Poniedziałkowa euforia okazała się zbyt gwałtowna. Kolejna porcja złych wiadomości ostudziła nieco apetyty byków. Znów dały znać o sobie agencje ratingowe i sytuacja na rynku długu.
We wtorek handel na giełdach toczył się w zdecydowanie odmiennych nastrojach niż dzień wcześniej. Dzień zaczął się od spadku indeksów na głównych parkietach. W Paryżu i Frankfurcie wskaźniki traciły na otwarciu po 0,5-0,7 proc. Przed południem byki przypuściły zdecydowany atak, w wyniku którego DAX znalazł się 1,4 proc. powyżej poniedziałkowego zamknięcia, a CAC40 zyskiwał 1,2 proc. Te poziomy okazały się szczytem ich możliwości, a na ich utrzymanie zabrakło sił. W ciągu kilku kolejnych godzin cała wcześniejsza zwyżka została zniwelowana. Jedynym osiągnięciem było niedopuszczenie do głębszej przeceny i utrzymanie się w okolicach poziomów osiągniętych w poniedziałek.
Powodem powrotu obaw stały się agencje ratingowe. Według prasowych doniesień Standard & Poors szykuje się do obniżenia perspektywy oceny Francji, zaś Moodys ostrzegł o możliwości obniżenia ratingu aż 87 europejskich banków. Niewesoło było także na rynku długów. Włoskie obligacje sprzedano przy rentowności sięgającej 7,89 proc., a Europejski Bank Centralny miał kłopoty ze sprzedażą bonów skarbowych, służących sterylizacji środków przeznaczanych na skupowanie obligacji krajów najbardziej zagrożonych kryzysem.
Sesja na warszawskim parkiecie zaczęła się nieznacznie lepiej, niż na głównych giełdach. WIG20 i WIG traciły na otwarciu po 0,2-0,3 proc. Ale przedpołudniowy wyskok, będący odwzorowaniem tego, co działo się w Paryżu i Frankfurcie był zdecydowanie mniej dynamiczny. Wskaźnik naszych największych spółek dotarł do 2220 punktów, rosnąc o 0,4 proc. Znacznie mocniejsze i bardziej gwałtowne było późniejsze osłabienie. W najgorszym momencie, tuż przed godziną 16.00, WIG20 tracił ponad 1 proc. i do spółki ze wskaźnikami w Atenach i Moskwie, zamykał europejską stawkę. W gronie największych spółek od rana fatalnie zachowywał się Lotos. Znów odżyła pogłoska o możliwości połączenia dwóch naszych największych rafinerii. Akcje gdańskiej firmy taniały początkowo o 3 proc., po południu skala zniżki przez moment była nawet dwukrotnie wyższa. Przed południem papiery naszych banków nie reagowały na ostrzeżenia agencji Moodys. Z czasem jednak inwestorzy zaczęli się tym przejmować. Akcje PKO, Pekao i Banku Handlowego taniały po około 2 proc. Wyjątek stanowiły walory BRE, które zyskiwały 1,5-2 proc.
Pod koniec dnia nastroje zaczęły nieco się poprawiać. Optymizm miał swoje źródło za oceanem. Informacje dotyczące rynku nieruchomości nie były jednoznaczne. Indeks cen domów w największych metropoliach S&P/Case-Shiller spadł o 3,6 proc., a więc mocniej niż się spodziewano. Z kolei wskaźnik liczony przez FHFA wzrósł o 0,9 proc., pozytywnie zaskakując. Największą niespodziankę zrobił jednak wskaźnik nastrojów konsumentów. Wzrósł on z 40,9 do 56 punktów, zaliczając największy skok od ośmiu lat. Po okresie niezdecydowania w pierwszych minutach sesji, indeksy na Wall Street szły w górę po około 0,7 proc.
Nasze byki nie były jednak w stanie odzyskać sił. WIG20 nie zdołał utrzymać się powyżej poziomu 2200 punktów i zakończył dzień zniżką o 1,33 proc., WIG spadł o 1,05 proc., mWIG40 o 0,8 proc., a sWIG80 o 0,09 proc. Obroty wyniosły 750 mln zł.
Roman Przasnyski, Open Finance
Źródło: Open Finance