Poniedziałkowa sesja w Nowym Jorku nie przyniosła wyraźnego rozstrzygnięcia. Pomimo dość sprzyjających okoliczności amerykańskie indeksy znów nie dały radę pójść w górę. Coraz bardziej wygląda to na pozorny spokój przed nadciągającą burzą.
Po otwarciu indeksy szybko spadły, by równie dynamicznie odbić się od sesyjnego dna. Wypracowane skromne wzrosty okazały się jednak krótkotrwałe i ostatecznie wszystkie trzy główne indeksy zakończyły dzień nieznacznie pod kreską.
Tymczasem przed sesją więcej argumentów zdawała się mieć strona popytowa. Przede wszystkim zbliżający się koniec miesiąca, kwartału i półrocza kazał oczekiwać procederu „window dressing”. Jednakże fundusze albo nie bardzo chciały, albo nie miały dość środków, aby dziś poprawić wyceny swoich akcyjnych portfeli.
Drugim argumentem mogły być pozytywnie interpretowane dane makroekonomiczne. W maju wydatki gospodarstw domowych wzrosły o 0,2% m/m, czyli minimalnie powyżej konsensusu. Dochody poprawiły się o 0,4% (oczekiwano 0,5%), więc stopa oszczędności wzrosła z 3,8% do 4%. Miara inflacji konsumenckiej okazała się ciut wyższa od prognoz. Mimo że taki zestaw danych był generalnie zgodny z oczekiwaniami, to wywołał praktycznie same pozytywne komentarze analityków. Chociaż rosnące oszczędności w długiej perspektywie są dobrą informacją, to jednak zmniejszają szanse na szybki wzrost konsumpcji i PKB, a także zagrażają prognozowanym wzrostom zysków giełdowych spółek.
To właściwie wszystkie argumenty, jakie mieli dziś kupujący. Wsparciem były jeszcze drożejące spółki tytoniowe, ponieważ Sąd Najwyższy oddalił apelację Departamentu Skarbu, który chciał nałożyć na producentów papierosów 280 mld $ kar.
Znacznie ciekawiej było za to na innych segmentach rynku finansowego. Wyróżniał się zwłaszcza rynek długu, na którym rentowność obligacji 10-letnich spadła o 9 punktów bazowych, schodząc w okolice 3%. Papiery te są więc najdroższe od przeszło 12 miesięcy i wyraźnie sygnalizują obawy inwestorów o stan amerykańskiej gospodarki. Uzupełnieniem tego obrazu była taniejąca ropa i umacniający się dolar.
Na Wall Street panuje więc oczekiwanie na czwartkowe dane z przemysłu oraz piątkowy raport z rynku pracy. Oczekiwania są raczej pesymistyczne, więc przestrzeń do pozytywnej niespodzianki jest spora. Jednakże kolejne słabe dane mogą złamać cierpliwość ostatnich byków i wywołać nową falę spadków.
Krzysztof Kolany
Źródło: Bankier.pl
