Te informacje wsparły notowania euro, które ustanowiło nowe historyczne maksimum względem dolara (1,5495). Z kolei dalsza eskalacja oczekiwań związanych ze skalą obniżek stóp procentowych przez FED, a także obawy, co do rozwoju wypadków na Wall Street w kontekście narastających problemów sektora finansowego, sprowadziły dolara na minima względem innych walut (funta, czy też jena).
Po południu sytuacja uległa gwałtownej zmianie i nie przyczyniły się do tego bynajmniej lepsze dane o bilansie handlowym USA w styczniu, które zostały opublikowane o godz. 13:30. Miały one tylko marginalny charakter. „Newsem dnia” stało się zwiększenie przez FED linii kredytowych dla banków do 200 mld USD i zaprzęgnięcie do tego procesu „poprawy płynności” pozostałe największe banki centralne. To poprawiło nastroje na rynkach, zwłaszcza wschodzących, które odczuły spadek globalnej awersji do ryzyka. W efekcie WIG20 poszybował do góry o ponad 3 proc., a złoty zyskał kilka groszy względem głównych walut. Najmniej w relacji do dolara, co było zrozumiałe, jeżeli spojrzymy na notowania EUR/USD. I tak o godz. 16:44 na rynku międzynarodowym za jedno euro płacono 1,5315 USD, za funta 2,0021 USD. Uwagę zwracało także osłabienie się franka (zwłaszcza względem euro), co może sugerować spadek awersji do ryzyka na dłużej i powrót do słabości tej waluty. Fakt ten znalazł swoje przełożenie na rynku krajowym, gdzie CHF/PLN potaniał o blisko 5 groszy do 2,2370 zł. Pozostałe notowania kształtowały się następująco: 3,5350 zł (euro), 2,3070 zł (dolar), 4,6230 zł (funt).
Podstawowym pytaniem jest teraz to, czy działania podejmowane przez FED zdołają poprawić nastroje wokół dolara na dłużej. Niestety, raczej nie. Obecne umocnienie się amerykańskiej waluty wynika z nieraz dość panicznego zamykania krótkich dolarowych pozycji, których jak pisałem we wczorajszym komentarzu, było na rynku dość dużo. Wprawdzie nieco spadły oczekiwania, co do skali cięcia stóp procentowych przez FED podczas posiedzenia zaplanowanego na 18 marca (znów częściej mówi się o 50 p.b., a nie 75 p.b.), ale przed nami jeszcze kilka kluczowych publikacji danych makro (czwartek – sprzedaż detaliczna, piątek – inflacja konsumencka i wystąpienie Bena Bernanke), które mogą sporo namieszać. Tym samym wyznaczając potencjalny zasięg spadków na EUR/USD warto założyć, że będzie to strefa 1,5150-1,5250, gdzie warto będzie rozważyć ponowne zajęcie długich pozycji z celem na 1,58 na koniec miesiąca. Na rynku krajowym sprawa jest nieco prostsza – ostatnie dni pokazały, że powróciliśmy do trendu aprecjacyjnego złotego. O ile w ciągu najbliższych godzin może pojawić się nieznaczna korekta, to w kontekście czwartkowych danych o inflacji CPI i poniedziałkowych o płacach, złoty w przeciągu kilku tygodni może zyskać dalsze kilka groszy na wartości.
