Na rynkach wszystko wygląda pięknie! Problemy Grecji (podobno) już nikogo nie trapi, wczoraj rynki w USA zaliczyły najlepszą sesję od listopada ubiegłego roku, a więc od momentu kiedy jeszcze trwaliśmy w stabilnym trendzie wzrostowym, dziś rynki w Azji też sobie nie żałowały i kończą dzień na dwuprocentowych wzrostach, do tego osłabia się dolar i wracamy do starej dobrej korelacji słaby dolar = duże wzrosty. Nic dodać, nic ująć. Byki zdają się krzyczeć – dość! Po 10 proc. odejścia od szczytu próbują wywołać na rynku wrażenie, że klasyczna 10 proc. korekta to wszystko na co można było liczyć.
Żadne nowe istotne dane makro nie pojawiły się wczoraj, ani nie pojawią się dziś. Na naszym parkiecie po tak dobrych sesjach w USA i wczorajszych niemrawych spadkach trzeba oczekiwać porannego optymizmu, który potem powinien się utrzymać. Coraz większą rolę na europejskich giełdach z dnia na dzień będą odgrywać wyniki kwartalne. Z indeksy Stoxx600 do tej pory pochwaliło się wynikami 158 spółek i już na tej próbce widać, że wyniki z czwartego kwartału są istotnie słabsze niż te z trzeciego kwartału.
Wśród tych już opublikowanych 56 proc% firm przebiło oczekiwania, a 44 % znalazło się poniżej. Identyczny wskaźnik zysków do prognoz dla spółek z indeksu S&P500 (dotychczas 360 pokazało wyniki) wynosi aż 76 proc. więcej niż oczekiwano, a zaledwie 22 proc. mniej. Widać, że te amerykańskie prognozy mają wyraźną tendencję to bycia pesymistycznym, ale bez tego nie można by mówić o pozytywnych zaskoczeniach, a przecież rynek musi się kierować emocjami.
Sprawa końca korekty faktycznie może rozegrać się w ciągu kilku dni. Jeżeli bykom na WIG20 udałoby się podejść w okolice 2300 pkt. i utrzymać taki poziom bez sztucznego pompowania przez jedną czy dwie spółki (np. banki) technicznie szanse na spadki spadną i możemy wrócić do przedziału konsolidacji 2300-2400 pkt.
Źródło: AZ Finanse