Poniedziałki mają ostatnio złą sławę, która dzisiaj była kontynuowana. Nie obyło się bez zaskoczenia, gdyż na rynki wcale nie napłynęło wiele nowych niekorzystnych informacji. Gorsza atmosfera na giełdowych parkietach potwierdziła jedynie wciąż panujący negatywny sentyment, którego efektem jest niestety trend spadkowy.
Kolejne spekulacje o bankructwie Grecji
Już o poranku nastroje były minorowe, co próbowano tłumaczyć brakiem konkretów wypływających z zakończonego w sobotę wrocławskiego spotkania Ecofinu. To tłumaczenie było dziwne, gdyż już w piątek inwestorzy wiedzieli, że spotkanie do niczego nie doprowadzi, a wręcz może zaognić sytuację i na to nie reagowali. Ecofin nie był więc przyczyną zniżek cen akcji. Bardziej przyczynił się do niej wywiad niemieckiego ministra finansów, który ostrzegł Grecję, że nie otrzyma kolejnej transzy pomocy, jeżeli nie wdroży obiecanych oszczędności. Ale i to było powtórzeniem znanych już wcześniej zapowiedzi. Wydaje się, że inwestorzy o wiele bardziej przestraszyli się przeprowadzonego w niedzielę nadzwyczajnego posiedzenia rządu w Atenach, a sam premier Andreas Papandreu odwołał nawet swój wyjazd do USA. Spekulowano, że już jutro Hellada może ogłosić bankructwo, a atmosferę podgrzewały kolejne informacje. Najpierw okazało się bowiem, że przedstawicie Trojki nie wrócą do Aten, tylko o godzinie 14:00 przeprowadzą telekonferencję z ministrem finansów Grecji. Potem tą godzinę przesunięto na 18:00, czyli krótko po zakończeniu sesji. Indeksy już reagowały na podobne informacje przynajmniej dwa razy, a ostatnim razem zaledwie w zeszły poniedziałek. Spekulowano bowiem już wcześniej, że Grecja może wkrótce ogłosić niewypłacalność. Dopóki to się rzeczywiście nie stanie, nad parkietami wciąż będzie wisiała groźba tego, jak się wydaje nieuchronnego wydarzenia.
Obama przedstawi kolejną nieudaną propozycję
Kwestia grecka jest przykładem, jak nie powinno się ratować strefy euro. Jednakże nie tylko europejscy politycy wykazują brak rynkowego wyczucia. Za oceanem prezydent Obama również ukazuje swoją niemoc i dzisiaj zamierza zaproponować swój program ograniczenia deficytu o 3 bln dolarów. Połowa tej kwoty to podwyżki podatków dla osób zarabiających powyżej 1 mln dolarów, co już ogłoszono jako legislację Warrena Buffetta. Wstępne komentarze wcale nie są pozytywne. Cały program wygląda na zagrywkę wyborczą, gdyż nawet przed jego ogłoszeniem wiadomo, że prawdopodobieństwo jego zatwierdzenia jest znikome. Dlaczego? Republikanie, którzy mają większość w Izbie Reprezentantów są przeciwni wszelkim dodatkowym obciążeniom podatkowym. Cała sytuacja wygląda więc tak, by Obama po odrzuceniu jego propozycji mógł powiedzieć, że jego polityczni oponenci popierają niesprawiedliwie niskie podatki dla bogatych. To polityka w pełni, a gospodarka pozostaje w dalekim tle. Inwestorzy to widzą i odpowiednio reagują.
Dobre dane o krajowej produkcji przemysłowej wiosny nie czynią
Z giełdowymi spadkami oraz silnym osłabieniem złotego nie współgrała dzisiejsza informacja o sierpniowym wzroście produkcji przemysłowej w naszym kraju aż o 8,1% r/r, wobec oczekiwań zwyżki o 4%. Oznacza to, że obserwowane spowolnienie nie musi być tak silne, jak niektórzy pesymiści oczekiwali, ale jeden dobry odczyt wcale nie oznacza zmiany tendencji, która pozostaje negatywna.
Źródło: Millennium Dom Maklerski