Chociaż z rozwoju faktoringu w Polsce zadowoleni są wszyscy gracze, zarówno ci mali, jak i ci więksi, nie oznacza to, że mówiąc o tej usłudze wszyscy mają na myśli to samo. Członkowie PZF promują faktoring zgodny z Konwencją Ottawską z 1988 roku, czyli taki, w którym oprócz finansowania oferuje się klientowi wielowymiarowe zarządzanie należnościami – prowadzenie sprawozdawczości i kont dłużników, egzekwowanie należności, a także przejmowanie ryzyka wypłacalności odbiorcy. Aby można było mówić o faktoringu, konieczne jest prowadzenie choćby jednej z tych trzech dodatkowych aktywności.
Co jest faktoringiem, a co nim nie jest?
W Polsce istnieją jednak także takie instytucje, które zajmują się samym tylko finansowaniem należności i nie oferują klientom dodatkowych aktywności. Takie postawienie sprawy jest oczywiście sprzeczne z Konwencją, jednak firmy te argumentują, że dla prawa polskiego nie ma ona charakteru wiążącego. Firmy zrzeszone w Polskim Związku Faktorów skarżą się z kolei, że brak spójności nazewniczej wprowadza na rynku bałagan i sprawia, że klient często nabiera mylnego pojęcia o usłudze. Dzieje się tak dlatego, że czasami pod nazwą „faktoring” oferowane jest tylko finansowanie, a czasami nawet… windykacja należności.
– Cała kontrowersja sprowadza się w zasadzie do dwóch pytań. Jeżeli klient potrzebuje tylko finansowania, a zarządzanie jest w stanie przeprowadzić we własnym zakresie, dlaczego nie zaoferować mu właśnie takiej usługi? To pierwsze i prostsze z pytań. W drugim chodzi bowiem o to, czy tę usługę faktycznie trzeba nadal nazywać faktoringiem – komentuje Krzysztof Kuniewicz, dyrektor generalny Bibby Factors Polska i wiceprzewodniczący Polskiego Związku Faktorów. – Na pierwsze pytanie bardzo łatwo odpowiedzieć, bo jeżeli jest popyt na pewne usługi, to z pewnością warto je świadczyć. Ale i drugi problem nie jest przesadnie trudny do rozwiązania. Wystarczyłoby, gdybyśmy skorzystali z doświadczeń brytyjskich – dodaje.
Dyskonto nie faktoring
W Wielkiej Brytanii, kolebce faktoringu, od lat dobrze sprawdza się podział nazewniczy wyróżniający faktoring i dyskonto faktur (invoice discounting). Firmy z obu branż żyją w zgodzie i zrzeszają się wspólnie w Stowarzyszeniu Firm Finansujących Aktywa Przedsiębiorstw (ang. ABFA, Asset Based Finance Association). Przez faktoring rozumie się nad tamizą, zgodnie z Konwencją Ottawską, finansowanie oraz wykonywanie na rzecz klienta co najmniej jednej z trzech dodatkowych czynności – prowadzenia sprawozdawczości i kont dłużników, egzekwowania należności lub przejmowania ryzyka wypłacalności odbiorcy. Większość renomowanych faktorów wykonuje wszystkie trzy. – Z kolei firma potrzebująca zastrzyku finansowego sięga po dyskonto faktur i wie, że asysta firmy zewnętrznej kończy się na finansowaniu. Przedsiębiorca nadal jest zdany na siebie, ale ma tego pełną świadomość. W efekcie przedsiębiorcy nie są rozczarowani, bo otrzymują dokładnie to, czego się spodziewali. Nikt nie zniechęca się w ten sposób do faktoringu – tłumaczy Kuniewicz.
Inaczej jest w Polsce. Zdarzają się przedsiębiorcy, którzy spodziewali się wielowymiarowej pomocy, a otrzymali pod nazwą „faktoring” finansowanie bez jakiegokolwiek wsparcia. I choć trudno ustalić liczbę osób zniechęconych w ten sposób do faktoringu, z pewnością byłoby ich mniej, gdyby na rynku panował porządek nazewniczy.
Dyskonto faktur – na czym to polega?
Dyskonto faktur, zupełnie jak faktoring, polega na odsprzedaży należności z odroczonym terminem płatności. Faktor lub dyskonter od ręki wypłaca klientowi 70-95% kwoty widniejącej na fakturach, a pozostała część jest przekazywana po uiszczeniu zapłaty przez dłużnika. Zasadnicza różnica między usługami polega na tym, że na finansowaniu pomoc się kończy. – Klient sam prowadzi ewidencję i sprawozdawczość, sam dba o regularność spłat i ściąga należności od dłużników, a następnie rozlicza się z firmą finansującą – tłumaczy Kuniewicz. W ten sposób przedsiębiorca nie dokonuje outsourcingu księgowości finansowanych faktur i musi poświęcić im dużo uwagi, jednak zachowuje większą kontrolę nad prowadzonymi operacjami.
Co ciekawe, w Wielkiej Brytanii wymagania dyskonterów faktur względem klientów są zazwyczaj nieco większe niż faktorów. Aby móc skorzystać z tej usługi, firma musi mieć stabilną sytuację finansową oraz dysponować wyższymi obrotami rocznymi, nierzadko przekraczającymi milion funtów. Dodatkowo dyskonter raz na kwartał prosi o wgląd do ksiąg rachunkowych firmy, aby zweryfikować, czy przestrzega ona ustaleń i procedur w zakresie udzielanego finansowania.
Tańsze i uboższe
Ze względu na uproszczony schemat działania, dyskonto faktur jest rozwiązaniem tańszym od faktoringu. Zazwyczaj jest prowadzone w oparciu o stały miesięczny ryczałt i drobny procent od wartości faktur. Niektórzy klienci decydując się na zewnętrzne finansowanie, porównują jednak wyłącznie ceny. To niezbyt fortunne. – Przede wszystkim należy rozważyć, co dokładnie otrzymuje się w cenie produktu. Nikogo nie dziwi, że nowoczesny, wielofunkcyjny laptop jest droższy od podstawowego komputera stacjonarnego. Podobnie powinno się patrzeć na faktoring i dyskonto faktur – zauważa Krzysztof Kuniewicz.
Korzystanie z usług księgowych oferowanych przez faktora sprawdza się doskonale, jednak ktoś, komu potrzeba tylko finansowania, może oczywiście uzyskać je w niższej cenie, jeżeli jest gotów wziąć na siebie liczne obowiązki związane z rozliczeniami. Firma, które zdecyduje się na pełnowymiarowy faktoring, faktycznie zapłaci za usługę więcej – ale i dostanie znacznie więcej w zamian. Faktoring jest droższy, ale bardzo często tylko pozornie – szybko okazuje się, że prowadzone przez faktora zarządzanie należnościami generuje wymierne oszczędności. Klient korzystający z samego dyskonta faktur nie może na przykład liczyć na konsultacje związane ze stanem należności, na monitoring sytuacji finansowej dłużnika, ani na prawno-handlową obsługę transakcji międzynarodowych. Takie czynności zaoferuje mu dopiero renomowany podmiot w ramach pełnowymiarowej obsługi faktoringowej. – Podział ten jest czytelny i nie minimalizuje ryzyko rozczarowania, co jest o tyle ważne, że zarówno faktoring, jak i dyskonto faktur są na rynku po prostu potrzebne – podsumowuje Kuniewicz.