Europejskie parkiety w środę nie doceniły powagi negatywnych wieści. Silne spadki na Wall Street wynikały bardziej z trzęsienia na rynku niemieckich obligacji, niż kolejnych wstrząsów w okolicy Fukushimy.
Środowe bombardowanie fatalnymi informacjami makroekonomicznymi główne europejskie parkiety przez większą część dnia znosiły wyjątkowo dobrze. Także końcowy wynik handlu w Paryżu, Frankfurcie i Londynie nie był szczególnie dramatyczny. CAC40 stracił ostatecznie 1,7 proc., a pozostałe dwa indeksy spadły po około 1,4 proc. Bohaterskimi próbami utrzymania się nad kreską przez długi czas imponował DAX, tym bardziej, że to właśnie nieudany przetarg na niemieckie obligacje skarbowe stał się powodem do niepokoju na rynkach. Ostatecznie i on skapitulował, ale dopiero, gdy wskaźniki na Wall Street zaczęły mocno tracić na wartości.
Techniczny obraz rynku nieustannie się pogarsza. Od szczytu z końca października wskaźnik w Paryżu stracił 16 proc. DAX spadł o 14 proc. a FTSE o 11 proc. Nasz WIG20 trzyma się blisko Londynu. Perspektywa na najbliższe dni nie jest najlepsza. Wszystko wskazuje na to, że najmniejszym wymiarem kary dla wszystkich tych indeksów będzie testowanie dołków z przełomu września i października. W przypadku wskaźnika naszych największych spółek dystans ten wynosi zaledwie 56 punktów, czyli jest do pokonania w ciągu jednego dnia. Zaledwie miesiąc temu WIG20 dwukrotnie bronił się przed spadkiem poniżej 2000 punktów. Powtórka takiego scenariusza jest jak najbardziej prawdopodobna. Sygnały kryzysu na rynku niemieckich obligacji i perspektywa obniżenia ratingu Francji, w połączeniu z nieustępliwym stanowiskiem Niemiec w kwestii emisji euroobligacji i rozpoczęcia drukowania pieniędzy przez Europejski Bank Centralny, w połączeniu z ewidentnym już zagrożeniem recesją, jest wymarzoną okazją dla niedźwiedzi. Jedyny szkopuł w tym, że z ich punktu widzenia wygląda to zbyt dobrze. A jak uczy historia, zwroty sytuacji przychodzą najczęściej w najmniej spodziewanym momencie. Teraz cała nadzieja w Świętym Mikołaju, a im mniej inwestorów w niego wierzy, tym bardziej prawdopodobne jego nadejście. Wczoraj w Nowym Jorku nastroje świąteczne nie były. Indeksy spadały po 2 proc. już w ciągu dnia. W końcówce skala zniżki jeszcze nieco się zwiększyła po informacji o silnym trzęsieniu ziemi w okolicy Fukushimy. Ostatecznie Dow Jones stracił 2 proc. a S&P500 zniżkował o 2,2 proc., zaliczając szóstą z rzędu spadkową sesję. Dziś Amerykanom przecena nie grozi, ale tylko z powodu Święta Dziękczynienia.
Na giełdach azjatyckich czwartek przyniósł przewagę spadków, ale poza Japonią ich skala nie była zbyt duża. Nikkei spadł o 1,8 proc. w reakcji na informacje o trzęsieniu ziemi. Na godzinę przed końcem handlu indeks w Hong Kongu tracił 0,1 proc., a na Tajwanie rósł o 0,9 proc. Symboliczne zniżki miały miejsce w Szanghaju. Po środowych spadkach na rynku surowców, gdy miedź i ropa traciły po 1,5 proc., dziś rano ich ceny rosły. Niepokoju nie budziły też notowania kontraktów terminowych na europejskie indeksy, lekko zwyżkując. Po publikacji zgodnych z oczekiwaniami danych dotyczących niemieckiej gospodarki, która w trzecim kwartale wzrosła o 2,5 proc., skala tej zwyżki zwiększyła się do 1 proc. Sytuacja na rynkach jest jednak bardzo nerwowa i możliwy jest każdy scenariusz.
Źródło: Open Finance