłynął bardzo spokojnie. Złoty nieznacznie stracił na wartości wobec euro do 3,87, a USDPLN wzrósł do 2,8960. Osłabienie złotego świadczy o tym, że wczorajsze wzrosty na GPW wygenerowali głównie inwestorzy krajowi. Ponieważ w kraju nie było publikacji ważnych danych makroekonomicznych, notowania przebiegały leniwie i przy niskich obrotach. Dolar odreagowywał wczoraj swe osłabienie spowodowane gołębią wymową komunikatu Fed – kurs EURUSD spadł z 1,34 do 1,3320. Dane makro, jakie wzbudziły zainteresowanie inwestorów to initial claims w USA, czyli liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Analitycy spodziewali się wzrostu z 318 000 do 325 000. Wartość ta jednak spadła do 316 000. Ponadto bilans handlowy w strefie Euro wykazał deficyt w wysokości 7,8 mld wobec oczekiwanej nadwyżki 1 mld). Wiadomości te wsparły aprecjację dolara, jednak wydaje się, że umocnienie to nie będzie miało trwałego charakteru. Już odczyt wskaźników wyprzedzających w USA (-0,5% wobec -0,4% oczekiwanych) popsuł humory posiadającym krótkie pozycje na parze EURUSD. EURUSD nadal pozostaje w trendzie wzrostowym, a dziś opublikowane zostaną bardzo istotne dane z rynku nieruchomości (sprzedaż domów na rynku wtórnym), które mogą na nowo wzbudzić falę spekulacji na temat kryzysu tego segmentu rynku w USA. W przypadku gdyby te dane okazałyby się znacznie gorsze od prognoz (a te zakładają spadek wartości z 6,46 mln do 6,35 mln), ich wpływ odbiłby się szerokim echem nie tylko na rynku walutowym, ale i mógłby przecenić akcje na parkietach po obu stronach oceanu. Na rynku krajowym dziś GUS opublikuje dane o sprzedaży detalicznej w lutym. Prognozy zakładają wzrost o 16,4%. Szczególnie istotna jest coraz bardziej zauważalna dynamika wzrostu sprzedaży dóbr trwałego użytku (meble, RTV, AGD). Wysoka sprzedaż tych dóbr świadczy o tym, że konsumenci bardzo dobrze oceniają koniunkturę gospodarczą. W piątek rano EURPLN znajduje się na poziomie 3,8646, a USDPLN – 2,8986.