Z raportu rezerwy federalnej inwestorzy dowiedzieli się, że amerykańska gospodarka nadal notuje słaby wzrost, a perspektywy nie są lepsze. To skłoniło ich do pozbywania się akcji. Rynek surowców zareagował mocną przeceną.
Po serii niezłych danych makroekonomicznych, z których można było wnioskować, że amerykańska gospodarka zaczyna radzić sobie nieco lepiej, Beżowa Księga Fed, czyli raport o stanie gospodarki, przyniosła rozczarowanie. Można jednak było w niej dostrzec ton uspakajający, bowiem nie stwierdzono żadnego zagrożenia recesją. Ale to okazało się niewystarczające do wprawienia inwestorów w lepszy humor.
Przez większą część środowej sesji na Wall Street trwało niezbyt nerwowe przeciąganie liny między bykami i niedźwiedziami. Przez długi czas trudno było wskazać silniejszego. Indeksy krążyły wokół wtorkowego zamknięcia, nie oddalając się od niego zbyt mocno. Niewielki niepokój pojawił się już przed publikacją Beżowej Księgi. Ale dopiero jej lektura przesądziła sprawę. Wskaźniki poszły zdecydowanie w dół. Dow Jones stracił 0,6 proc., ale Nasdaq spadł już o 2 proc., a S&P500 zniżkował o 1,26 proc. Ten ostatni zdołał się utrzymać powyżej 1200 punktów, co powoduje, że wczorajszy spadek nie popsuł technicznego obrazu rynku. Mamy do czynienia z czwartą sesją konsolidacji w okolicach szczytu z końca sierpnia. O dalszych losach giełdowej koniunktury zadecydują informacje o europejskich zmaganiach z kryzysem.
Wieści o braku perspektyw na bardziej dynamiczny wzrost amerykańskiej gospodarki najmocniej odbiły się na rynku surowcowym. W środę ceny ropy naftowej spadły o ponad 2 proc., a kontrakty terminowe na miedź zniżkowały o ponad 4 proc. Co gorsza, dziś rano ta tendencja była kontynuowana. W przypadku ropy naftowej spadek sięgał jedynie 0,5 proc., ale pochodne na miedź szły w dół o 2,7 proc.
Spadki cen tych surowców nie wróżą najlepiej warszawskiej giełdzie. Już w środę akcje KGHM i PKN Orlen zachowywały się nienajlepiej i to w czasie, gdy na giełdach towarowych nie było tak źle. Dobrych prognoz na dzisiejszą sesję, a przynajmniej na jej początek, nie daje też obserwacja rynku pochodnych. Kontrakty na DAX i CAC40 rano zniżkowały po 0,8 proc. W przypadku indeksów amerykańskich spadek sięgał 0,5 proc. Nerwowo na sygnały płynące ze Stanów Zjednoczonych zareagowały giełdy azjatyckie. Indeksy w Szanghaju zniżkowały po ponad 2 proc., Nikkei tracił prawie 1 proc. W Hong Kongu, Korei i Tajlandii spadki sięgały prawie 3 proc.
Przed rozpoczęciem handlu na naszym kontynencie można więc powiedzieć, że niedźwiedzie znajdują się na zdecydowanie lepszej pozycji startowej. Tym bardziej, że brak komentarza po wczorajszym spotkaniu kanclerz Niemiec i prezydenta Francji można odczytywać jako sygnał różnic poglądów w kwestii rozwiązywania europejskich problemów. Trudno liczyć, by sytuacja na rynkach diametralnie zmieniła się po publikacji danych makroekonomicznych. Dziś poznamy liczbę wniosków o zasiłek dla bezrobotnych za oceanem, sprzedaż nowych domów, wskaźnik aktywności gospodarczej w rejonie Filadelfii oraz indeks wskaźników wyprzedzających.
Źródło: Open Finance