W tenisie stołowym lub tzw. ping pongu piłeczka w końcu spada na ziemię, po czym na konto jednego z zawodników (lub dwóch w przypadku debla) ląduje punkt. I tak do 11 oczek w każdym z trzech setów. Najbardziej popularnym stylem trzymania rakiety jest Shakehand (styl klasyczny), który wyglądem przypomina sposób podawania ręki. W przypadku TFI i dystrybutorów funduszy też wszystko zaczyna się od podania ręki, czym pieczętuje się podpisanie umowy dystrybucyjnej, chociaż oczywiście może się zdarzyć, że do porozumienia nie dojdzie, gdy oczekiwania obu stron są rozbieżne.
Dystrybutorzy wynagradzani są przez towarzystwa funduszy inwestycyjnych w dwojaki sposób – otrzymują część pobieranej od klientów opłaty manipulacyjnej, a także część opłaty za zarządzanie obciążającej aktywa funduszy. Nie jest tajemnicą, że opłaty za zarządzanie w polskich funduszach są sporo wyższe (nawet dwukrotnie) niż w funduszach zagranicznych o podobnych strategiach inwestycyjnych, chociaż opłaty manipulacyjne, pobierane od wpłaty, mogą być niższe.
Dlaczego klienci nie mogą liczyć na obniżki? Bo dystrybutorzy je blokują – sugerują TFI. Dystrybutorzy odbijają jednak piłeczkę twierdząc, że to TFI nie chcą zrezygnować z wysokich wpływów, zasłaniając się rzekomą chciwością sprzedawców. Ten mecz może trwać jeszcze długo. Można jednak wyobrazić sobie remis, co byłoby niewykonalne w ping pongu, czyli wspólne działanie na rzecz klientów.