Zmienności nastrojów na rynkach walutowych i giełdowych ciąg dalszy – wczorajsza sesja na Wall Street zakończyła się zwyżkami indeksów, którą w zasadzie można tłumaczyć wzrostem liczby zamówień na dobra trwałego użytku w kwietniu o 1,9 proc. m/m, bo pozostałe dane (cotygodniowe bezrobocie i sprzedaż domów na rynku pierwotnym) w zasadzie niczym nie zaskoczyły.
Komentatorzy tłumaczą to też wzrostami cen ropy (chociaż zwyżki tego surowca trwają już od dawna), czy też spadkiem cen rentowności obligacji i tym samym spadku obaw odnośnie długoterminowych kosztów pieniądza (tutaj można postawić pytanie, a czego obawiali się w środę, skoro dwie aukcje rządowych obligacji były udane). Jak widać, inwestorzy łapią się różnych powodów, aby wytłumaczyć taki, a nie inny ruch indeksów, co tak naprawdę obrazuje duże niezdecydowanie. Trudno się temu dziwić – wszak znajdujemy się w kluczowym punkcie – albo rynek spróbuje rozwinąć nową falę wzrostową i wyjść na nowe szczyty w tym roku, albo poddamy się czerwcowej korekcie zgodnie z zasadą „sell in May and go away.”
Zaskakujący przebieg miały, zatem wczoraj notowania dolara na rynkach światowych. O ile jeszcze na początku europejskiego handlu amerykańska waluta była dość mocna, to w kolejnych godzinach jej siła była coraz mniejsza. W efekcie dzisiaj rano za euro płacono nawet 1,4020 USD, a funt wszedł na nowe maksima 1,6077 USD (kilka minut po godz. 9:30). Reasumując, wczorajszy wzrost notowań EUR/USD wymazał cały wcześniejszy spadek ze środy i teoretycznie powinniśmy mówić o szansach na test okolic 1,4050, czyli maksimum sprzed tygodnia. Jego naruszenie może jednak już nie być tak pewne.
Agencje podają, że jedną z przyczyn dzisiejszego rannego osłabienia się dolara była informacja, jaka napłynęła z NPS, czyli południowokoreańskiego narodowego funduszu emerytalnego, który zadeklarował redukcję zaangażowania w amerykańskie obligacje rządowe, uznając je za nazbyt ryzykowne. Wprawdzie jest to marginalna suma (6,5 mld USD) na tle ogólnej skali inwestycji, to jednak informacja ta niejako „przypomniała” inwestorom o długoterminowych zagrożeniach z jakimi wiąże się inwestowanie w dolara.
Dzisiaj kluczowe dla notowań EUR/USD mogą okazać się dane makroekonomiczne, jakie napłyną ze strefy euro i USA. Zwróciłbym przede wszystkim uwagę na szacunki dotyczące majowej inflacji konsumenckiej w strefie euro, która mogła wynieść tylko 0,2 proc. r/r wobec 0,6 proc. r/r w kwietniu. Warto wspomnieć, iż wczorajsze dane z Niemiec nieoczekiwanie pokazały ujemny odczyt. To może nasilić spekulacje, iż ECB mógłby jednak rozważyć cięcie stóp procentowych poniżej 1 proc., jak to nieoczekiwanie zasugerował w środę jeden z członków banku centralnego. Z kolei po południu kluczowy będzie drugi odczyt danych o PKB za I kwartał (czy rzeczywiście będzie lepszy, niż pierwszy?), oraz indeks Chicago PMI i nastrojów konsumenckich Michigan (dadzą odpowiedź, czy możemy spodziewać się podtrzymania nadziei na ożywienie w gospodarce).
W kraju kluczowe będą dzisiejsze dane o wzroście gospodarczym za I kwartał. Poprawa nastrojów na rynkach akcji i osłabienie dolara sprawiły, iż złoty odrobił część wcześniejszych strat. Euro powróciło poniżej poziomu 4,50 i po godz. 9:35 oscylowało wokół 4,48. Z kolei dolar był wart 3,1950, a frank 2,96. Rynek oczekuje, iż dynamika PKB wyniosła 1 proc. r/r. Wczoraj członek RPP, Halina Wasilewska-Trenkner zasugerowała, iż takim wynikiem mógłby się zamknąć cały 2009 rok. Dlatego też wydaje się, że inwestorzy będą zwracać większą uwagę na komponenty PKB, takie jak dynamikę inwestycji, czy też spożycia indywidualnego.
EUR/PLN: Wczoraj po południu za euro płacono nawet 4,55. Tym samym rynek dość szybko dotarł do kolejnego poziomu oporu. Dzisiaj jak na razie mamy typowy ruch powrotny, wspierany fundamentalnie przez lepsze nastroje globalne. Dane o PKB mogą jeszcze dodać tu z 2 grosze – docelowo 4,45-4,46, ale raczej nie więcej. Za kontynuacją ruchu w górę i ponownym testowaniem 4,55 za kilka dni, przemawia chociażby wygląd dziennego MACD, który wyraźnie narusza poziom zera.
USD/PLN: Kombinacja powrotu EUR/PLN i wzrostu EUR/USD sprowadziła dzisiaj notowania dolara poniżej 3,20. Warto jednak zaznaczyć, że wczoraj po południu rynek zbliżył się w okolice 3,27-3,28. Kolejne dni upłyną raczej pod znakiem kontynuacji wcześniejszych wzrostów. Silnym wsparciem mogą być okolice 3,16-3,18, które raczej nie powinny zostać naruszone.
EUR/USD: Rynek próbuje wyrysować podwójny szczyt w rejonie 1,4050, chociaż przy 1,4020 też mógłby zostać „uznany za prawidłowy”. Dzienne wskaźniki wyraźnie nie potwierdzają obecnej tendencji wzrostowej. W krótkiej perspektywie – spadek poniżej 1,39-1,3920 potwierdzi słabość strony popytowej na EUR.
Marek Rogalski
Źródło: DM BOŚ