Sesja na amerykańskim rynku akcji należała w czwartek do tych bardzo dziwnych. Wzrosty indeksów tłumaczone były dobrymi danymi z rynku nieruchomości. Problem w tym, że to nie jest prawda.
Dane (o nich niżej) opublikowano o godzinie 16.00. Od tego momentu przez 3 godziny indeksy trzymały się nieznacznie nad poziomem równowagi. Ruszyły na północ dopiero około godziny 19.00. Po prostu jakiś kapitał uderzył w kontrakty i poprowadził rynki na północ.
Dane makro publikowane w USA były niejednoznaczne. Jak pamiętamy ilość nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w ostatnich dwóch tygodniach rosła. W czwartek znowu oczekiwano spadku. Okazało się, że go praktycznie nie było. Ilość wniosków wyniosła 388 tys., czyli o tysiąc mniej niż w ostatnim tygodniu. Oczekiwano 376 tys. Wzrosła też (do poziomu najwyższego od 7 stycznia 2012) średnia 4. tygodniowa. Oczywiście takie dane zwiększą prawdopodobieństwo uruchomienia QE3, więc nic dziwnego, że po środowych wypowiedziach szefa Fed potraktowano je zgodnie z zasadą „im gorzej tym lepiej”.
Publikacja marcowego indeksu podpisanych umów kupna domów na rynku wtórnym mogła rzeczywiście nieznacznie poprawić nastroje. Nieznacznie, bo od podpisania umowy do jej realizacji jest daleka droga. Indeks wzrósł w marcu o 4,1 proc. m/m do poziomu najwyższego od kwietnia 2010 roku. Jak widać złe dane są lekceważone „bo Fed pomoże”, a z dobrych rynki się cieszą.
Na rynek akcji wpływały też publikowane przed sesją raporty kwartalne amerykańskich i europejskich spółek. W olbrzymiej większości były lepsze od oczekiwań, chociaż zawiodły takie spółki jak Exxon i Aetna. Tak jak napisałem na początku komentarza indeksy przez 3,5 godziny trzymały się blisko poziomu neutralnego, a potem nagle ruszyły na północ i już nic ich nie zatrzymało. Kolejny wzrost indeksów stawia znak zapytania. Nie wiemy, czy są one we wzrostowej fali B korekty, czy rozpoczynają nową fale hossy. Ja na razie zakładam, że są w fazie konsolidacji.
GPW w czwartek rozpoczęła sesję od ponad jednoprocentowego wzrostu WIG20. Było to proste odpracowanie dziwacznego i bardzo słabego zakończenia środowej sesji. Jednak zachowanie graczy na innych giełdach nie pomagało, więc już po 30 minutach indeksy zaczęły się osuwać. Indeks WIG20 ciągle jednak utrzymywał się wyraźnie nad kreską.
Każde drgnięcie w górę na innych giełdach przekładało się na wzrost naszego indeksu. Najwyraźniej traktowano spadki na europejskich giełdach jako niegroźną realizację zysków. Przed publikacją amerykańskich danych makro WIG20 zyskiwał blisko jeden procent. Publikacja słabych danych indeks zaczęła obniżać, ale potem wszystko wróciło do normy i sesja zakończyła się jednoprocentowym wzrostem na całkiem sensownym obrocie. W niczym nie zmieniło to obrazu rynku. WIG20 nadal jest w trzymiesięcznym trendzie spadkowym.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi